środa, 13 lipca 2016

Rozdział 9

WOW w końcu się udało i startujemy z nowym rozdziałem. Mam nadzieję, że teraz będziemy dodawać częściej rozdziały :)

Rozdział 9

Perspektywa Noelle


       Wpatrywałam się w stronę z wyraźnym oczekiwaniem jej wyjaśnień. Przecież obiecywała mnie, ojcu, że dzisiaj niczego nie odwali. Nie dość, że wyszła imprezy nic nie mówiąc mi ani nie prosiła by przekazać mi jakiekolwiek informację przez kogoś. To jeszcze podjeżdża z jakim nieznajomym na motorze. Gdy zauważyłam jak łapie chłopaka z rękę i podchodzi z nim. Skupiłam się wyłącznie na niej. Tej chwili chłopak i kobieta z którą przed chwilą rozmawiałam byli dla mnie nie widzialni liczyła się tylko ona i to co powie.
- To ja was zostawię - powiedziała kobieta wchodząc do środka. Udałam, że tego nie słyszę. Nie interesowała mnie impreza w środku czy inni ludzie. Tej chwili jasno oczekiwałam od Mad wyjaśnień.
- Cześć siostra. Sorka że mnie nie było ale byłam w sklepie po zapasy - można powiedzieć, że tym niby niewinnym zdaniem mój gniew osiągnął szczyt gór Himalajskich. Uniosłam brew do góry. ,,Czyżby to w takim razie gdzie one są". Jednak ten komentarz zostawiłam dla siebie. W tej chwili było milion ważniejszych rzeczy. Nasłanie na mnie tych ludzi... Jej wycieczka z nieznajomym. Jednak nie chciałam tych wszystkich kwestii poruszać przy nieznajomym.
- Mam dość jadę do domu. Zostajesz czy wracasz? - powiedziałam do niej. Nic więcej żadnej rekomendy. Po prostu te dwa proste zdania.
- No wypadałoby wrócić z siostra ale pozwolisz ze się pożegnam ze znajomymi a ty sobie pogadaj z Mathew - czy ona ze mnie drwi. Przed chwilą postawiła mnie nie zręcznej sytuacji z jak mu tam było... nie ważne gospodarzem tej imprezy. A teraz? Co kolejny, który ma ze mną przeprowadzić wywiad. ,,Na Boga dorośnij Madeline!"
- Nie zamierzam z nikim rozmawiać! Czekam w samochodzie- powiedziałam do niej po czym wymieniłam ich bez żadnego słowa. Tej chwili pragnęłam wróć do domu, i mieć to wszystko za sobą. Wmawiając sobie, że więcej tych ludzi nie zobaczę i nie dam się więcej w kręci w taką akcję.
- Jak sobie wolisz - usłyszałam jeszcze głos siostry. Oczywiście, że wolę... mam dość jakichkolwiek rozmów na dzisiaj... jak nie na tydzień. Zastanawiało mnie kim jest ten chłopak i czemu ona go trzyma za dłoń. Czyżby to był jej chłopak? Nie powiedziała by mi, że z kim się spotyka. Jeszcze pierwszy raz słyszę te imię. Poszłam do swojego samochodu. Oparłam głowę o siedzenie. Marząc o tym by ta noc w końcu się skończyła. Czekając za Mad napisałam sms do przyjaciółki, że muszę z nią jutro pogadać, bo oszaleję. Rozmowa z tymi ludzi uświadomiła mi, że rzeczywiście muszę to z siebie wyrzuć. A komu? Jak nie osobie, którą bardzo polubiłam i uważałam za przyjaciółkę. Przecież nie mogłam powiedzieć o tym ani Madeline ani jej znajomym. To nie tak, że nie ufam siostrze. Bardziej z tego powodu, ze czułam iż jak była temu współwinna. Jak ja? Nawet nie zauważyłam kiedy pojawiła się Mad. Całe szczęście nie odzywała się do mnie bo w innym wypadku bym nie wytrzymała. Chciałam odpalić jednak usłyszałam dziwny dźwięk. Ponowiłam kilka razy próbę. Jednak za każdy razem było to samo.
- Niech to szlak... Przeklęty złom! -  powiedziałam uderzając kierownice po kolejnej nie udanej próbie odpalenia samochodu. Po czym wyszłam i zajrzałam po maskę. Jednak kompletnie nie wiedząc co się zepsuło i jak to odkryć. Jeśli chodzi o samochody umiałam tylko wymienić koło oraz sprawdzić olej. W innych kwestiach byłam zielona.
- Nie przejmuj się to tylko samochód. Kupi się nowy – powiedziała siostra podchodząc do mnie po czym zachichotała. Ja natomiast znacząco się na nią spojrzałam.
- Nie przejmować się? Chyba zostawię to Tobie - powiedziałam do niej bardziej złośliwie niż chciałam. Z wyraźnym podtekstem do jej zachowywania. Tej samej chwili pojawił się chłopak z którym przyjechał z nią.
- Pomóc wam? - spytał się podchodząc do klap, którą automatycznie zatrzasnęła by nie mógł nawet spojrzeć. Zdawałam sobie sprawę, że tej chwili zachowuję irracjonalnie ale miałam to gdzieś
- Nie dzięki... Przejdziemy się. Prawda Mad - powiedziałam do niej z naciskiem by potwierdziła. Równie dobrze może ją podwieźć przecież to nie będzie pierwszy raz
- Tak to prawda spacer dobrze nam zrobi. A poza tym musimy sobie coś wytłumaczyć, wiec dzięki i mam nadzieje że do zobaczenia - mówiła patrząc się na mnie. Ulżyło mi, że nie poprosiła go by jednak zajrzał albo powiedziała, czy nie mógł jej podwieźć.
- Jak tam wolicie. Jasne miejmy nadzieję, że następnym razem odbędzie się bez takich atrakcji - powiedział w stronę Mad. Miałam wrażenie, że ostrożnie dobiera słowa. Później spojrzał na mnie - Miło było poznać.
- Mnie również - wydusiłam z siebie i odczekałam aż wsiądzie na swój motor i odjedzie. Po prostu jak zniknie z pola widzenia. Między czasie zamknęłam samochód. Później skierowałam się w stronę domu. Nie wiem czemu, ale ta noc była bardzo podobna do tamtej i w głębi serca cieszyłam się iż Mad jest ze mną. Zatrzymałam się i spojrzałam na siostrę - Fajnie, że jednak zdecydowałaś się mi towarzysz. Jednak proszę ci byś nie próbowała cokolwiek wyjaśniać i tłumaczyć - powiedziałam do niej. Czekając aż się zrówna ze mną. Bałam się, że jeśli ona zacznie wypytywać? Co pewnie będzie miało miejsce, bo musiała zauważyć, że zachowuje się inaczej. Nie umiałam wytłumacz swojego zachowania. Jednak wiedziała, że jest spowodowane frustracją oraz niemocą. Ciągle nie dawały mi spokoju słowa Michaela i tej kobiety w dredach, która się nie przedstawiła. Madeline się o mnie martwi i próbuje do mnie dotrzeć. Westchnęłam...
- Eh... Nie rzucaj mnie na głęboką wodę. I nie proś mnie bym ci powiedziała o co chodzi... nie chce o tym rozmawiać - powiedziałam do niej już trochę spokojniej. Nie chciałam z nią rozmawiać. Najpierw musiałam pogadać o tym Perth, bo potrzebuję usłyszeć, że nie wariuję. Ciągle nie dawał mi spokoju ten chłopak, który mnie uratował. Czemu go nigdzie nie widuje? Jakim cudem tak szybko zniknął?
- Dobra, ale na mnie możesz liczyć o tym pamiętaj. I tak btw to ojciec mi kazał się dowiedzieć - powiedziała do mnie Madeline. Spojrzałam na nią zaskoczona zatrzymując się gwałtownie.
- Cóż możesz mu odpowiedź, że jestem dużą dziewczynką i umiem sobie radzić ze swoim problemami - powiedziałam do niej. Zastanawiając się... Czy to tak bardzo widać? Niech to szlak. Skoro już drąży temat nie odpuści tak łatwo. Co miałam powiedzieć: ,,oj to nic wielkiego tylko próba gwałtu ale nie ma co się martwić, bo uratował mnie chłopak, który później zniknął". Ta już widzę jego relację - To jak ty Mathew jesteście razem czy po prostu do niego świrujesz - powiedziałam gdy minęliśmy już spory kawałek i nikt z imprezowiczów nie mógł nas usłyszeć.
- Nie no coś ty to znajomy a oryginalnie to poznałam go przed momentem wiec nie. Chociaż faktem jest to, że jest ciachem - powiedziała w końcu. Zaśmiałam się z jej odpowiedź, bo kiedyś jej to wystarczyło by zarywać do chłopaka. Zwłaszcza jak uważała go za przystojniaka.
- To dlatego go trzymałaś za rękę, bo dopiero co go poznałaś? - powiedziałam raźnie nie wierząc jej, że nie zarywa do niego. Nic a nic. Oj Madeline za dobrze Cię znam by w to uwierzyć.
- Oj nie ważne i tak nie uwierzysz, ze mi pomógł - puściła mi oczko. Po czym gwałtownie stanęła również mnie zatrzymała wyciągnięta ręką po czym pokazała, że mam być cicho i wskazała trójkę rozmawiających ludzi. Kojarzyłam wszystkich jednak z imienia znałam wyłączeni dwójkę.
- Czyś ty już zgłupiała do reszty?! - powiedział chyba Mathew. Przynajmniej tak wydawało mi się po głosie. Widać było, że był bardzo wkurzony, bo jego głos był wzburzony i kryło się w nim coś złowieszczego. Przez co miałam ciarki na plecach.
- Przecież nikt nie widział? Więc o co tyle hallo - widocznie Amy nie miała tego wrażenia co ja. Bo jej głos również był doniosły i nie było słychać w nim strachu. Tylko pewność siebie, która jej zawsze towarzyszyła.
- No oczywiście nic się nie stało. Tylko zginął Camilo - gdy odezwał się trzeci spojrzałam na Mad zastanawiając się czy wie o czym oni mówią. Nie dawało mi spokoju ostatnie dwa słowa ,,zginął Camilo". Ale jak zginął? O co tutaj chodzi.
- Nie chciałam by zginął... Zresztą to nie było przeznaczone dla niego tylko ... - nie dosłyszałam co mówi dalej bo ściszyła głos.
- Nie ważne dla kogo, nie powinnaś w ogóle tego robić w publicznym miejscu. Znasz zasady? Zresztą Camilo był naszym przyjacielem - głos Mathew się nie zmieniał. Co on gada? Jakie zasady?
- Oraz zarząd nie będzie zadowolony. Gdy ich poinformuje  o zdarzeniu, bo muszę to zrobić. Camilo był jednym z nas - powiedział ten chłopak w czarnych włosach, którego imienia nie znam. Po jego słowach miałam już całkiem mętlik w głowię.
- Śmiało leć do nich, bo nie zdążysz. Chętnie usłyszą, że nawaliłeś i dopuściłeś do śmierć kolegi. Zresztą pewnie zainteresuję ich fakt, że ta cała Madeline i Katy widziały całe zdarzenie. Pewnie będą chcieli zająć się nimi - powiedziała Amy topowym dla siebie tonem głosu. Jakby oznajmiała, że te partię szachów wygrała.
- Joshua. Amy ma rację. Lepiej będzie powiedzieć, że to był zwyczajny wypadek. Przecież, żadne z nas nie chce by w mieście pojawiły się Tygrysy - powiedział Mathew. Jakie tygrysy? Jak dla mnie wystarczyło to co usłyszałyśmy. Złapałam Mad i pociągnęłam ją do tyłu. Gdy byłam pewna, że nie mogą oni nas usłyszeć. Spojrzałam na nią...
- W coś ty znowu się wplątała - powiedziałam pół szeptem na wszelki wypadek gdyby mogli jednak nas usłyszeć. - Dobra pogadamy o tym w domu. Teraz udawajmy, że nic się słyszałyśmy oraz idziemy jakby gdyby nic - powiedziałam do niej. Po czym zadzwoniłam do taty. Poczekałam aż odbierze, po czym pokazałam Madeline by szła. Miałam nadzieję, że się uda.
- Byś mógł wyjechać nam naprzeciw - powiedziałam po czym wyszłam zakrętu. Gdy oni tylko nas zauważyli zamilkli i popatrzyli po sobie. Odczekałam odpowiedź taty po czym - Auto nawaliło i chciałyśmy się przejść - korciło mnie zatrzymanie się. By spytać ich wprost o czym rozmawiali. Intrygowało mnie to iż w czasie ich wypowiedź wymienili imię Mad. Jednak minęłam ich bez słowa. W głębi duszy liczyłam iż Mad też coś zrobi albo po prostu będzie sobą. Niech obrzuć Amy spojrzeniem, wszystko byle nie nawiązywała do ich rozmowy - Dobra jesteśmy jakieś trzy przecznice od domu - dodałam jeszcze kilka wskazówek. Na szczęście tata powiedział, że już wyjeżdża i nie długo będzie. Spojrzałam na Mad - Zadowolona. Zaraz będzie.
- Dobrze bo już mi się nie chce iść i tak szczerze powiedziawszy to współczuje ci Noe bo ja chociaż nie będę musiała przez tydzień patrzeć na gębę tej barbie - powiedziała Mad. Gdy spojrzałam na nią zaskoczona ta kiwnęła głową w stronę Amy i podeszła do mnie. Pokiwałam głową z niedowierzania. Czy ona nie może sobie darować.
- Ciekawe czy twoja siostra będzie mogła patrzeć na twoją gdy dowie się iż ją okłamałaś i wzięłaś udzia... Au - powiedziała Amy w stronę Mad. Gdy spojrzałam na nią ta akurat spojrzała się na tego chłopaka, z którym przyjechała Madeline. Jak on miał na imię. Jakoś na M... Przecież jeszcze przed chwilą pamiętałam.
- Lepiej siedź cicho bo niedługo to ty możesz być na miejscu Camilo - zaśmiała się Mad... Seriosly musiała wdawać się z nią w dyskusję. Przecież miałam gdzieś co ta tleniona barbie mówi. Więc czemu Mad wchodzi z nią w dyskusje. Wywróciła teatralnie oczami i spojrzałam na siostrę aby się pospieszyła. Bo na prawdę nie chce być tutaj, z nimi spotkał nas ojciec. Zwłaszcza, że jeden z nich miał tatuaże na całym ramieniu i przedramieniu. Zresztą wyglądał jak ktoś z pod ciemnej gwiazdy.
- Coś to wątpię... -  powiedziała Amy patrząc na Madeline. Jednak wyglądało to tak jakby chciała coś powiedzieć, bo nawet otworzyła usta. Jednak je zamknęła. Najwidoczniej rezygnując z tego. W sumie ciekawiło co jeszcze chciała powiedzieć.
- Amy daj spokój - odezwał się spokojnie chłopak w dredach. Patrząc na blondynkę.
- Mad choć w końcu szkoda czasu - zwróciłam się do swojej siostry. Chciałam wróć do domu. Gdzie będę mogła spokojnie zamknąć się w swoich czterech ścianach. Zresztą uważałam, że ta wymiana zdań jest bezsensowna.
- Lepiej pilnuj siostry by nie skończyła w rynsztoku - spojrzałam na Amy. Zastanawiając się czy to było kierowane do mnie czy też do Mad. W końcu można mieć ,,What". Zwłaszcza, że nie patrzyła na żadną z nas.
- Zamknij jape dziwko, bo zaraz nie będziesz taka śliczniutka - odezwała się Madeline i wyciągnęła swój scyzoryk, który dostała kiedyś od taty.
- Mad! - powiedziałam karcąco do niej łapiąc ją za ramię. W tym, czasie Mathew próbował odciągnąć Amy, która patrzyła na moją siostrę z wyraźnym wyzwaniem. Natomiast Joshua patrzył na to wszystko jakby go to nie obchodziło.
- Masz szczęście ze mam dobry humor. Cześć Mathew - odezwała się i podeszła do mnie. Nie wiedziałam co miałam zrobić z nią.
- Cześć - odpowiedział Mathew jej, po czym złapał Amy za ramię i coś jej szepnął. Gdy skończył mówić ona odpowiedziała mu również szeptem po czym go odepchnęła od siebie. Ja chciałam wyjść z tej ulicy. Miałam dość jak na jeden wieczór.
- Noelle uważaj na siebie, bo kiedyś przez Mad możesz źle skończyć o ile już Cię coś nie spotkało - zatrzymałam się pół kroku po słowach Amy. Spojrzałam na nią chcąc wyczytać z jej twarzy coś więcej. Przecież nie możliwe by wiedziała? W końcu tamten chłopak nie pamiętał mnie. Gdy spotkałam go następnego dnia. To jakim cudem ona mogła coś wiedziała o tym? Spojrzałam na siostrę jednak ta nic nie mówiła więc odwróciłam się i odeszłam. Madeline widocznie poszła za mną. Ciekawiło mnie co ona sądzi o wypowiedź Amy. Chwilę później, która minęła nam w ciszy. Ja byłam zatopiona we własnych myślach, a Madeline nie wiem. Co tam siedziało w jej głowie. W mojej... Nie dawały spokoju słowa tlenionej. Główkowałam na tym co mogły one oznaczać. Podjechał nasz ojciec..

***


Tata oczywiście pytał co tam się stało z samochodem oraz czemu tak wcześniej wyszłyśmy z imprezy. Zbyłam go, że źle się poczułam a Mad nie chciała bym wracała sama po nocy. Zresztą obiecałyśmy, że będziemy się trzymać razem. Jeśli chodzi o samochód to powiedziałam mu, że jutro rano sama zawiadomię mechanika i lawetę. Więc nie powinien on się nim przejmować. Postanowiłam mu nie mówić o ,,wypadzie" Mad. Bóg wie gdzie i co tam robiła. Jak również wolałam nie mówić iż moja siostra była świadkiem jak ktoś zginął. Już w samochodzie tata dostał SMS na ten swój drugi numer.
- Jak musisz gdzieś jechać po prostu wysadź nas pod domem. Poradzimy sobie - powiedziałam do niego. Wiedziałam już co oznacza jego wiadomość. Albo wróć za kilka godzin lub zadzwoni, że musi jednak dłużej zostać i przeprasza. I tak w kółko aż do znudzenia.
- To nie powinno zająć dużo czasu. Na pewno będę mógł cię Madeline pożegnać przed wyjazdem na obóz - zaczął mówić widziałam jak w lusterku spojrzał na moją siostrę.
- Daruj sobie te obietnice... Będziesz to będziesz, nie to nie - powiedziała patrząc przez okno. Westchnęłam cicho. Ponieważ bardzo chciałabym iż nasza rodzina była NORMALNA. Ojciec już nic nie mówił tylko wysadził nas przed domem. Patrzyłam przez jakiś czas aż samochód znika. Po czym weszłam do domu.
- Wiem, że miałyśmy pogadać ale przełożymy to na jutro, bo padam? - powiedziałam do siostry. Byłam wykończona tym dniem jedyne o czym teraz marzę to o łóżku.
- Spoko - powiedziała do mnie. Po czym doczłapałam się do pokoju. Od razu pozbyłam się z siebie tych ciuchów. Wzięłam długi prysznic. Jednak to nie pozwoliło mi się zrelaksować cały czas myślałam, co próbowała powiedzieć Amy swojej ostatniej wypowiedź. Gdy byłam pod prysznicem usłyszałam jakby coś się stłukło.
- Mad to ty? - spytałam się jednak odpowiedziała mi głucha cisza. Owinęłam się ręcznikiem i wyszłam z kabiny. Na podłodze leżała stłuczona żarówka. - Mad to wcale nie jest zabawne - powiedziałam ponownie jednak znowu cisza. Podeszłam do drzwi był zamknięte. Więc nie mogła wejść ona. Rozejrzałam się po łazience jednak. Gdy spojrzałam w lustro zobaczyłam jakby za mną stał ten chłopak. Krzyknęłam...
- Noelle wszystko w porządku? - usłyszałam głos Mad za drzwiami. Oderwałam na chwilę wzrok od lustra.
- Wszystko okej - powiedziałam do niej. Gdy ponownie zerknęłam do lusterka tam nic nie było. - Wariuje - powiedziałam szeptem. Po czym odtworzyłam drzwi i wyszłam na korytarz. - Za nim będziesz się kąpać założysz nową żarówkę bo spadła z żyrandola i się stłukła - powiedziałam do niej. Po czym poszłam do swojego pokoju gdzie przebrałam się w koszule nocą i usiadłam na łóżku. Po chwili usłyszałam szum wody. Nie wiedziałam co mam z tym zrobić. Z tą całą sytuacją. Im dłużej zwlekałam tym bardziej czułam, że zaczyna mi odbijać. Postanowiłam powiedzieć o tym wszystkim. Poczekałam aż pójdzie do siebie i policzyłam do stu dając jej czas by się ubrała albo nie wiem co. Zapukałam licząc, że nie odpowie mi. Jednak usłyszałam ,,Wejdź"
- Yyy... Nie wiem jak zacząć ale muszę z tobą pogadać, bo czuję, że wariuje - zaczęła mówić gdy weszłam. Nie wiedziałam w ogóle jak zacząć te rozmowę.
- Wariatką to byłaś zawsze także luz - odpowiedziała mi Mad i poklepała miejsce obok siebie na łóżku. Uśmiechnęłam się trochę wymuszenie do niej. Jednak usiadłam koło niej.
- To teraz powinno mnie się zamknąć w szpitalu zamkniętym - zaczęłam mówić do niej - Chodzi o to, że podczas ostatniej imprezy poszłam cię szukać. Wtedy... - przerwałam nie wiedziałam jak to ująć w słowa.
- Mów. Prosto z mostu wiem ze jestem głupia nie mówiąc ci mogłam chociaż karteczkę zostawić. Sorki - uśmiechnęła  się do mnie i złapała mnie za rękę. Co dodało mi trochę siły.
- Obawiam się, że nie umiem tego powiedzieć prosto z mostu. Lepiej ci opowiem byś zrozumiała, że mi na prawdę odbija. Tylko proszę cię nie przerywaj mi - powiedziałam do niej. Zamknęłam na chwilę oczy by uspokoić swój głos - Wyszłam cię szukać nie wiedziałam nawet gdzie miałam to robić. Więc szwendałam się po ulicy nadzieją, że usłyszę coś co mnie nakieruję. Gdy w końcu się poddałam jakiś pijany chłopak mnie zaczepił - czułam jakby każde słowo sprawiało mi ból. Jednak dłoń Mad dawała mi otuchy. - Odeszłam od niego jednak on zaczął za mną iść... zaczęłam biegnąć.... Jemu udało się mnie złapać. Mówił obrzydliwe rzeczy i nie wiem co by się stało gdyby nie pomógł mi inny chłopak. Nawet nie miałam okazji mu podziękować, bo szybko uciekł - wolałam nie mówić, że zniknął jak tylko skręcił za zakręt z którego przyszedł - Teraz w łazience w lustrze widziałam jakby ten pijany chłopak stał za mną i wyciągał w moją stronę rękę. Dlatego krzyknęłam- powiedziałam do niej i spojrzałam na siostrę wyczekująco.
- Dżizes Noelle. Nie miałam pojęcia tak mi przykro...- powiedziała Mad. Cóż nie chciałam aby się obwiniała bo ja czułam się źle z tym, że wcześniej ją obwiniałam o to. W końcu to nie jej wina, że tamten chciał zrobić co próbował. Zamiast mnie mógł spotkać inną dziewczyną. I tak jak teraz o tym myślę. To miałam dużo szczęścia. W końcu nie wiem co by się stało gdyby nie tamten chłopak.
- Nie obwiniaj się... To nie twoja wina. Równie dobrze mogłabym siebie obwiniać. Jednak to nie przyniosło żadnego skutku. Po prostu czuję, że nie daję rady z tym wszystkich. Jeszcze te przewidzenia - powiedziałam do siostry. Potrzebowała kogoś kto mi powie, że nie jest ze mną w cale tak źle. Kogoś kto mną potrząśnie i każę się ogarnąć.
- To zrozumiałe. Twój mózg próbuje sobie z tym jakoś poradzi. Stąd te przewidzenia. Na pewno miną kiedy poradzisz sobie z tym. Może powinnaś pogadać ze staruszkiem lub z jakimś terapeutą. To by ci pomogło albo bij do mnie- powiedziała do mnie. Pogadałyśmy jeszcze trochę. Jednak trzeba było kończyć bo nazajutrz, nie raczej dzisiaj. Madeline jeździe na obóz. Więc przydało by się by trochę się przespała. Mi również sen dobrze zrobi. Jakoś podczas tej rozmowy nie miałyśmy pogadać o dzisiejszym dniu. W sumie wiedziałam, że Madeline niczego złego nie zrobiła. Nie doprowadziła do śmierć tego chłopaka. Znałam ją na tyle dobrze by widzieć do czego jest zdolna. Jasne trochę przeszkadzało mi, że mnie okłamała. Jednak czy ja nie robiła tego samego od dwóch dni.

Perspektywa Madeline,k


Widziałam jak wpatrywała się we mnie moja siostra. Miałam lekką nadzieję, że to ona zacznie, ale chyba to by było na nic, bo czekała aż ja coś powiem i to by było zamknięte koło, więc wolałam się odezwać. Złapałam Mathew za rękę i pociągnęłam go ze mną.
- To ja was zostawię - powiedziała jakaś kobieta wchodząc do środka. Noelle udała, że tego nie słyszy. Widać było że czeka na wyjaśnienia czego mogłam się spodziewać.
- Cześć siostra. Sorka że mnie nie było, ale byłam w sklepie po zapasy – mówiłam dość szybko, ale Noe po prostu to olała, wiedziałam że jest zła. To było wiać na kilometr.
- Mam dość jadę do domu. Zostajesz czy wracasz? - powiedziała do mnie surowo i podkreślała każdy wyraz.
- No wypadałoby wrócić z siostra, ale pozwolisz ze się pożegnam ze znajomymi a ty sobie pogadaj z Mathew – widziałam jej minę. Oznaczało to tylko jedno. Michaelowi się nie udało. W sumie nie dziwię się ona nigdy nie lubiła podpuch. Zrobiła dość obrażoną minę i spojrzała na mnie jak na kretynkę.
- Nie zamierzam z nikim rozmawiać! Czekam w samochodzie- powiedziała do mnie po czym wyminęła nas bez żadnego słowa.
- Jak sobie wolisz – powiedziałam jeszcze ale nie byłam pewna czy mnie usłyszała. Weszłam do środka i znalazłam moją paczkę która siedziała na kanapie. Podeszłam do nich z lekkim uśmiechem.
- I jak było?- zapytał Peter.
- Później teraz spadam, Michael? – powiedziałam tylko imię, a on kiwnął przecząco głową. Ech.. wiedziałam. Nie udało mu się. Nie mam pomysłu jak z niej to wyciągnąć. Chyba będzie trzeba zacząć normalnieć i spróbować się do niej zbliżyć. Pożegnałam się i poszłam do samochodu, byłam zamyślona jak to z  Noelle wyciągnąć. Rozbudziłam się dopiero kiedy usłyszałam że Noe próbuje odpalić silnik. Za to usłyszałyśmy dziwny dźwięk, nawet jak próbowała kilka razy auto nie chciało odpalić.
- Niech to szlak... Przeklęty złom! -  powiedziała uderzając kierownice po kolejnej nie udanej próbie odpalenia samochodu. Później wyszła i zajrzała po maskę, chociaż to tylko zachowywało pozory bo ani ja ani ona nie znamy się na samochodach. Motor to co innego, ale auto.. O niee…
- Nie przejmuj się to tylko samochód. Kupi się nowy – powiedziałam podchodząc do niej po czym zachichotałam, bo próbowałam trochę rozluźnić atmosferę. Ona jednak znacząco się na mnie spojrzała.
- Nie przejmować się? Chyba zostawię to Tobie - powiedział do mnie bardzo złośliwie. Z wyraźnym podtekstem do mojego zachowywania. W tym momencie podszedł do nas Mathew. Był przystojny nawet bardzo więc od razu się na niego spojrzałam.
- Pomóc wam? - spytał się podchodząc do klap, którą automatycznie moja siostra zatrzasnęła by nie mógł nawet spojrzeć. Zachowała się w tym momencie jak idiotka i tak na nią spojrzałam.
- Nie dzięki... Przejdziemy się. Prawda Mad - powiedziała do mnie z naciskiem bym potwierdziła. Przez chwilę się wahałam, ale z jednej strony może uda mi się coś z niej wyciągnąć.
- Tak to prawda spacer dobrze nam zrobi. A poza tym musimy sobie coś wytłumaczyć, wiec dzięki i mam nadzieje że do zobaczenia - mówiłam patrząc się na moją siostrę. Widziałam ulgę Noelle i aż zachciało mi się śmiać czy ona naprawdę sądziła że ją zostawię? Przecież nawet nie zna drogi
- Jak tam wolicie. Jasne miejmy nadzieję, że następnym razem odbędzie się bez takich atrakcji - powiedział Mathew w moją stronę. Później spojrzał na Noe - Miło było poznać.
- Mnie również – Poczekałyśmy aż odjedzie w tej samej chwili sis zamknęła auto i skierowała się w stronę drogi do domu. Po paru krokach zatrzymała się i spojrzała na mnie - Fajnie, że jednak zdecydowałaś się mi towarzysz. Jednak proszę ci byś nie próbowała cokolwiek wyjaśniać i tłumaczyć - powiedziała. Podeszłam do niej. - Eh... Nie rzucaj mnie na głęboką wodę. I nie proś mnie bym ci powiedziała o co chodzi... nie chce o tym rozmawiać - powiedziała do mnie po chwili ciszy, już trochę spokojniej.
- Dobra, ale na mnie możesz liczyć o tym pamiętaj. I tak btw to ojciec mi kazał się dowiedzieć - powiedziałam do niej, a ta na mnie spojrzała zaskoczona zatrzymując się gwałtownie.
- Cóż możesz mu odpowiedź, że jestem dużą dziewczynką i umiem sobie radzić ze swoim problemami – powiedziała zamyślona- To jak ty Mathew jesteście razem czy po prostu do niego świrujesz – próbowała zmienić temat jak już doszłyśmy dość daleko.
- Nie no coś ty, to znajomy a oryginalnie to poznałam go przed momentem wiec nie. Chociaż faktem jest to, że jest ciachem - powiedziałam w końcu. Zachichotała a ja na nią spojrzałam. Tak kiedyś od razu bym do niego zarywała, ale mam dziwne przeczucia co do niego i wolę poczekać. Może los znowu nas złączy. Wtedy zacznę.
- To dlatego go trzymałaś za rękę, bo dopiero co go poznałaś? – powiedziała nie wierząc mi.
- Oj nie ważne i tak nie uwierzysz, ze mi pomógł - puściłam jej oczko. Po czym gwałtownie stanęłam zatrzymując wyciągnięta ręką Noelle po czym pokazałam, że ma być cicho i wskazała trójkę rozmawiających ludzi. Był tam Mathew, Amy i jak się nie mylę to Joshua. Przynajmniej tak usłyszałam.
- Czyś ty już zgłupiała do reszty?! - powiedział chyba Mathew. Widać było, że był bardzo wkurzony, bo jego głos był wzburzony i kryło się w nim coś złowieszczego.
- Przecież nikt nie widział? Więc o co tyle hallo - widocznie Amy nie miała sobie nic do zarzucenia. Dopiero teraz skojarzyłam o czym rozmawiają. Mówili o tym wyścigu i o tym że Amy coś szeptała zanim był wypadek. Byłam bardzo ciekawa co z tego wyniknie.
- No oczywiście nic się nie stało. Tylko zginął Camilo - gdy odezwał się trzeci spojrzała na mnie Noelle. Chyba już się domyślała że ja wiem o czym rozmawiają.
- Nie chciałam by zginął... Zresztą to nie było przeznaczone dla niego tylko ... – Nie słyszałam dalej, ale podejrzewałam dla kogo. Oczywiście że dla mnie. Aż ciarki mnie przeszły gdy o tym pomyślałam.
- Nie ważne dla kogo, nie powinnaś w ogóle tego robić w publicznym miejscu. Znasz zasady? Zresztą Camilo był naszym przyjacielem - głos Mathew się nie zmieniał.
- Oraz zarząd nie będzie zadowolony. Gdy ich poinformuje  o zdarzeniu, bo muszę to zrobić. Camilo był jednym z nas - powiedział Joshua. Zastanawiałam się o czym oni plotą w tym momencie, ale z drugiej strony co mnie mogło to interesować.
- Śmiało leć do nich, bo nie zdążysz. Chętnie usłyszą, że nawaliłeś i dopuściłeś do śmierć kolegi. Zresztą pewnie zainteresuję ich fakt, że ta cała Madeline i Katy widziały całe zdarzenie. Pewnie będą chcieli zająć się nimi - powiedziała Amy typowym dla siebie tonem głosu. W tym momencie miałam już dość o czym oni gadają? Chciałam podejść i prosto w twarz wykrzyczeć Mathew że coś ukrywa, ale powstrzymywała mnie tylko ta cała Amy i to że obok stoi Noelle.
- Joshua. Amy ma rację. Lepiej będzie powiedzieć, że to był zwyczajny wypadek. Przecież, żadne z nas nie chce by w mieście pojawiły się Tygrysy - powiedział Mathew. A siostra złapała mnie za rękę i pociągnęła do tyłu. Gdy nie mogli nas usłyszeć Noelle spojrzała na mnie...
- W coś ty znowu się wplątała - powiedziała pół szeptem na wszelki wypadek gdyby mogli jednak nas usłyszeć. - Dobra pogadamy o tym w domu. Teraz udawajmy, że nic się słyszałyśmy oraz idziemy jakby gdyby nic – mówiła dalej. Po czym zadzwoniła do taty. Poczekała aż odbierze, po czym pokazała mi bym szła koło niej.
- Byś mógł wyjechać nam naprzeciw - powiedziała po czym wyszłyśmy za zakrętu. Gdy oni tylko nas zauważyli zamilkli i popatrzyli po sobie. W tym momencie już nie słuchałam Noelle tylko patrzyłam na całą trójkę. Na Mathew zawiesiłam wzrok najdłużej a ten trochę się zmieszał. Noe zerkała na mnie a gdy skończyła rozmawiać zapytała. - Zadowolona. Zaraz będzie.
- Dobrze bo już mi się nie chce iść i tak szczerze powiedziawszy to współczuje ci Noe bo ja chociaż nie będę musiała przez tydzień patrzeć na gębę tej barbie – powiedziałam, a Noelle spojrzała na mnie zaskoczona. Pokazałam na Amy. Pokiwała głową z niedowierzania.
- Ciekawe czy twoja siostra będzie mogła patrzeć na twoją gdy dowie się iż ją okłamałaś i wzięłaś udzia... Au - powiedziała Amy. Noe spojrzała na nią ta akurat spojrzała się na Mathew.
- Lepiej siedź cicho bo niedługo to ty możesz być na miejscu Camilo – zaśmiałam się...I widziałam jak moja siostra wywróciła oczami i spojrzała na mnie pośpieszając mnie.
- Coś w to wątpię... -  powiedziała Amy patrząc na mnie. Chciała jeszcze coś dodać, ale tak jakby ugryzła się w język.
- Amy daj spokój - odezwał się spokojnie chłopak w dredach. Patrząc na blondynkę.
- Mad choć w końcu szkoda czasu - zwróciła się do mnie Noe.
- Lepiej pilnuj siostry by nie skończyła w rynsztoku – Noelle w tym momencie spojrzała na Amy, a ja nie wytrzymałam. Na mnie może jeździć ale od mojej rodziny wara.
- Zamknij jape dziwko, bo zaraz nie będziesz taka śliczniutka - odezwałam się  i wyciągnęłam swój scyzoryk, który dostałam kiedyś od taty. Podeszłam do niej.
- Mad! - powiedziała karcąco do mnie Noelle i łapiąc mnie za ramię. W tym, czasie Mathew próbował odciągnąć Amy, która patrzyła na moją siostrę z wyraźnym wyzwaniem. Natomiast Joshua patrzył na to wszystko jakby go to nie obchodziło.
- Masz szczęście ze mam dobry humor. Cześć Mathew - odezwałam się po chwili namysłu i podeszłam do siostry.
- Cześć - odpowiedział chłopak, po czym złapał Amy za ramię i coś jej szepnął. Gdy skończył mówić ona odpowiedziała mu również szeptem po czym go odepchnęła od siebie.
- Noelle uważaj na siebie, bo kiedyś przez Mad możesz źle skończyć o ile już Cię coś nie spotkało – usłyszałyśmy Amy a Noelle zatrzymała się pół kroku po tych słowach. Spojrzała na mnie a ja zastanawiałam się czy to że coś się stało Noelle to moja wina? Ale jak kiedy? Czy aż taką złą siostrą jestem? Nie chciałam nawet myśleć o tym wszystkim, ale wiedziałam jedno Amy jest w to zamieszana, więc jak tylko się dowiem jak ona się w to wplątała będzie trupem. Chwilę później, która minęła nam w ciszy. Podjechał nasz ojciec..

***

Tata oczywiście pytał co tam się stało z samochodem oraz czemu tak wcześniej wyszłyśmy z imprezy. Noelle nie chciała się tłumaczyć i tylko go zbyła, a że mówiłam że będę się z nią trzymała to też wróciłam.
- Jak musisz gdzieś jechać po prostu wysadź nas pod domem. Poradzimy sobie – powiedziała Noelle do ojca gdy ten dostał sms’a. Od razu pomyślałam o tym że znowu nas zostawi. Z jednej strony nie chciałam tego, ale z drugiej jednak lubię mieć luz i odpowiadało mi to że byłyśmy same.
- To nie powinno zająć dużo czasu. Na pewno będę mógł cię Madeline pożegnać przed wyjazdem na obóz - zaczął mówić i zerknął na mnie w lusterko a ja tylko obrażona odwróciłam wzrok w szybę i las za nią.
- Daruj sobie te obietnice... Będziesz to będziesz, nie to nie – powiedziałam patrząc w dal. Chciałabym żeby nie musiał wyjeżdżać, żeby został z nami. Ojciec już nic nie mówił tylko wysadził nas przed domem. Nie chciałam żeby nas znowu zostawiał. Nie przyznaje się, ale po prostu za nim tęsknię, dlatego tak odwalam, żeby musiał na mnie zwrócić uwagę.
- Wiem, że miałyśmy pogadać, ale przełożymy to na jutro, bo padam? - powiedziała do mnie Noelle, kiedy weszła do domu.
- Spoko - powiedziałam do niej i poszłam do siebie. Usiadłam na łóżku z telefonem i napisałam do Petera.
„Hejo. Masz numer do Mathew?”
Po chwili dostałam odpowiedź twierdzącą z numerem nowo poznanego chłopaka. Już miałam dzwonić kiedy usłyszałam krzyk mojej siostry. Zeskoczyłam z łóżka i pobiegłam jak najszybciej do Niej.
- Noelle wszystko w porządku? – wrzasnęłam zza drzwi bo były zamknięte
- Wszystko okej – powiedziała i wyszła do mnie na korytarz. - Za nim będziesz się kąpać założysz nową żarówkę bo spadła z żyrandola i się stłukła - powiedziała do mnie, a ja ją zmierzyłam wzrokiem czy na pewno wszystko w porządku. Nic jej nie było więc wróciłam się po moje piżamy i poszłam się opłukać. Wilgotne włosy związałam w kucyka i ubrałam się w piżamę. Wróciłam do siebie i złapałam komórkę. Napisałam do motocyklisty i czekałam na odpowiedź. Dostałam ją dość szybko.
„Cześć. Mam nadzieję że nie zniechęciła cię do mnie ta wymiana zdań z Amy.” 
 Uśmiechnęłam się i napisałam, że nie oraz podziękowałam mu za spędzony czas. Po chwili zapytał mnie czy kiedyś się spotkamy, a ja zaczęłam prawie skakać na łóżku ale przypomniało mi się że jadę na obóz więc to spotkanie może być dopiero za tydzień i tak mu napisałam, a ten stwierdził że nie widzi problemu. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi. Wiedziałam że to Noelle i ją zaprosiłam.
- Yyy... Nie wiem jak zacząć ale muszę z tobą pogadać, bo czuję, że wariuje - zaczęła mówić siostra gdy weszła. Widziałam że nad czymś się zastanawia.
- Wariatką to byłaś zawsze także luz – odpowiedziałam rozluźniając atmosferę i poklepałam miejsce obok siebie na łóżku. Uśmiechnęła się trochę wymuszenie, ale usiadła koło mnie.
- To teraz powinno mnie się zamknąć w szpitalu zamkniętym – zaczęła mówić, a ja przewróciłam wzrokiem - Chodzi o to, że podczas ostatniej imprezy poszłam cię szukać. Wtedy... - przerwała na chwilę.
- Mów. Prosto z mostu wiem ze jestem głupia nie mówiąc ci mogłam chociaż karteczkę zostawić. Sorki - uśmiechnęłam się do niej i złapałam ją za rękę. Zawsze tak robiłam gdy wiedziałam że będzie poważna rozmowa.
- Obawiam się, że nie umiem tego powiedzieć prosto z mostu. Lepiej ci opowiem byś zrozumiała, że mi na prawdę odbija. Tylko proszę cię nie przerywaj mi - powiedziała do mnie. Zamknęła na chwilę oczy  - Wyszłam cię szukać nie wiedziałam nawet gdzie miałam to robić. Więc szwendałam się po ulicy z nadzieją, że usłyszę coś co mnie nakieruję. Gdy w końcu się poddałam jakiś pijany chłopak mnie zaczepił. Odeszłam od niego jednak on zaczął za mną iść... zaczęłam biec…Jemu udało się mnie złapać. Mówił obrzydliwe rzeczy i nie wiem co by się stało gdyby nie pomógł mi inny chłopak. Nawet nie miałam okazji mu podziękować, bo szybko uciekł. Teraz w łazience w lustrze widziałam jakby ten pijany chłopak stał za mną i wyciągał w moją stronę rękę. Dlatego krzyknęłam- opowiedziała mi a ja chciałam walnąć głową w ścianę bo wiedziałam że to moja wina.
- Dżizes Noelle. Nie miałam pojęcia tak mi przykro...- wydusiłam w końcu. Nie wybaczę sobie tego. Gdybym zostawiła chociaż karteczkę, ale nie ja jestem idiotką i egoistką. Nie wiem jak ja spojrzę teraz sobie w oczy.
- Nie obwiniaj się... To nie twoja wina. Równie dobrze mogłabym siebie obwiniać. Jednak to nie przyniosło żadnego skutku. Po prostu czuję, że nie daję rady z tym wszystkich. Jeszcze te przewidzenia - powiedziała do mnie bo chyba zauważyła że zaczęłam siebie obwiniać.
- To zrozumiałe. Twój mózg próbuje sobie z tym jakoś poradzić. Stąd te przewidzenia. Na pewno miną kiedy poradzisz sobie z tym. Może powinnaś pogadać ze staruszkiem lub z jakimś terapeutą. To by ci pomogło, albo bij do mnie - powiedziałam do niej, by dodać jej trochę otuchy. Pogadałyśmy jeszcze trochę. Jednak trzeba było kończyć bo nazajutrz, nie raczej dzisiaj, jadę na obóz. Jakoś podczas tej rozmowy nie miałyśmy pogadać o dzisiejszym dniu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze są Moderowane... To znaczy, że za nim pojawią się na blogu muszą przejść przez nasz rączki... Jest to włączone tylko z jednego powodu aby komentarz nawiązywały do danego postu. Wszelkie inne sprawy prosimy załatwiać na czacie :)