Rozdział 3
Perspektywa Madeline
Po
zjedzeniu obiadu poszłam do siebie. Oczywiście nie sprzątałam, bo
i po co. Włączyłam muzykę na maxa ją pogłaśniając i
wyciągnęłam z szafki obok biurka moje książki. Fakt że każdy
myśli że się nie uczę jest trochę nie fajny, ale stwierdziłam
że nie mogę być do tyłu z lekcjami i czytam tematy do przodu żeby
coś się nauczyć. W końcu jakim cudem wydostaje się z jedynek na
tydzień przed zakończeniem semestru lub roku szkolnego? No właśnie
ale nikt o tym wiedzieć nie musi.
Około
godziny 19 wzięłam mój szary dres i koszulkę z napisem „Let it
rock” i wzięłam prysznic. Włosy wysuszyłam i wyprostowałam.
Makijażu nie robiłam, żeby Noelle nie skojarzyła że chce się
wykraść. Toaleta zajęła mi około godziny więc była 20. Zeszłam
do kuchni biorąc butelkę wody mineralnej i spojrzałam w stronę
salonu gdzie na kanapie siedziała moja siostra i czytała jakąś
zapewne nudną lekturę.
-Ja
idę spać. Dobranoc siostrzyczko. –
powiedziałam od niechcenia, a ta tylko spojrzała na zegarek i
pokiwała lekko głową. Udałam się szybkim krokiem do siebie i
przebrałam się w skórzaną spodniczkę z granatowymi wstawkami,
granatowy gorsecik i skórzaną czarną kurtkę. Cały ten strój
zakończyłam naszyjnikami, granatowymi sandałkami, której brzegi
podeszwy były odblaskowe, dwoma naszyjnikami, pacyfkowymi kolczykami
i metalową bransoletkę. Zrobiłam dodatkowo ostry makijaż. Do
kurtki schowałam komórkę i pieniądze. Nie wiedziałam gdzie w
końcu wylądujemy więc wolałam wziąć ze sobą przynajmniej 200
dolarów. Wybiła godzina 22, więc otworzyłam okno i przeskoczyłam
na rosnące obok domu drzewo. Zeszłam po gałęziach na dół i
podeszłam do czarnego BMW które stało na ulicy. Od razu Wsiadłam
na przednie siedzenie, bo z tyłu była słynna para buntowników,
którzy się przytulali.
-
Hej śliczna-
powiedział Steven jak zamknęłam drzwi za co dostał po w ramie od
Alexis.
-
Auu za co to? –
zapytał masując bolącą rękę, a my się z Ali zaśmiałyśmy. Na
miejsce jechaliśmy około 30/40 minut nie wiem dokładnie bo nie
byłam zbytnio zainteresowana godziną, tylko tym jak szybko można
jechać w wykonaniu Petera po ciemku. W pewnych momentach dojeżdżał
aż do 150km/h. Byłam w podziwie, bo ja lubię adrenalinę, ale
zabić bym się nie chciała.
W
końcu dojechaliśmy do pięknej dużej willi z oknami zamiast ścian.
Była pięknie oświetlona i ozdobiona. Zatrzymaliśmy się przed
garażem który otworzył się, dla samochodu Peta. Jak na
dżentelmena przystało Peter przytrzymał mi drzwi i pomógł
wysiąść. Po tym jak go złapałam za dłoń nie uwolnił mnie aż
do przedstawienia mi Mickela. W sumie nie przeszkadzało mi to, bo
Peter był bardzo miłym i przystojnym chłopakiem. Po około
godzinie zaczęło zjeżdżać się coraz więcej ludzi.
Była
druga w nocy jak przyjęcie zaczęło się rozkręcać na całego.
-
Z każdym zatańczyłaś oprócz mnie. –
usłyszałam smutny głos Peta przy moim uchu. Uśmiechnęłam się i
pociągnęłam go na parkiet. –
wiesz że naprawdę ślicznie dzisiaj wyglądasz? –
zapytał mnie podczas naszych wygibasów.
-
Dziękuję. –
spojrzałam mu w oczy, a ten przybliżyła się do mnie i przytulił
na podziękowanie za taniec. Uciekłam szybszym krokiem w stronę
ubikacji i poprawiłam makijaż. Wychodząc natknęłam się na
dziewczynę z tapetą na twarzy.
-
Uważaj jak chodzisz dziwaczko. –
usłyszałam jej piskliwy głos. Spojrzałam na nią jak na wariatkę.
-
Że co ty do mnie powiedziałaś szmato? – zapytałam
wkurzona. Byłam już troszkę pod wpływem alkoholu więc nie
kontrolowałam się aż tak dobrze jak przed paroma godzinami.
-
To co słyszałaś NOWA. –
odsyczała na mnie, a ja przygwoździłam ją do ściany ręką, tak
że przyciskałam jej gradło i mogłam ją nawet niechcąco udusić,
gdyby nie Mickel który złapał mnie w pasie i odciągnął od niej.
-
No i po co?! –
krzyknęłam na niego, a ten pociągnął mnie na taras za domem.
Byłam w szoku że był tam wielki basen i stanowisko dla DJa tak jak
w salonie.
-
Pogrzało Cię? To jest wiedźma która rządzi w szkole. Twoi
przyjaciele mają dość problemów przez swój styl bycia, a jeszcze
ty chcesz wrypać ich w kłótnie z Amy? Nie pozwolę na to.-
oznajmił trzymając mnie za ramiona i patrząc w oczy.
-
Ok.. Sorki, ale idę się upić. –
uśmiechnęłam się i wróciłam na sale. Siedziałam na kanapie i
piłam piwo jedno po drugim.
-
Nie przesadzasz? –
zapytała Alexis podchodząc i siadając obok mnie.
-
Niee. –
powiedziałam przeciągle.
-
Znasz go? Prawie całą impreze wodzi za Tobą oczami.-
Pokazała na dobrze zbudowanego nastolatka, który miał włosy
postawione na jeża. Był dość przystojny, ale nie znałam go i
trochę mnie przerażało jego mrożące spojrzenie. Wypiłam jeszcze
ze trzy piwa i powiem szczerze że urwał mi się film.
Obudziłam
się dopiero, gdy Peter kładł mnie do łóżka i przykrył kołdrą.
Poczułam że dostałam od niego buziaka w Polik i zasnęłam.
Rano,
a raczej o godzinie 16 wstałam z łóżka i okazało się że jestem
bez kurtki i butów. Peter siedział przy komputerze i coś pisał.
-
Hej. –
szepnęłam cicho, a ten od razu się odwrócił i podał mi piwo.
-
Lecz się tym przez co zachorowałaś. –
zaśmiałam się i wzięłam od niego butelkę. Wypiłam je przez
parę minut i rozmawiałam z Petem o wszystkim i o niczym. Po tym
poszliśmy do kuchni gdzie dostałam pyszną jajecznice i kawę z
mlekiem. Poczułam się wspaniale, gdy Peter pytał jak się czuję i
czy czegoś nie potrzebuje. Byłam ważna chociaż dla niego, albo po
prostu się bał że przez niego się rozchoruje, ale to nie pierwszy
raz gdy urwał mi się film. Wieczorem około 20 mój przyjaciel
podwiózł mnie pod mój dom. Uśmiechnęłam się lekko i dałam mu
całusa w Polik.
-
Tak jak ty. Kładąc mnie spać. –
szepnęłam mu na ucho a ten zrobił duże oczy że o tym wiem.
Wysiadłam z auta i udałam się do drzwi. Gdy przekroczyłam próg
od razu chciałam iść do siebie, ale usłyszałam moją jakże
wspaniałą siostrzyczkę.
-
Poczekaj siostrzyczko –
odwróciłam się i zeszłam z pierwszego stopnia schodów.
-
Czego –
powiedziałam do niej wzdychając. Widziałam w jej oczach gniew.
-
Nie uważasz że jesteś winna wyjaśnienia? Gdzie byłaś cały ten
czas? Myślałaś, że nie zauważy nikt twojej nie obecność.
Szczerze to nie wiem co sobie myślałaś –
prawie na mnie krzyknęła, a mi się zachciało śmiać. Wiem że
jestem czasem okropna i nieodpowiedzialna, ale to nie znaczy że musi
mi matkować.
-
Nie twoja sprawa. Mogę robić co chce –
Odpowiedziałam bez uczucia patrząc w jej oczy, które mnie
przeszywały.
-
Właśnie, że nie możesz. Oczywiście mama nie żyję, a tata
pracuję i jesteśmy my dwie lecz to nie oznacza, że możesz być
tak nieodpowiedzialną smarkulą. Zachowujesz się jak rozpieszczony
szczeniak, już dwulatek ma więcej rozumu –
Taaak znowu to całe kazanie o moim zachowaniu. Błagam niech ona w
końcu przestanie. Tylko mnie przynudza, a ja jestem ZMĘCZONA!!
-
Nie jesteś moją matką, żeby decydować za mnie. Może i urodziłaś
się dwie minuty wcześniej ale to nie oznacza, że nią jesteś,
rozumiesz? Nie masz prawa tak się zachowywać.-
Byłam już wkurzona i nie myślałam nad tym co mówię, niech da mi
wreszcie spokój. Niby jest lepsza przez to że się uczy i jest
milusia. O nie niech nie liczy na jakiekolwiek względy z mojej
strony, ja się o to nie proszę. Widziałam w oczach Noelle łzy.
Była wściekła i było jej przykro że znowu wspominam matkę. Bywa
życie nie jest sprawiedliwe.
-
Ale ja jestem waszym ojcem. –
usłyszałam głos ojca który wyszedł z salonu.
Perspektywa Noelle
Po
zjedzeniu obiadu Madeleine poszła do siebie nie sprzątając, z
resztą tak jak zawsze. Cała brudna roboto zostaję dla mnie. Nie
dość, że muszę przygotować to jeszcze później sprzątać. Z
góry dochodziła głośna muzyka. Czyli ona znowu sprawdza
wytrzymałość głośników. Ile razy się modliłam o to aby w
końcu się przepaliły. Gdyż mam pokój nie daleko nie i nie mogę
własnym pokoju zaznać chwili spokoju. Wzięłam z przedpokoju swoją
torbę i poszłam do salonu. Szybko odrobiłam zadane lekcje.
Większość materiałów sama już przerabiałam. Później
wyciągnęłam czystą kartkę oraz ołówek. Zaczęłam czytać
lekturę, a ołówkiem zaznaczałam ważniejsze momenty książki.
Gdy przeczytam lepiej będzie mi stworzyć plan wydarzeń, a później
opowiadać na temat książki. W ten sposób zapamiętam momenty
kumulacyjne oraz inne o co może pytać nauczycielka. Około godziny
20 zeszła na dół Madeleine.
-
Ja idę spać. Dobranoc siostrzyczko. – powiedziała
do mnie, a ja uniosłam brew. Gdyż to nie było do niej podobne. Po
pierwsze zwraca się do mnie w ten sposób jeśli coś chce, a po
drugie normalnie jeszcze o tej godzinie okupuję głośniki. Na pewno
nie idzie spać.
-
Dobranoc. – odpowiedziałam
jej lekko nieufnością i spojrzałam na mnie, a następnie na
zegarek. Aby się upewnić co do godzin. Niech jej będzie skoro chce
przynajmniej będzie trochę ciszej i sąsiedzi nie zadzwonią na
policję. Wróciłam do lektury, w której mi przeszkodziła. Zostało
mi już nie dużo do przeczytania. Gdy skończyłam zrobiłam plan
szczegółowy oraz tylko taki po skrócie oraz zapisałam
najważniejsze rzeczy kto był kto, relacje panujące między
bohaterami. Gdy skończyłam swoje notatki z lektury włożyłam je
do koszulki, a następnie do teczki z innymi notatkami z lektur,
lekcji oraz tym podobnym. Poszłam do kuchni aby napić się szklanki
zimnej wody. Trochę zaschło mi w gardle od tego czytania. Następnie
zebrałam swoje rzeczy i poszłam do pokoju. Była jeszcze wczesna
godzina więc postanowiłam po rozpakowywać jeszcze nie rozpakowane
pudła z moim rzeczami. Gdy przypomniało mi się, że na angielskim
nie było Madeleine. W końcu miałyśmy te lekcje razem. No nic
rozpakowywałam dalej jak natrafiłam na jedno pudło na którym
napisane było ,,Madeleine''. Postanowiłam po cichu zanieść do jej
pokoju. Złapałam je i poszłam do jej pokoju. Pudło nie było duże
więc otworzyłam dłonią jedną drzwi. Weszłam tyłem odwróciłam
się przodem i zobaczyłam, że okno jest otwarte, a jej nie ma
pokoju. No tak ,,siostrzyczko''... Powinnam się odrazy domyśleć,
że specjalnie tak mówiła. Postawiłam byle jak te pudło i poszłam
do swojego pokoju. Tam przebrałam się czarne spodnie rurki, białą
bokserkę na to założyłam brązową bluzę z głową wilka. Kiedyś
ją dostałam od taty. Jeszcze tak nie dawno dawał nam takie same
ubrania. Dość późno zauważył, że ubieramy się inaczej. Lecz
ją akurat lubię jest wygodna i dość ciepła. Choć już jest noc
to jeszcze noce są dość chłodnę. Przed wyjściem ubrałam
jeszcze brązowe glany i wzięłam czarną skórzaną torebkę. Byłam
zła na Madeleine i postanowiłam spróbować ją znaleźć w końcu
nie mieszkaliśmy w dużym mieście. Tylko w małym miasteczku i było
możliwe kogoś znalezienie. Do torebki rzuciłam jeszcze kilka
przydatnych drobiazgów.
Miałam
rację noc była zimna. W większości domów paliły się światła,
a w części było zupełnie ciemno. Sprawdziłam miejsca.
Do
których chodziliśmy w jednej spotkałam Pablo. Niestety nie
wiedział gdzie jest Madeleine. Chodziłam po mieście jeszcze
piętnaście minut po tym jak sprawdziłam wszędzie, gdzie się
zapuszczałyśmy razem. Kilka razy pomyślałam, że to niedorzeczne
aby tak chodzić. Przecież mogła iść do któregoś z tych nowych
znajomych, a ja nie miałam do żadnego z nich numeru. Byłam zła na
nią, na siebie... I nie miałam kompletnie pojęcia co dalej robić.
Usiadłam na jakiś schodach prowadzących do jakiegoś sklepu.
Schowałam głowę między dłońmi miałam ochotę płakać. Z
bezsilność... Nie cierpiałam tego uczucia. Bo wiem, że powinnam
coś zrobić ale nie miałam pojęcia co jest właściwe. Nie miałam
pojęcia ile tak siedziałam. Jak dla mnie czas się zatrzymał. Nie
istniało nic prócz tego, że zawiodłam ojca, siebie i wszystkich
którzy podkładali we mnie nadzieję. Dopiero przypomniałam sobie o
świecie. Gdy jakiś pijany chłopak mnie zaczepił.
-
Cześć maleńka. Pomóc i czymś - wybełkotał
chciał usiądź koło mnie wstałam szybko. Odsiewając się jak
najdalej od niego.
-
Spadaj - odpowiedziałam
krótko i odeszłam szybko od niego. Nie miałam ochoty ani siły na
użeranie się z pijanym nastolatkiem. Miałam okropne uczucie, że
coś jest nie tak. Też macie jak idziecie gdzieś po ciemku i
czujecie takie dziwne wrażenie jakby ktoś was obserwował.
Odwróciłam się choć na początku założyłam, że to głupie.
Lecz gdy się zobaczyłam tego chłopaka, który wcześniej mnie
zaczepił w głowie usłyszałam muzykę jak tych wszystkich filmach. Przyspieszyłam kroku i stopniowo zaczęłam coraz
bardziej biegnąć. Czułam jakby serce coraz szybciej mi biło jakby
miało zaraz wyskoczyć z mojej klatki piersiowej oraz coraz trudniej
było przełknąć ślinę i złapać oddech. Wiedziałam, że nie
powinnam się odwracać lecz w takich sytuacjach człowiek nie myśli.
Gdy się obejrzałam. Chłopak mnie dogonił nie spodziewałam się
że takim stanie był w stanie biegać. Jednak widocznie jego nogi go
nie zawodził jak moje. Złapał mnie dość mocno za ramion.
Próbował mu się wyrwać ale im mocniej się szarpałam tym on
mocniej zaciskał. Pewnym momencie czułam aż krew przestała mi
normalnie przepływać.
-Zostaw
mnie! W spokoju... Puszczaj to boli! - krzyczałam
z dwóch powodów miałam nadzieję, że ktoś mnie usłyszy oraz
może jakimś sposób coś do niego dotrze. Skoro nie zrozumiał, że
nie chce z nim gadać.
-
Nie dokończyliśmy rozmowy... Nie szarp się bo będzie gorzej - w
tym momencie złapał mnie za długie ramię - Choć ze mną. Nie
pożałujesz - powiedział do mnie prosto w twarz. Z jego mordy
śmierdziało piwem i innym używkami. Czy ja wyglądam na kobietę w
lekkich obyczajów tym stroju. Coś wątpię...
-
Nigdzie nie idę! Puszczaj mnie! -
krzyknęłam raz jeszcze i w tedy coś przyszło mi do głowy.
Uderzyłam mu kolonanem między nogi i w tedy on mnie puścił. Na
moje nieszczęście upadał. Nie uderzyłam go mocno i chciał od
razu wracać do tego czym mu przeszkodziłam. Bałam się, bo
wiedziałam iż mu nie ucieknę.
-
Nie słyszałeś, że ona nie chce. Mamusia cię nie nauczyła, że
jak kobieta mówi nie to znaczy, że nie - powiedział
jakiś chłopak. Miał ciemne włosy postanowię do góry oraz
niebieskie oczy. Był ubrany w czarne spodnie, jakiś podkoszulek z
napisami i na to bluzę szarą zapiętą do połowy. Ucieszyłam się,
że ktoś jednak mi pomógł. Była wdzięczna losowi... Lecz moje
serce nie chciało się uspokoić ciągle biło jak oszalałe.
Mój
nie doszły oprawca rzucił się z pięściami na chłopaka. Coś do
niego powiedziałam ale nie zbyt wyraźnie więc nic nie zrozumiałam.
Jednak ciemnowłosy chłopak zrobił unik i uderzył chłopaka, że
ten się zatoczył i upadło. Później podszedł do niego coś
wyszeptał do oprawcy, że ten wstał i odszedł. Ja z tego
wszystkiego zapomniałam, że siedzę na ziemi. Chłopak podszedł do
mnie i wyciągnął dłoni w moją stronę. -
Nic ci nie jest - jego
głosie było słychać wyraźną troskę. ON SIĘ O MNIE MARTWIŁ!!!
Pierwszy raz w życiu jakiś chłopak się martwi o mnie. Którego ja
pierwszy raz widzę na oczy. Chwila może pyta się, tylko dlatego iż
przed chwilą mnie uratował.
-
Nic, dzięki tobie. Dziękuję - powiedziałam
chłopaka otrzepałam swoje ubraniem. On się rozejrzał jakby czegoś
szukał lub sam się czegoś obawiał. Później wymruczał coś pod
nosem i odszedł szybko. -
Zaczekaj! -
pobiegłam za nim. Gdy skręcił za zakręt również to zrobiłam
lecz chłopak jakby wparował. Nigdzie go nie było widać. Nikt nie
może tak szybko się poruszać oraz tutaj nie ma gdzie się schować.
Miałam mętlik w głowie. Rozejrzałam się raz jeszcze po okolicy.
Byłam przecznicę od swojego domu. Postanowiłam wracać dość
szukania, a może Madeleine jest w domu. Widziałam w szybie jak
wyglądam. Włosy w nieładzie, w spodniach pojawiła się kolejna
dziura. Nic dziwnego, że ten miły chłopak uciekł od de mnie sama
bym uciekła. Wróciłam do domu zadzwoniłam do taty powiedziałam
mu o tym, że Madeleine uciekła i, że nie mogłam jej znaleźć
oraz nie wiem gdzie jest. Poprosiłam go aby wracał jak najszybciej.
Lecz pominęłam to co się wydarzyło na ulicy. Nie chciałam go nie
potrzebnie martwić. Poszłam do łazienki i zmyłam siebie brud, a
ubrania rzuciłam do kosza na pranie. Jutro po szkolę
zrobię,
albo Morgana rano się tym zajmę. Położyłam się spać lecz nie
mogłam spać. Ciągle przed oczami miałam to scenę jak on mnie
trzyma budziłam się co chwila.
Więc
następnego dnia byłam nie wyspana. Od razu jak wstałam poszłam do
pokoju Madeleine. Lecz jej pokój wyglądał tak samo jak wczoraj gdy
odkryłam, że jej nie ma. W tedy usłyszałam jak ktoś na dolę
wchodzi. Pomyślałam, że to ona i zbiegłam szybko po schodach.
-
Gdzie... -
urwałam wpół słowa. Gdyż to nie była ona -
Tata! - wykrzyknęłam
do niego rzucając się na szyję. Jak to robiłam gdy byłam mała.
Cieszyłam się, że ktoś jest ze mną. Nie wiem czemu ale całą
noc się bałam, że ten chłopak pijany może wejść do mojego
domu. Też nie chciałam zamykać aby Madeleine miała jak wróć.
-
No już słonko. Nie jesteś już taka lekka jak kiedyś -
powiedział tata puściłam go, a on ostawił swój bagaż i
przyjrzał mi się uważnie.
-
Czy czegoś nie wiem? Nie witałaś się ze mną tak od kilku lat -
powiedział do mnie, a ja się uśmiechnęłam. Nie chciałam mu
mówić również teraz. Ważne, że tutaj był.
-
Prócz tego, że martwię się o Madeleine to nic - powiedziałam
mu. Chciałam skierować jego uwagę na siostrę. Znając jego jest
zbyt podejrzliwy i trudno cokolwiek przednim ukryć.
-
Jeszcze nie wróciła? - w
jego głosie było słychać wyraźną irytację. -
Idzi przygotuj się do szkoły, a ja przygotuję ci śniadanie. Nie
możesz się spóźnić -
powiedział do mnie. Pocałowałam go jeszcze policzek i poszłam do
góry. Cieszyłam się, że był ze mną, że on się zajmie
wszystkim. Na pewno coś wymyśli w końcu jest dorosły. Ma większe
doświadczenie oraz jest naszym ojcem. Nie miałam ochoty grzebać i
szukać czegoś.
Najchętniej
bym ubrałam tak aby nie odsłaniając nawet cementy metra. Jednak
wiedziałam, że to będzie wyglądało dziwnie i wzbudzi podejrzenia
taty. Również chciałam wyglądać normalnie, bo po szkolę się
umówiłam z znajomymi ze szkoły. Więc ubrałam kwiecistą
sukienkę. Była głownie w kolorze biały i miała różowe róże,
jakiś czerwony kwiat. Wyglądała na lata osiemdziesiąte. Na nią
ubrałam jeansową kamizelkę z czymś na kołnierzu. Bodajże
ćwiekami... Założyłam jeszcze kontury blado różowe, które tyłu
miały złote ćwieki. Na sukienkę ubrałam jeszcze tego samego
koloru co buty pasek z złotą klamrą. Swój dopełniłam
naszyjnikiem sercem i różyczką, kolczyki z bukietu
róż
i wstążką i kilkoma bransoletkami tym samym kolorze co pasek i
buty. Wzięłam swój wczorajszy plecak. Przepakowałam go na dzisiaj
dodałam jeszcze teczka z notatkami. Poszłam do łazienki. Gdzie
przemyłam sobie twarz zimną wodą. Muszę zachowywać się
normalnie... Zwłaszcza przy tacie. Zarobiłam sobie kitkę z boku i
lekki makijaż. Gotowa zeszłam na przepyszne śniadanie. Które było
już czuć na górze. Kiedy jadłam zastanawiałam się. Gdzie jest
Madeleine? Czemu jeszcze nie wracała? A jeśli coś się jej
stało... Nie mogę tak myśleć. Nawet nie zauważyłam kiedy
zaczęłam patrzeć się w okno i grzebać widelcem w talerzu.
-
Nie martw się. Na pewno nie długo wróci, a jak już to dostanie
szlaban - powiedział
ojciec. O mało się nie zakrztusiłam przełykanym kęsem. Gdyż on
nigdy nas nie karał. Nawet przyzwoitego klapsa od niego nie
dostaliśmy, a tutaj naglę mówi, że da jej szlaban. Zebrałam się
od stołu zaczynając sprzątać po sobie. Gdy już wyjeżdżałam
spod domu. Czułam się dziwnie oraz nie swoją, że koło mnie nie
Madeleine. Zwłaszcza gdy przejeżdżałam przez to miejsce co
wczoraj miało miejsce z tymi chłopakami. Automatycznie złapałam
mocniej kierownice. Na razie siniak się nie pojawił jednak jak
prostowałam dłoń czy taż zginałam to mnie bolało. Napisałam
jeszcze tacie, że zapomniałam mu powiedzieć, że umówiłam się
ze znajomymi i nie wypada tego odwoływać ze względu na Madeleine.
Odpisał dość szybko: ,, Masz rację. Zwłaszcza, że tak rzadko
wychodzisz. Nawet nie waż się odwoływać''. Uśmiechnęłam się...
Zajęcia minęły dla mnie nie miłosiernie długo. Ciągle patrzyłam
przez okno czy też nie ma tam mojej siostry. Nawet kilka razy
wydawało mi się, że ją widzę na korytarzu. Lecz nawet jej
znajomych, z którymi wczoraj jadła nie mogłam nigdzie dojrzeć.
Tylko lunch przeszedł miarę szybko. Potwierdziłam wyjście. Więc
gdy wychodziłam ze szkoły po zajęciach wszyscy czekali na
parkingu. Trojaczki nie miały samochu gdyż mieszkali przy szkolę.
-
Jak chcecie możecie się ze mną się zabrać - zwróciłam
się do nich zgodzili się. Jakieś pięć minut byliśmy na miejscu.
Kristena przyjechała ze swoją przyjaciółką oraz o rok starszym
bratem. Spotkanie przebiegło w miłej atmosferze udało mi się
zapomnieć o wszystkim. Do czasu aż nie wychodziłam. Ponieważ w
tedy wpadłam na tego chłopaka, co wczoraj mnie gonił, a później...
-
Przepraszam - zwrócił
się do mnie. Wyglądał tak jakby mnie w ogolę nie pamiętał.
Również wyjąkałam jakieś tam przeprosiny i wyszłam jak
najszybciej do samochodu. Może mi się to przyśniło. Gdzieś
widziałam tego chłopaka i przypisałam mu etykietę imprezowicza.
Nie to było realne... Ale z drugiej strony ten drugi chłopak co tak
naglę zniknął. Przecież nawet nie widziałam go w szkolę.
Oparłam głowę o kierownicę. Nie wiedziałam co mam wierzyć. Ten
tego chłopaka z wczoraj. Był taki znajomy oraz czułam się przy
nim bezpiecznie. Odpaliłam samochód i wróciłam do domu. Tata
siedział w kuchni czytając gazetę. Lecz nigdzie nie widziałam
Madeleine. Później poszliśmy oboje do salonu. Opowiedziałam mu
spotkanie. Jednak znowu pominęłam końcówkę, jak wpadłam na tego
chłopaka. Czułam, że w tedy głos by mnie zawiódł. Gdy naglę
usłyszałam, jak podjeżdża samochód wstałam i podeszłam do
drzwi. Przez które weszła Madeleine. Która jakby nigdy nic chciała
iść do siebie.
-
Poczekaj siostrzyczko - powiedziałam
do nie. Dając upust swojej irytacji jaka zebrała się we mnie od
wczoraj wieczora. Lecz gdy usłyszałam jej odpowiedź myślałam, że
ja po raz pierwszy w życiu wybuchnę.
-
Czego - powiedziała
do mnie jakbym to ja jej zawracała głowy jakimś głupotami. Nie
dość, ze zniknęła na całą dzień i nie chce wyjaśnić swoją
nieobecność. To jeszcze tak się odzywa...
-
Nie uważasz że jesteś winna wyjaśnienia? Gdzie byłaś cały ten
czas? Myślałaś, że nie zauważy nikt twojej nie obecność.
Szczerze to nie wiem co sobie myślałaś - powiedziałam
do niej z lekko podniesionym głosem. Doskonały wiedziałam, że w
salonie siedzi tata. Czemu jeszcze nie wchodzi... Z drugiej strony
dobrze, bo mam okazję wyrzuć z siebie wszystkie negatywne emocję.
-
Nie twoja sprawa. Mogę robić co chce - pff..
Gdyby była taka dorosła za jaką się uważa to by wiedziała, że
powinna wczoraj powiedzieć iż wychodzi. A nie siostrzyczkować
mi...
-
Właśnie, że nie możesz. Oczywiście mama nie żyję, a tata
pracuję i jesteśmy my dwie lecz to nie oznacza, że możesz być
tak nieodpowiedzialną smarkulą. Zachowujesz się jak rozpieszczony
szczeniak, już dwulatek ma więcej rozumu -
z każdą sekundą rozmową byłam już coraz bardziej. Zła i zdałam
sobie sprawy, że ta rozmowa do niczego nie prowadzi...
-
Nie jesteś moją matką, żeby decydować za mnie. Może i urodziłaś
się dwie minuty wcześniej ale to nie oznacza, że jesteś moją
MATKĄ i nie masz prawa tak się zachowywać - Madeleine
również coraz bardziej podnosiła głos. Zawsze gdy chce mnie
wkurzyć. Przypomina mi, że nie jestem jej matką. Już chciałam
powiedzieć, że wcale nie chce być. Chce normalne życie nie musieć
jej usługiwać i nie słyszeć głupiego słowa ,,Dziękuję''.
Dobrze, że tata wkroczył, bo miałam już świeczki w oczach.
Odsunęłam się do tyłu aby nikt mnie nie widział.
-
Ale ja jestem waszym ojcem.
Stylizacje
Madelein na imprezę
Noelle poszukiwaniach siostry
Noelle do szkoły i spotkanie w pizzerii
Hej!
OdpowiedzUsuńRozdział całkiem fajny, kurczę aż odetchnęłam z ulgą jak ten chłopak się pojawił, żeby pomóc Noelle, tylko szkoda, że tak szybko uciekł :)
Pozdrawiam :**
Juliet