Rozdział 2
Perspektywa Noelle
Oprowadzenie zajęło nam pierwszą lekcję nawet dobrze bo to było wychowanie fizyczne. Nie przepadałam tego przedmiotu gdyż byłam delikatnie mówiąc lekko niezdarna. Czasem wylewałam zupę na różnych ludzi. Zatrzymaliśmy się przed głównym wejściem. Było tutaj sporo ludzi.
- W sumie to na tyle oprowadzenia pokazaliśmy wam chyba wszystko co trzeba – powiedział jeden z nich nie mogę z nic skojarzyć który jest kto. Choć jeden miał rude włosy, a drugi brązowe. To nie mogłam przypisać imion do twarzy.
- Dziękuje – opowiedziałam do nich i lekko oraz dyskretnie szturchnęłam moją siostrę. Aby również podziękowała... W końcu ojca ciągle nie ma i ktoś musi wpoi jej zasady dobrego wychowania. Jednak z każdym dniem odczuwałam, że przegrywam te walkę z jej opryskliwością. Eh... Najchętniej nie raz bym dała jej po głowię. Boję się każdego dnia co z niej wyrośnie. Ani to się uczy, ani miłe... Czasem w złość jej mówię, że takim zachowaniem prowadzi do tego iż będzie ulice sprzątać.
- Ej... Noo dzięki – powiedziała do nich. Byłam ciekawa co dodała sobie w myślach. Za dobrze ją znałam, żeby wierzyć w to iż nic nie dopowiedziała. Przecież to chodząca baza złośliwość.
- Nie ma za co. Co macie teraz – powiedział brunet wdawało mi się, że to jest Xavier. Lecz nie byłam pewna stu procentach. Więc się nie odzywałam do nich po imieniu nie chciałam zaliczyć w toby już pierwszego dnia, że pomyliłam imiona. Spojrzałam na swój plan lekcji aby upewnić się co mam
- Ja mam Psychologie – powiedziałam do nich chowając plan do bocznej kieszeń plecaka.
- Algebrę – powiedziała Madeleine. Ucieszyłam się, że miała właśnie taki przedmiot pierwszego dnia. Gdyż wiedziałam, że nie przepadała z nim za specjalnie. Gdyż on wymagał o niej wkładu i myślenia. Czego ona nie robi bo jej się nie chce.
- Noelle jak chcesz możesz iść ze mną bo również mam Psychologie, Madeleine możesz iść z Drago ma po drodze jak chcesz – powiedział znowu Xavier. Fajnie, że na pierwszej lekcji będzie ktoś kogo już poznałam. Przynajmniej będzie trochę mniej krępująco niż jakby wszyscy byli nowymi.
- Jak chcesz to możesz – potwierdził słowa Xaviera Diego, a mi kamień serca spadł iż udało mi się nawet myślach nie pomylić ich imion.
- Nie dzięki... Sama trafię wykonaliście swoją prace – powiedziała moja urocza siostra. BOŻE CO JA CI ZROBIŁAM!! ŻEŚ MNIE TAK UKARAŁ!!! Powiedziałam w swoich myślach, a raczej wykrzyknęłam. Czy ona nie umie być miła dla tych, którzy chcą być MILI dla niej. Najwidoczniej nie... Coś czuję, że jeszcze dzisiaj będę nie raz za nią się wstydzić. To wszystko winna ojca gdyby pracował jak normalny ojciec i wychowywał nas jak przystało na ojca. To pewnie by Madeleine była normalniejsza, a ja nie musiałabym się za nią wstydzić. Przeprosiłam za nią już drugi raz tego dnia oraz zgodziłam się pójść z Xavierem pod klasę. Diego poszedł z nami kawałek. Lecz szybko skręcił w lewo. Dobrze dogadywało mi się z Xavierem. Mieliśmy wiele wspólnych tematów. Jednak nie chciałam się przed nim zbytnio otwierać. Ciągle nie zbyt ufałam ojcu, że tutaj zamieszkamy na stałe. Każdej chwili spodziewałam się, że powie: ,,Dziewczynki za tydzień musimy się przeprowadzić gdyż moja firma przenosi mnie''. To jego stałe słowa. Gdy byliśmy po klasą, którą już wcześniej mieliśmy do Xaviera podeszło kilka osób aby się przywitać miałam ochotę stanąć gdzieś z boku. Jednak chłopak mnie mile zaskoczył, bo gdy witał się z pierwszą osobą to mnie przestawił. I tak przy każdej kolejnej w głowię mojej coraz więcej imion się kręciło. Gdy dzwonek zadzwonił byłam tak zdezorientowana tymi nagłym przypływem imion, że pierwszej sekundzie nie mogłam powiedzieć czy to nie kolejne lekcję. Krótko po dzwonku przyszła nauczycielka. Miała jasne włosy, a grzywkę spięła wysoko wsuwką do włosów. Reszta spokojnie opadała jej na ramiona. Prócz tych jasnych włosów co dało się zauważyć typowe dla nauczyciela okulary oraz mały spiczasty nosek. Po za tymi kilkoma szczegółami to jej ogólna postawa była szczupła. Lekcja minęła szybko i przyjemnie. Nauczycielka umiała zaangażować klasę w zajęciach. Później po tej lekcji wyszłam z klasy. Chciałam iść na kolejną lekcję lecz usłyszałam doskonalę znany mi słowa.
- Nowa!- jak ja kocham to określenie. Wcale nie jest szufladkowe. Zatrzymałam się i spojrzałam na dziewczynę. Która idealne pasowała by na cheerlidelkę, pewnie nią była. Miała blond włosy i niebieskie oczy. Próbowałam sobie przypomnieć jej imię ... Chyba tak Kristeena.
- Noelle – powiedziałam do niej gdy tylko powiedziałam swoje imię. Wyglądała na zaskoczona oraz zmieszana ale szybko założyła jedną ze swoich masek. Obojętność i uśmiechu na twarz.
- Tak wiem przepraszam. Chciałam się ciebie spytać czy po szkolę chciałabyś pójść ze mną i paroma osobami do pizzerii – słuchałam jej lecz gdy usłyszałam zmarszczyłam brwi. Zastanawiałam się, czemu zaprasza mnie.
- Może innym razem – powiedziałam do niej. Oczywiście wszędzie węszę jakiś postęp. Jakby to powiedziała Madeleine. Jednak nie pierwszy raz jestem nowa i wiem czego na pewno nie powinno się robić pierwszego dnia. Ufać ludziom... Później miałam Język angielski. Omawiali jakąś książkę, której nie przeczytałam. Na szczęście nauczycielka była wyrozumiała. Jednak na początku lekcji chciała aby trochę powiedziała o sobie. Nie cierpiałam tego... Jednak coś wymyśliłam kilka słów. Siedziałam i słuchałam jak inni wypowiadają się na temat tej książki. Dzisiaj po szkolę wstąpię do biblioteki obiecałam sobie, kiedy szłam korytarzem. Poszłam na lunch, nie daleko stołówki dojrzałam Madeleine.
- Jak tam? Zjemy razem lunch – powiedziałam od niej. Uśmiechnęłam się do niej. Byłam ciekawa jak minął dzień.
- Znośnie... Nie. Noelle nie zawsze musimy robić wszystko razem skoro jesteśmy bliźniaczkami – powiedziała do mnie. Kiedyś sama chciała robić wszystko razem. Było mi trochę przykro ale westchnęłam gdyż jej już nie było. Ponieważ odeszła w stronę gruby ludzi... Spojrzałam na nich nie wyglądali najgorzej. Chciałam z nią porozmawiać ale może w domu uda mi się. Jak nie to trudno przyczaiłam się do samotność.
- Cześć Noelle. Prawda? Zjesz z nami – powiedział jedna z Pertheina z którą miałam ostatnią lekcją. Miała różowe włosy dla tego ją zapamiętałam. Było z nią kilka osób.
- Tak chętnie – powiedziałam do niej. Nie będę próżnować też zjem dla odmiany z innymi ludźmi. Usiadaliśmy razem przy wolnym stoliku. Zauważyłam, że choć tutaj jej kucharka to i tak każdy ma własne śniadanie. Dziewczyna wyjaśniła, że wtorki każdy nosi własne, gdyż podają tak zwane Pyszne Tacco. Które nie jest pyszne, ani nie można nazwać tacciem. Po chwili do naszego stolika dosiedli się Xavier i Diego.
- Poznałaś już moich braci? Prawda?
- Tak - powiedziałam choć byłam bardzo zaskoczona tym, że to jej bracia. O raz, że oni to bracia. W sumie trochę są podobni do siebie.
- Oprowadzaliśmy Noelle i jej siostrę – powiedział Diego. Zauważyłam, że Pertheina jest w szoku. Choć mówiłam na lekcji, że mam siostrę. Kiedy otwierała usta aby coś powiedzieć.
- Tam siedzi – nie dałam jej wypowiedzieć. Przy okazji spojrzałam na Madeleine. Jak siedzi ze swoimi znajomymi. W sumie pasuję do nich, bardziej niż ja do niej. Eh... Podobno przeciwieństwa się przyciągają. Według mnie jest inaczej odpychają bo nie mogą znaleźć wspólnych tematów. Do rozmowy. Lunch minął szybko dowiedziałam się, że Pertheina, Diego i Xavier to trojaczki oraz, że mam teraz lekcje z nimi. Po tej lekcji były jeszcze trzy. Czyli w sumie cztery minęły szybko lecz początek był bardzo podobny. Na jednej z przerw powiedziałam Kristeena, że jutro po szkolę ja ją zapraszam jeśli może oczywiście się zgodziła. Zaprosiłam również trojaczki, ba bardzo ich polubiłam oraz teraz nie chce być odludkiem. Po zajęciach poczekałam przy samochodzie za moją kochaną siostrzyczkę. Choć było dawno po dzwonku ona jeszcze nie wyszła. Już miałam chęć wejść i jej szukać gdy dojrzałam ją jak idzie w moją stronę z dwójką chłopaków.
- Gdzie tak długo byłaś lekcje dawno się skończyły? Wsiadaj szybko bo muszę jechać jeszcze do biblioteki – powiedziałam do niej. Nie interesowało mnie to, że była z nimi oraz to iż znowu jej matkuję. Nawet nie słuchałam jej wypowiedzi. Wsiadałam do samochodu. Madeleine nic nie zrobiła z moich słów. Więc zatrąbiłam raz i otworzyłam okno.
- Jeśli zaraz nie wsiądziesz będziesz szła pieszo – zagroziłam jej. Dopiero wtedy wsiadła ale z wielkim ale i tysiącem obraźliwych komentarzy. Wyjechałam ze szkoły nie rozmawialiśmy ze sobą. Dopiero ja się odezwałam pod biblioteką.
- Jak chcesz to zostań długo nie będę, a jak chcesz możesz wejść i coś sobie wypożyczyć. - zwróciłam się do niej. Tak wiem, wierzę w garbate anioły, że Madeleine zacznie czytać. Rzeczywiście nie byłam długo bo od razu znalazłam książkę, którą wypożyczyłam i wróciłam do domu. Od biblioteki do domu nie była daleka droga więc po około ośmiu minutach parkowałam pod domem. Weszłam do domu i odstawiłam torbę przed pokoju.
- Za godzinę będzie obiad. Będę walić w drzwi do czasu aż nie ściszysz muzyki i nie zejdziesz – powiedziałam do niej udając się do kuchni. Tak jak mówiłam obiad był punktualnie i o dziwo Madeleine również. Właśnie nakładałam talerze na stół kiedy weszła do kuchni.
Perspektywa Madeline
Oprowadzanie zżarło nam całą pierwszą godzinę w sumie to mi to pasowało. W-F nie jest moją mocną stroną, ale na pewno jest lepiej niż u Noelle, bo ona jest typową niezdarą, a ja chociaż umiem biegać nie potykając się o własne nogi. Rozejrzałam się i zauważyłam że jesteśmy przed szkołą. Spojrzałam na moją siostrzyczkę, która akurat podziękowała chłopakom za tą całą rąbaną paplaninę. Poczułam jak próbuje mnie lekko szturchnąć a ja spojrzałam na nią jak na idiotkę.
- Ej... Noo dzięki – powiedziałam do chłopaków z ironią. Blee żygać mi się chce. Po co w ogóle jest takie coś jak być uprzejmym czy miłym przecież to obleśne.
- Nie ma za co. Co macie teraz? – powiedział Xavier. Spojrzałam na złożoną karteczkę i się skrzywiłam. Nienawidzę tego.
- Algebrę – powiedziałam z niesmakiem, ale po chwili pomyślałam o wagarach. Nie chciałam od pierwszego dnia omijać zajęć ale coś czuję że od razu by zauważyli.
- Noelle jak chcesz możesz iść ze mną bo również mam Psychologie, Madeleine możesz iść z Drago ma po drodze jak chcesz – powiedział znowu Xavier.
- Jak chcesz to możesz – potwierdził słowa kolegi Diego.
- Nie dzięki... Sama trafię wykonaliście swoją prace – powiedziałam z jadem w głosie. Noelle przeprosiła za mnie chłopaków a ja się odwróciłam i odeszłam. Miałam gdzieś to co oni gadają. Poszłam w stronę chemicznej klasy ale nie było już grupki którą wcześniej zobaczyłam. Zadzwonił dzwonek, a ja udałam się powolnym krokiem w stronę klasy od algebry. Lubię się spóźniać na lekcje, albo w ogóle na nie chodzić. Zapukałam do klasy i weszłam nie czekając na odpowiedź.
- O panna Lively. Jak miło że zaszczyciłaś nas swoją obecnością. – usłyszałam nauczyciela, a był nim dość stary mężczyzna z kozią bródką, i okularami tak jakby z Harrego Pottera.
- Taaa. Jakże miło. – odezwałam się z ironią i nie zwracając na niego uwagi usiadłam z tyłu klasy. Dopiero teraz zauważyłam że jest tutaj jeden z tych chłopaków spod chemicznej. Siedział ławeczkę przede mną, więc wzięłam kartkę z zeszytu i złożyłam ją na trzy. Napisałam moim długopisem na niej:
Hej jestem Madeline a ty? Widziałam Cię wcześniej z taką dziewczyną.
Przerzuciłam ją przez jego ramie a on aż podskoczył na krześle. Prawie parskłam śmiechem, ale w ostatnim momencie powstrzymałam się. Po chwili dostałam odpowiedź:
Cześć. Tak wiem też Cię zauważyłem. Po tej lekcji idę na fajkę przyjdź na parking to pogadamy. Peter
Nie odpisywałam mu już, tylko się do siebie uśmiechnęłam. Zapatrzyłam się za okno na ludzi i samochody które mijały budynek. Nie zauważyłam jak lekcja się skończyła dopóki mój nowy kolega nie pomachał mi ręką przed twarzą.
- Idziesz? – zapytał z uśmiechem. Pokiwałam głową i szybko się spakowałam. Kiedy doszliśmy do parkingu stała tam reszta grupki z którą Peter był rano. Podchodząc do nich uśmiechnął się i mnie przedstawił.
- To jest Madeline, a to jest Steven i Alexis.
- Cześć. To ty jesteś tą nową? Miło nam Cię poznać. – Uśmiechnęła się dziewczyna ubrana na Emo. Kiwnęłam głową i spojrzałam na Petera który otwierał akurat papierosy. Zerknął na mnie i lekko się uśmiechnął.
- Palisz? – zapytał podając mi paczkę. Wzięłam jedną fajkę i wyciągałam już swoją zapalniczkę, kiedy Pet mi już podał swoją.
- Dzia. – odezwałam się oddając mu ją. Oczywiście nie zdążyliśmy wypalić przed dzwonkiem, więc zostałam jeszcze z brunetem parę minut, a Steven i Alexis udali się na technologię. Z naszej rozmowy dowiedziałam się, że są oni razem i tylko Peter nikogo nie ma, ale ma kogoś na oku spoza miasta. Są bardzo sympatycznymi osobami. Chyba że tylko dla mnie, ale wątpię.
- Co masz teraz? – zapytał Peter wyrzucając wypaloną końcówkę papierosa do kosza. Po chwili zrobiłam to samo.
- Bodajże angielski, ale nie chce mi się. – odpowiedziałam zmęczona
- To chodź. – złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę wejścia na dach. Uśmiechnęłam się przez chwilę i z chęcią udałam się z Nim. Nie wiem ile tam siedzieliśmy, ale było naprawdę miło. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Naprawdę poczułam się ważna przy Peterze, był ideałem chłopaka, ale nie w moim. Niestety a raczej stety przeszły nam lekcje aż do lunchu na wygłupach. Rozstałam się z Peterem na korytarzu, bo chciał znaleźć swoją grupę. Weszłam jeszcze do toalety i poprawiłam włosy. Wzięłam do buzi gumę miętową do żucia żeby Noelle nie wyczuła papierosów i udałam się do świetlicy. Przed wejściem podeszła do mnie, moja siostra.
- Jak tam? Zjemy razem lunch – zapytała mnie z lekkim znudzeniem i zaśnięciem.
- Znośnie... Nie. Noelle nie zawsze musimy robić wszystko razem skoro jesteśmy bliźniaczkami – powiedziałam do niej i odeszłam do stolika grup Petera. Dosiadłam się do nich i zaczęłam z nimi rozmawiać.
- Dzisiaj o 22? – zapytała Alexis. Nie miałam pojęcia o co im chodzi.
- No o tej powinno być dobrze. – odpowiedział brunet którego poznałam najwcześniej. – Madeline a może ty też się z nami przejedziesz na impreze? Dzisiaj o 22 do mojego znajomego? – zwrócił się do mnie.
- No w sumie ok., ale mojej siostrze ani słowa. Nie lubi gdy chodzę na jakiekolwiek imprezy. Jak dla niej powinnam tylko siedzieć i się uczyć, a mnie to nudzi. – szepnęłam im i spojrzałam w stronę Noelle która siedziała z jakimiś ludźmi.
- nie chce mi się iść na zajęcia idziemy na spacer po mieście kocie? – zapytał Steven swoją dziewczynę i pocałował ją w Polik. Ta pokiwała głową i zebrali się, a ja z Peterem od razu za nimi. Nam też nie chciało się iść na lekcje, ale na chemie by się przydało, bo Peter ją uwielbia, a mamy ją razem. Weszliśmy do Sali i usiedliśmy razem w ostatniej ławce. Pani profesor była zadowolona, że Peter w końcu nie siedzi sam i może robić eksperymenty, więc od razu dostaliśmy jeden. Na późniejszą lekcje znowu nie poszliśmy bo siedzieliśmy w Sali od w-fu i patrzyliśmy jak rozgrywają się zawody. Lekcje się skończyły, a ja zostałam jeszcze przez parę minut wypalając papierosa. W tym momencie wrócił Steven, bo Alexis pojechała już z kuzynką do domu. Siedzieliśmy na ławeczkach, a gdy już wypaliłam odprowadzili mnie na parking. Weszliśmy na niego śmiejąc się.
- Gdzie tak długo byłaś lekcje dawno się skończyły? Wsiadaj szybko bo muszę jechać jeszcze do biblioteki – powiedziała do mnie Noelle wściekła, ale miałam ją gdzieś i nadal rozmawiałam z chłopakami. Usłyszałam nagle że moja siostrzyczka zatrąbiła i otworzyła okno.
- Jeśli zaraz nie wsiądziesz będziesz szła pieszo – zagroziła mi. Dopiero wtedy wsiadłam ale najpierw pożegnałam się z kolegami. Wyjechałyśmy z parkingu. Podjechałyśmy pod bibliotekę.
- Jak chcesz to zostań długo nie będę, a jak chcesz możesz wejść i coś sobie wypożyczyć. - zwróciła się do mnie Noelle, ale nawet jej nie odpowiedziałam po prostu założyłam słuchawki i zaczęłam słuchać muzyki.. Rzeczywiście nie była długo bo po paru minutach przyszła i wróciłyśmy do domu. Weszłam do domu i udałam się do sypialni. Jeszcze przed tym usłyszałam:
- Za godzinę będzie obiad. Będę walić w drzwi do czasu aż nie ściszysz muzyki i nie zejdziesz.
Miałam tego dość. Muszę być milusia żeby nie zauważyła mojego zniknięcia w nocy. Właśnie nakładała na talerze kiedy weszłam do kuchni.
Ja chce następny rozdział 😏
OdpowiedzUsuńHej!
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam i ciekawie się zapowiada, dobrze, że mam jeszcze trochę zaległości, to nie musze czekać na kolejny ;D
Zauważyłam sporo literówek i gdzieniegdzie błędy składniowe, ale nie przejmuj się ;)
Opowiadanie na razie mi się podoba poza jednym: trochę wkurza mnie jak bohaterki tak narzekają ciągle jedna na drugą, wiadomo, że rodzeństwo nie zawsze musi się uwielbiać, ale bez przesady ;)
Lecę dalej i pozdrawiam :**
Juliet
PS. Dziękuję za dodanie do tej listy, jest mi niezmiernie miło ;) Ja też Cię już dodałam :)