piątek, 20 marca 2015

Rozdział 4

Tak więc jak obiecałam o północy wstawiam kolejny rozdział... Zawsze dotrzymuję obietnic więc można mnie trzymać za słowa. Jeśli zdarzy się tak, że nie mogę to o tym informuję. Więc możecie być pewni, że jak coś obiecam to dotrzymam słowa. Okej bez przeciągania po długich nękaniach i marudzeniach Madzi moich i waszych przestawiam rozdział 4... Mam nadzieję, że wam się spodoba

Rozdział 4

Perspektywa Noelle


                Gdy tylko to tata powiedział wyszedł na korytarz. Madeleine wyglądała przez kilka sekund jakby zobaczyła ducha. Uśmiechnęłam się w duch. Gdyż w życiu nie wierzyłam, że zobaczę ją w takim stanie. Jednak szybko się otrząsnęła i przybrała swoją maskę obojętność i irytacji
- I co z tego nigdy cię nie ma - powiedziała Madeleine. Do niego. Lecz ojciec nie zareagował gwałtownie na te słowa. Tylko spojrzał na nią. Chciałam wiedzieć co to spojrzenie mówi. Gdyż w życiu go u niego nie widziałam. Wydawało mi się, że jest przepełnione wewnętrznym bólem.
- Lecz jesteście w dwie i nie macie pięciu lat aby nie wiedzieć co jest nie właściwie. Jeśli chcesz mogę cię odprowadzać i przyprowadzać za rączkę ze szkoły i do niej - powiedział do niej spokojnie. Jednak zaznaczył wyraźnie ostatnie słowa. Czyżby to jakaś groźba... Boże jeśli by zaczął teraz nas odprowadzać do szkoły. Czego nawet nie robił gdy byliśmy małe.
- Czasami żałuję że tego nie robisz. Jak dla mnie nie mam rodziców - powiedziała Madeleine z jadem w głosie i poszłam do swojego pokoju. Widać, było wyraźnie iż ojca zabolały te słowa. Nie dziwię się. W końcu pracuję tyle aby zapewnić nam byt. A ona w ten sposób mu się odwdzięcza. Jednak rozumiałam również Madeleine. Gdyż nie było ojca w najważniejszych momentach naszego życia. W tedy, kiedy najbardziej go potrzebowali. Co z tego, że nie raz rozmawialiśmy z nim przez Skype lub dzwoniliśmy do niego. Jednak nie było go na wigiliach klasowych, gdy inne dzieci były z rodzicami, a my z opiekunką. Również kiedy miałyśmy jakieś przestawienie... Na zakończenie szkoły. Mogłabym tak wymieniać. Lecz już takie jest życie iż nie którzy rodzice muszą pracować. Na początku woził razem z nami i w tedy znikał na całe dnie. Jednak z czasem to dnie przemieniały się tygodnie, a nawet miesiące.
- Madeleine wracaj się!! - krzyknął ojciec. Jednak wiedziałam, że ona i tak się nie zawróć.
- Nie rozkazuj mi. - Odpowiedziała, a po chwili słychać było trzask drzwi i głośną muzykę. Tata westchnął i spojrzał na mnie.
- Przejdzie jej z czasem - powiedziałam do niego - Też pójdę do swojego pokoju mam jeszcze lekcje do odrobienia - powiedziałam i uśmiechnęłam się lekko do niego. Skinął głową za nim odeszłam to on już się odwrócił. I powiedział co mnie zaskoczyło.
- Czemu nie mogłem mieć synów jak mój brat. Z nimi bardziej umiał się dogadać - powiedział siadając na fotelu. Poszłam do swojego ,,Synów jak mój brat''. To on ma brata i do tego on ma synów. Czemu nigdy nie mówił o tym? Czemu nie poznaliśmy naszego wuja i kuzynów? Ciekawiło mnie jacy oni są. Jak wyglądają? Ile mają lat? Jednak usiadłam przy biurku i zaczęłam odrabiać lekcję. Nie było ich dużo... Wzięłam kartki, które wzięłam dla Madeleine aby miała lekcje z dzisiaj. Poszłam do jej pokoju. Lecz nie było słychać nic prócz głośniej muzyki. Otworzyłam drzwi. Musiałam od razu zrobić unik gdyż w moją stronę poleciała poduszka.
- Możesz ciszyć ten ryk?! - próbowałam przekrzyczeć muzykę. Pokiwała głową, że nie. Sama podeszłam i ciszyłam.
- To mój pokój! Nie rządź się nim... Co zaraz pobiegniesz do tatusia na skargę - powiedziała do mnie.
- Myślisz, że tylko ty miałaś kiepieski dzień? Mylisz się... Zresztą ja cię nie obchodzę. Trzymaj twoje lekcje z dzisiaj - powiedziałam ostanie słowa uderzając ją plikiem kart w piersi. Puściłam i szybko wyszłam z jej pokoju. Gdyż poczułam jak nabierają mi łzy w oczach. Po co ja w ogolę do tego wracam. Czemu nie mogę zapomnieć tego co się w tedy wydarzyło. Co takiego zrobiłam w życiu, że to wszystko musiało mnie spotkać. Zamknęłam za sobą drzwi na klucz. Nie chciałam aby ktoś mnie taką widział. Nie chciałam aby zadawał pytania... Chce o tym zapomnieć?! Usiadłam na łóżku po turecku i pozwoliłam sobie na płacz.  Chciałam to z siebie wyrzuć. Nie mogłam dużej hamować w tego w sobie. Po chwili słyszałam  jak ktoś łapię za klamkę i zaraz po chwili puka.
- Noelle otwórz - powiedziała Madeleine jednak nie otworzyłam, ani się nie odezwałam. Wiedziałam, że ona podejrzewa iż płaczę lecz nie chciałam aby była tego pewna. Jakbym się odezwała to bym potwierdziła jej podejrzenia. Gdy byłam pewna, że odeszła. Postanowiłam się wziąć garść. A jedynym lekarstwem jaki znałam to przeniesienie tego co czuję na płótno. Wyjęłam jedno i założyłam na ramię, a następnie położyłam na sztalugę. Zaczęłam malować. Pierwszy obraz jaki namalowałam nawiązywał do wczorajszego wydarzenia. Przestawiał noc z gwiazdami i pełnię. Na samym środku znajdowała się róża od której ciągły się ciernię. Wyrażały ból oraz strach gdyż na jednej z nich siedziało coś co przepatrywało się róży. Cały obraz był w ciemnych barwach tylko ten księżyc rozświetlał nie które miejsce. Jak ten chłopak, który mi pomógł. Nastomiast drugi obraz przestawiał jak się obecnie czuję, że najchętniej bym się gdzieś zamknęła i nie wychodziła do ludzi. Jest w ciemnych barwach i jest tylko jedna postać. Po namalowań tych dwóch obrazów. Poczułam się lepiej. Jednak było dość późno. Więc wzięłam piżamę i poszłam do łazienki. Wcześniej musiałam otworzyć drzwi. Jakoś nie da się przejść przez zamknięte. Wzięłam zimny prysznic i dość długi. Pozwoliłam aby woda, oczyszczająca zmyła ze mnie wszystko. Po nim wróciłam do pokoju i położyłam się spać.
                Na drugi dzień czułam się o wiele lepiej niż wczoraj. Pierwsze to odczytałam SMS od Perth. Pozwoliła tak do siebie mówić:

,, Miałaś byś ochotę na kino po szkolę. Wyszedł zajebisty romans, a nie mam z kim iść''

                Uśmiechnęłam się na wiadomość. Gdyż chętnie bym poszła do kina. Zresztą dawno nie byłam...

,,Jasne. Zagadamy się w szkole''

                Podeszłam do szafy. Kompletnie nie wiedziałam co ubrać na siebie. Stałam tak chyba ponad dziesięć minut. Wyjrzałam przez okno. Słońce świeciło dość mocno. Czyli jest ciepło... Zdecydowałam się na krótkie szorty w biało - granatowe paski poziome i z kieszeniami. Postanowiłam ubrać zwykłą białą koszulkę i na to jeansową koszulę z podwiniętymi rękawami i w niektórych miejscach miała tak zwane artystyczne dziury. Swój wykończyłam zwyczajny naszyjnikiem nawet nie wiem jak zaznaczyć oraz dwie białe bransoletkę. Przepakowałam się z plecaka do torby. Stwierdziłam, że będzie wygodniejsza jak pojedziemy do sąsiedniego miasta, bo ta tutaj została zamknięta. Nawet nie wiem kiedy. Jedynie co wiem to, że bardzo dawno temu. Świadczy o tym jej obecny stan. Wiem jak wygląda, bo często tam się zapuszczałyśmy. Gdy byłam ubrana poszłam do łazienki na poranną toaletę oraz zrobić dość wyrazisty makijaż. Włosy postanowiłam zostawić rozpuszczone tylko utrwaliłam je aby później nie musieć rozczesywać. Co do makijaż był to zwyczajny foczy mocno pomalowane co podkreśliło moje niebieskie oczy, a usta pomalowałam czerwoną pomadką. Odsunęłam się od lustra i przyjrzałam się swojemu wyglądowi. Zeszłam na dół...Gdzie byli już tata i Madeleine.
- Dobrze, że jesteś właśnie mówiłem twojej siostrze, że będzie od dzisiaj ja będę ją zawodził i przywoził. Również ma zakaz rozmów nie związanych z zajęciami z tymi ludźmi. Macie chodzić razem oraz na każdej przerwie meldować tobie, że była na zajęciach i co było. Gdyż wczoraj jak dzwoniłem do szkoły dowiedziałem się iż pierwszego dnia postanowiła opuść zajęcia - powiedział ojciec. Jak na rozmowę z Madeleine był spokojny. Podeszłam do bladu zaczęłam robić sobie kanapki. Zauważyłam, że przypatrują się mi.
- W sumie dobrze się składa, że nie będę musiała z nią wracać. Umówiłam się z przyjaciółką do kina - powiedziałam do nich. Byłam pod wrażaniem już drugi dzień wychodzę. To wielka odmiana gdyż przedtem siedziałam tylko w domu i nigdzie nie wychodziłam.
- Z tą koleżanką z którą wczoraj się umówiłaś na pizzę - spytał się tata. W  jego głosie było słychać zadowolone.
- Tak między innymi. Gdyż wczoraj poszliśmy z paczką, a dzisiaj tylko my dwie - powiedziałam do niego. On się uśmiechnął.
- W takim razie miłej zabawy. A ty wybij sobie z głowy jakiekolwiek wyjście. Po wczorajszych wydarzeniach na długo zapomnisz o jakichkolwiek wyjściach i nie myśl, że się wymkniesz. Dzisiaj przyjeżdżają panowie od systemu ochrony - powiedział do niej. Dla mnie to było zbyt przesadne. Jednak miałam gdzieś. Ja się w nocy nie zamierzam wymykać. Na samą myśl dostaję gęsiej skórki. Mam dość nocnych spacerów na długo.
- Okej ja spadam. Cześć tato - powiedziałam całując go policzek przed pokoju ubrałem. Swoje białe trampki na koturnie. Poszłam do samochodu. Dzisiaj droga minęła o wiele lepiej niż wczoraj. Przed szkołą czekała już Perth wraz braćmi.
- Cześć - przywitałam się z nimi polubiłam te trójkę ludzi. Choć Pertherina ma różowe włosy i ubiera się na czarno. Lecz jej charakter był fajny i widać było, że dużo czyta. Nie głowie jej tylko imprezy i inne tego typu rzeczy.
- Cześć słyszałem, że jedziesz z Pertheiną do kina - powiedział Xavier, a Diego tylko mruknął cześć. Zresztą z tego co zauważyłam nie zbyt często się odzywa.
- Tak. Też byście mogli jechać z nami. Ach tak zapomniałam faceci nie oglądają romansów - powiedziałam do nich i się zaśmiałam wraz Perth. W tym samy czasie dojechał tata z Madeleine.
- To twój tata? - Spytał się Xavier skinęłam głową. Nie miałam powodu do wstydu. Gdyż on był dość przystojny oraz zadbany.
- Czemu nie przyjechała z tobą? - dopytała się Perth.
- Z własnej winy. Później ci powiem - powiedziałam do niej. - Choć my pod klasę bo nie długo dzwonek.- W szkolę było nawet okej. Z Perth ustaliśmy, że jedziemy zaraz po zajęciach zjemy coś na mieście. Tylko czasem widziałam Madeleine z tymi jej znajomymi od siedmiu boleści. Przypominałam jej co tata powiedział. Już przed lunchem miałem dość tego. Bo co ja się tylko odwróciłam ona znowu z nimi rozmawiała albo gdzieś się wymykała. Poczekałam na nią przed stołówką.
- Mam dość tego rób co chcesz. Powiem ojcu, że masz gdzieś jego zasady. Nie rozumiesz, że gdybyś zagrała to inaczej po dwóch dniach pozwolił by ci z nimi gadać. Ale ty wiesz najlepiej - powiedziałam do niej i się odwróciłam. Napisałam tacie SMS tak jak jej powiedziałam. Dzisiaj miałam: Angielski, Dwie Psychologie, Lunch, Algebrę, Siatkówkę na wychowaniu fizycznym, WF i Historię USA... Żaden z przedmiotów nie był nadzwyczajnie trudny. Zgłosiłam się do odpowiedzi na Angielski. Nauczycielka była pod wrażeniem, że tak szybko przeczytałam oraz sposobu odpowiednia. Dostałam od niej A byłam zadowolona, że dobrze się nauczyłam. Oraz ta ocena poprawiła mi humor i samopoczucie. Później pojechałam Pertheiną do kina.

Perspektywa Madeline


Byłam dość zdziwiona, że nasz tatusiek wrócił do domu, ale szybko stałam się obojętna, bo mnie nie zna. Nigdy go nie było i mam go gdzieś. Już bym wolała słuchać kazania Noelle.
- I co z tego nigdy cię nie ma – powiedziałam i lekko się uśmiechnęłam, bo nawet nie wie z kim zaczyna dyskusje. Spojrzał na mnie i było widać w nich ból. Już miałam się ugnieść i chociaż raz go przytulić, ale nie dałam się. Chciał mnie szantażować swoim spojrzeniem. O nie na to nie pozwolę.
- Lecz jesteście w dwie i nie macie pięciu lat, aby nie wiedzieć co jest nie właściwie. Jeśli chcesz mogę cię odprowadzać i przyprowadzać za rączkę ze szkoły i do niej - powiedział do mnie dość spokojnym tonem głosu, ale zaakcentował każde słowo żebym zrozumiała sens tego zdania.
- Czasami żałuję że tego nie robisz. Jak dla mnie nie mam rodziców - powiedziałam z jadem w głosie żeby się odwalił i poszłam do swojego pokoju. Widziałam przelotnie ból w jego oczach. Po takim ciosie bałabym się że zaraz do niego podbiegnę i przytulę. To mamy z Noelle wspólne. Miłość do rodziny. Za nią i za ojcem wskoczyłabym w ogień niezależnie od tego jak bardzo musiałabym narażać siebie.
- Madeleine wracaj się!! – usłyszałam krzyk ojca, ale nie chciałam już tam iść, bo bym nie utrzymała obojętności.
- Nie rozkazuj mi. – Odpowiedziałam tylko i zatrzasnęłam się w pokoju włączając muzykę na maxa. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, więc po prostu się położyłam i nie wiem kiedy po prostu odpłynęłam w krainę morfeusza . Obudziłam się po około godzinie i zdecydowałam się przebrać w mój dres, który robi również za piżamę i wróciłam na poprzednią pozycje, tylko tym razem wzięłam swój telefon i zaczęłam przeglądać stronki z tatuażami i percingiem. W pewnym momencie zobaczyłam że drzwi się uchylają, więc wzięłam poduszkę i rzuciłam w tą stronę. Noelle zrobiła unik i zapytała dość „grzecznie”:
- Możesz ciszyć ten ryk?! - Pokiwałam głową na nie, więc sama podeszła i ściszyła.
- To mój pokój! Nie rządź się nim... Co zaraz pobiegniesz do tatusia na skargę - powiedziałam do niej ostrzej niż powinnam.
- Myślisz, że tylko ty miałaś kiepieski dzień? Mylisz się... Zresztą ja cię nie obchodzę. Trzymaj twoje lekcje z dzisiaj - powiedziała ostanie słowa uderzając mnie plikiem kart w piersi. Puściła i szybko wyszła z mojego pokoju. Wychodząc widziałam łzy w jej oczach. Zebrałam kartki z kanapy bo nie zdążyłam ich złapać i poszłam do korytarza i stanęłam przed drzwiami siostry. Złapałam klamkę, ale było zamknięte.
- Noelle otwórz. – powiedziałam błagalnie, ale nic nie usłyszałam. Wiedziałam że płacze. Nie naciskałam już. Jak będzie chciała to powie, a ja jej wysłucham, z resztą jak to ja. Kocham ją i jeśli coś się jej stanie z mojej winy to sobie nie daruje. Poszłam do siebie i zaczęłam oglądać filmik który podesłała mi Alexis z wczorajszej imprezy. Niezłą miałam zabawę po pijaku. Prawie striptiz zrobiłam gdy nie Peter który ściągnął mnie ze stołu i zaciągnął mnie do samochodów. Później widziałam jak sprejami malowaliśmy sklep monopolowy. Nieźle nawet nam to wyszło.
                Około godziny 21 wyłączyłam muzykę i poszłam spać. W sumie byłam już wyspana, ale nadal myślałam nad tym co stało się Noelle, że płakała. W końcu odpłynęłam.
Rano wstałam z łóżka i przebrałam się w Podziurawione dżinsy, czarny top, czarno szarą bluzę i pasujące do tego buty. Na rękę założyłam także czarny zegarek. Włosy związałam w kucyka i zrobiłam lekki makijaż. Zeszłam do kuchni gdzie siedział już mój ojciec.
- O śpiąca królewna już się wyspała? – zaśmiał się, a ja zrobiłam lekko to samo.
- Tak dokładnie tatusiu – powiedziałam z ironią.
-Oj już nie bądź taka zacięta. Wiem że masz charakterek po mamie – wyciągnął dłoń żeby złapać moją, ale szybko ją zabrałam. Posmutniał, ale szybko zmienił temat. – Nie wiesz może co się stało Noelle? Ostatnio się dziwnie zachowuje – powiedział zamyślając się. W sumie racja dziwnie to nawet trochę za mało. Nawet inaczej się ubiera, a to nie w jej stylu.
- No tak jest inna, ale nie wiem nie gadała ze mną od wczoraj. Z  resztą w ogóle ostatnio rzadko rozmawiamy – oznajmiłam po chwili. Można było usłyszeć że właśnie po schodach schodzi nasz „wilk”. Weszła do pomieszczenia i spojrzała na mnie i na tatę, a ten od razu zaczął tłumaczyć.
- Dobrze, że jesteś właśnie mówiłem twojej siostrze, że będzie od dzisiaj ja będę ją zawodził i przywoził. Również ma zakaz rozmów nie związanych z zajęciami z tymi ludźmi. Macie chodzić razem oraz na każdej przerwie meldować Tobie, że była na zajęciach i co było. Gdyż wczoraj jak dzwoniłem do szkoły dowiedziałem się iż pierwszego dnia postanowiła opuścić zajęcia – Mówił spokojnie, za spokojnie. Wiedziałam że Noelle coś podejrzewała, ale była cicho. Podeszła do bladu i zaczęła robić sobie kanapki.
- W sumie dobrze się składa, że nie będę musiała z nią wracać. Umówiłam się z przyjaciółką do kina - powiedziała do nas po chwili, a ja wróciłam do swojego zajęcia, czyli bawienia się telefonem i odpisywałam na smsa Petera.
- Z tą koleżanką z którą wczoraj się umówiłaś na pizzę - spytał się tata. W  jego głosie było słychać zadowolone.
- Tak między innymi. Gdyż wczoraj poszliśmy z paczką, a dzisiaj tylko my dwie - powiedziała do niego, a ojciec szturchnął mnie w nogę, żebym słuchała.
- W takim razie miłej zabawy. A Ty wybij sobie z głowy jakiekolwiek wyjście. Po wczorajszych wydarzeniach na długo zapomnisz o jakichkolwiek wyjściach i nie myśl, że się wymkniesz. Dzisiaj przyjeżdżają panowie od systemu ochrony - powiedział do mnie. A ja się lekko uśmiechnęłam z ironią. Już nie tylko tego próbowali na wycieczkach szkolnych. Miałam też własnego body garda który miał mnie pilnować a ja mu zwiałam. No ale tata nie musi o tym wiedzieć, a tym bardziej Noelle, bo to był jej pomysł.
- Okej ja spadam. Cześć tato – powiedziała moja siocha całując go w policzek.  Po chwili ruszyłam w stronę korytarza.
- A ty gdzie? – zapytał ojciec z lekką irytacją w głosie.
- Do szkoły – odpowiedziałam od niechcenia i wyszłam z domu. Chciałam iść pieszo, bo zaczynali mnie irytować jeszcze bardziej niż zwykle tymi swoimi rozkazami. Przeszłam niecałe 10 metrów kiedy tato zajechał mi drogę i otworzył drzwi od pasażera.
- Wsiadaj młoda. Musimy pogadać Noelle – wiedziałam że nie żartuje, więc z westchnieniem weszłam do środka i zapięłam pasy.
- Co się z nią dzieje? – zapytał z ciekawością i zamyśleniem.
- Nie wiem, ale jakoś się dowiem. Obiecuje – powiedziałam, a ten spojrzał się na mnie z zaciekawieniem.
- Jak? – zapytał po chwili.
- Mam swoje dojścia – wytknęłam mu język i zauważyłam że wjeżdżamy na parking. Zrobiłam wściekłą minę i wysiadłam. Zatrzasnęłam drzwi i udałam się na w-f. Przy szatni dziewczyn zobaczyłam Alexis i się uśmiechnęłam.  Gdy mnie zobaczyła, od razu do mnie podeszła i przytuliła.
- Hej piękna, słyszałam że masz niezły bajzel w domu. Słyszałam też że ojciec wasz tu jest – oznajmiła z uśmieszkiem. Pokiwałam głową na potwierdzenie i weszłam do pomieszczenia żeby się przebrać. Ubrałam się w krótkie spodenki z dżinsu, białą luźną bluzkę i trampki pasujące do koszulki. Poczekałam chwilę za moją przyjaciółką i weszłyśmy na sale gdzie zobaczyłam kontem oka moją siostrę.
Reszta zajęć szybko mi minęła, bo albo na nich spałam, albo w ogóle nie poszłam. Moja sis często mi przypominała o słowach ojca, ale szczerze miałam wylane. W końcu przed lunchem dorwała mnie przed stołówką.
- Mam dość tego rób co chcesz. Powiem ojcu, że masz gdzieś jego zasady. Nie rozumiesz, że gdybyś zagrała to inaczej po dwóch dniach pozwolił by ci z nimi gadać. Ale ty wiesz najlepiej - powiedziała do mnie i się odwróciła. Widziałam że wyciąga telefon i pisze SMSa, ale nie przejęłam się tym i poszłam z Peterem na papierosa. Lekcje szybko się skończyły, więc postanowiłam urwać się z ostatniej żeby nie musieć siedzieć z ojcem i się nudzić, a przy okazji ogarnę może co się dzieje mojej Noelle.

Strój Noelle


Stylizacja Madeleine

piątek, 13 marca 2015

Rozdział 3

Rozdział 3 wyjątkowo pojawił się w piątek... Gdyż muszę w sobotę jechać do szkoły a tam nie mam dostępu do neta. Natomiast moja współprowadząca słabo orientuję się na blogsport

Rozdział 3

Perspektywa Madeline


Po zjedzeniu obiadu poszłam do siebie. Oczywiście nie sprzątałam, bo i po co. Włączyłam muzykę na maxa ją pogłaśniając i wyciągnęłam z szafki obok biurka moje książki. Fakt że każdy myśli że się nie uczę jest trochę nie fajny, ale stwierdziłam że nie mogę być do tyłu z lekcjami i czytam tematy do przodu żeby coś się nauczyć. W końcu jakim cudem wydostaje się z jedynek na tydzień przed zakończeniem semestru lub roku szkolnego? No właśnie ale nikt o tym wiedzieć nie musi.
Około godziny 19 wzięłam mój szary dres i koszulkę z napisem „Let it rock” i wzięłam prysznic. Włosy wysuszyłam i wyprostowałam. Makijażu nie robiłam, żeby Noelle nie skojarzyła że chce się wykraść. Toaleta zajęła mi około godziny więc była 20. Zeszłam do kuchni biorąc butelkę wody mineralnej i spojrzałam w stronę salonu gdzie na kanapie siedziała moja siostra i czytała jakąś zapewne nudną lekturę.
-Ja idę spać. Dobranoc siostrzyczko. – powiedziałam od niechcenia, a ta tylko spojrzała na zegarek i pokiwała lekko głową. Udałam się szybkim krokiem do siebie i przebrałam się w skórzaną spodniczkę z granatowymi wstawkami, granatowy gorsecik i skórzaną czarną kurtkę. Cały ten strój zakończyłam naszyjnikami, granatowymi sandałkami, której brzegi podeszwy były odblaskowe, dwoma naszyjnikami, pacyfkowymi kolczykami i metalową bransoletkę. Zrobiłam dodatkowo ostry makijaż. Do kurtki schowałam komórkę i pieniądze. Nie wiedziałam gdzie w końcu wylądujemy więc wolałam wziąć ze sobą przynajmniej 200 dolarów. Wybiła godzina 22, więc otworzyłam okno i przeskoczyłam na rosnące obok domu drzewo. Zeszłam po gałęziach na dół i podeszłam do czarnego BMW które stało na ulicy. Od razu Wsiadłam na przednie siedzenie, bo z tyłu była słynna para buntowników, którzy się przytulali.
- Hej śliczna- powiedział Steven jak zamknęłam drzwi za co dostał po w ramie od Alexis.
- Auu za co to? – zapytał masując bolącą rękę, a my się z Ali zaśmiałyśmy. Na miejsce jechaliśmy około 30/40 minut nie wiem dokładnie bo nie byłam zbytnio zainteresowana godziną, tylko tym jak szybko można jechać w wykonaniu Petera po ciemku. W pewnych momentach dojeżdżał aż do 150km/h. Byłam w podziwie, bo ja lubię adrenalinę, ale zabić bym się nie chciała.
W końcu dojechaliśmy do pięknej dużej willi z oknami zamiast ścian. Była pięknie oświetlona i ozdobiona. Zatrzymaliśmy się przed garażem który otworzył się, dla samochodu Peta. Jak na dżentelmena przystało Peter przytrzymał mi drzwi i pomógł wysiąść. Po tym jak go złapałam za dłoń nie uwolnił mnie aż do przedstawienia mi Mickela. W sumie nie przeszkadzało mi to, bo Peter był bardzo miłym i przystojnym chłopakiem. Po około godzinie zaczęło zjeżdżać się coraz więcej ludzi.
Była druga w nocy jak przyjęcie zaczęło się rozkręcać na całego.
- Z każdym zatańczyłaś oprócz mnie. – usłyszałam smutny głos Peta przy moim uchu. Uśmiechnęłam się i pociągnęłam go na parkiet. – wiesz że naprawdę ślicznie dzisiaj wyglądasz? – zapytał mnie podczas naszych wygibasów.
- Dziękuję. – spojrzałam mu w oczy, a ten przybliżyła się do mnie i przytulił na podziękowanie za taniec. Uciekłam szybszym krokiem w stronę ubikacji i poprawiłam makijaż. Wychodząc natknęłam się na dziewczynę z tapetą na twarzy.
- Uważaj jak chodzisz dziwaczko. – usłyszałam jej piskliwy głos. Spojrzałam na nią jak na wariatkę.
- Że co ty do mnie powiedziałaś szmato? – zapytałam wkurzona. Byłam już troszkę pod wpływem alkoholu więc nie kontrolowałam się aż tak dobrze jak przed paroma godzinami.
- To co słyszałaś NOWA. – odsyczała na mnie, a ja przygwoździłam ją do ściany ręką, tak że przyciskałam jej gradło i mogłam ją nawet niechcąco udusić, gdyby nie Mickel który złapał mnie w pasie i odciągnął od niej.
- No i po co?! – krzyknęłam na niego, a ten pociągnął mnie na taras za domem. Byłam w szoku że był tam wielki basen i stanowisko dla DJa tak jak w salonie.
- Pogrzało Cię? To jest wiedźma która rządzi w szkole. Twoi przyjaciele mają dość problemów przez swój styl bycia, a jeszcze ty chcesz wrypać ich w kłótnie z Amy? Nie pozwolę na to.- oznajmił trzymając mnie za ramiona i patrząc w oczy.
- Ok.. Sorki, ale idę się upić. – uśmiechnęłam się i wróciłam na sale. Siedziałam na kanapie i piłam piwo jedno po drugim.
- Nie przesadzasz? – zapytała Alexis podchodząc i siadając obok mnie.
- Niee. – powiedziałam przeciągle.
- Znasz go? Prawie całą impreze wodzi za Tobą oczami.- Pokazała na dobrze zbudowanego nastolatka, który miał włosy postawione na jeża. Był dość przystojny, ale nie znałam go i trochę mnie przerażało jego mrożące spojrzenie. Wypiłam jeszcze ze trzy piwa i powiem szczerze że urwał mi się film.
Obudziłam się dopiero, gdy Peter kładł mnie do łóżka i przykrył kołdrą. Poczułam że dostałam od niego buziaka w Polik i zasnęłam.
Rano, a raczej o godzinie 16 wstałam z łóżka i okazało się że jestem bez kurtki i butów. Peter siedział przy komputerze i coś pisał.
- Hej. – szepnęłam cicho, a ten od razu się odwrócił i podał mi piwo.
- Lecz się tym przez co zachorowałaś. – zaśmiałam się i wzięłam od niego butelkę. Wypiłam je przez parę minut i rozmawiałam z Petem o wszystkim i o niczym. Po tym poszliśmy do kuchni gdzie dostałam pyszną jajecznice i kawę z mlekiem. Poczułam się wspaniale, gdy Peter pytał jak się czuję i czy czegoś nie potrzebuje. Byłam ważna chociaż dla niego, albo po prostu się bał że przez niego się rozchoruje, ale to nie pierwszy raz gdy urwał mi się film. Wieczorem około 20 mój przyjaciel podwiózł mnie pod mój dom. Uśmiechnęłam się lekko i dałam mu całusa w Polik.
- Tak jak ty. Kładąc mnie spać. – szepnęłam mu na ucho a ten zrobił duże oczy że o tym wiem. Wysiadłam z auta i udałam się do drzwi. Gdy przekroczyłam próg od razu chciałam iść do siebie, ale usłyszałam moją jakże wspaniałą siostrzyczkę.
- Poczekaj siostrzyczko – odwróciłam się i zeszłam z pierwszego stopnia schodów.
- Czego – powiedziałam do niej wzdychając. Widziałam w jej oczach gniew.
- Nie uważasz że jesteś winna wyjaśnienia? Gdzie byłaś cały ten czas? Myślałaś, że nie zauważy nikt twojej nie obecność. Szczerze to nie wiem co sobie myślałaś – prawie na mnie krzyknęła, a mi się zachciało śmiać. Wiem że jestem czasem okropna i nieodpowiedzialna, ale to nie znaczy że musi mi matkować.
- Nie twoja sprawa. Mogę robić co chce – Odpowiedziałam bez uczucia patrząc w jej oczy, które mnie przeszywały.
- Właśnie, że nie możesz. Oczywiście mama nie żyję, a tata pracuję i jesteśmy my dwie lecz to nie oznacza, że możesz być tak nieodpowiedzialną smarkulą. Zachowujesz się jak rozpieszczony szczeniak, już dwulatek ma więcej rozumu – Taaak znowu to całe kazanie o moim zachowaniu. Błagam niech ona w końcu przestanie. Tylko mnie przynudza, a ja jestem ZMĘCZONA!!
- Nie jesteś moją matką, żeby decydować za mnie. Może i urodziłaś się dwie minuty wcześniej ale to nie oznacza, że nią jesteś, rozumiesz? Nie masz prawa tak się zachowywać.- Byłam już wkurzona i nie myślałam nad tym co mówię, niech da mi wreszcie spokój. Niby jest lepsza przez to że się uczy i jest milusia. O nie niech nie liczy na jakiekolwiek względy z mojej strony, ja się o to nie proszę. Widziałam w oczach Noelle łzy. Była wściekła i było jej przykro że znowu wspominam matkę. Bywa życie nie jest sprawiedliwe.
- Ale ja jestem waszym ojcem. – usłyszałam głos ojca który wyszedł z salonu.

Perspektywa Noelle


Po zjedzeniu obiadu Madeleine poszła do siebie nie sprzątając, z resztą tak jak zawsze. Cała brudna roboto zostaję dla mnie. Nie dość, że muszę przygotować to jeszcze później sprzątać. Z góry dochodziła głośna muzyka. Czyli ona znowu sprawdza wytrzymałość głośników. Ile razy się modliłam o to aby w końcu się przepaliły. Gdyż mam pokój nie daleko nie i nie mogę własnym pokoju zaznać chwili spokoju. Wzięłam z przedpokoju swoją torbę i poszłam do salonu. Szybko odrobiłam zadane lekcje. Większość materiałów sama już przerabiałam. Później wyciągnęłam czystą kartkę oraz ołówek. Zaczęłam czytać lekturę, a ołówkiem zaznaczałam ważniejsze momenty książki. Gdy przeczytam lepiej będzie mi stworzyć plan wydarzeń, a później opowiadać na temat książki. W ten sposób zapamiętam momenty kumulacyjne oraz inne o co może pytać nauczycielka. Około godziny 20 zeszła na dół Madeleine.
- Ja idę spać. Dobranoc siostrzyczko. – powiedziała do mnie, a ja uniosłam brew. Gdyż to nie było do niej podobne. Po pierwsze zwraca się do mnie w ten sposób jeśli coś chce, a po drugie normalnie jeszcze o tej godzinie okupuję głośniki. Na pewno nie idzie spać.
- Dobranoc. – odpowiedziałam jej lekko nieufnością i spojrzałam na mnie, a następnie na zegarek. Aby się upewnić co do godzin. Niech jej będzie skoro chce przynajmniej będzie trochę ciszej i sąsiedzi nie zadzwonią na policję. Wróciłam do lektury, w której mi przeszkodziła. Zostało mi już nie dużo do przeczytania. Gdy skończyłam zrobiłam plan szczegółowy oraz tylko taki po skrócie oraz zapisałam najważniejsze rzeczy kto był kto, relacje panujące między bohaterami. Gdy skończyłam swoje notatki z lektury włożyłam je do koszulki, a następnie do teczki z innymi notatkami z lektur, lekcji oraz tym podobnym. Poszłam do kuchni aby napić się szklanki zimnej wody. Trochę zaschło mi w gardle od tego czytania. Następnie zebrałam swoje rzeczy i poszłam do pokoju. Była jeszcze wczesna godzina więc postanowiłam po rozpakowywać jeszcze nie rozpakowane pudła z moim rzeczami. Gdy przypomniało mi się, że na angielskim nie było Madeleine. W końcu miałyśmy te lekcje razem. No nic rozpakowywałam dalej jak natrafiłam na jedno pudło na którym napisane było ,,Madeleine''. Postanowiłam po cichu zanieść do jej pokoju. Złapałam je i poszłam do jej pokoju. Pudło nie było duże więc otworzyłam dłonią jedną drzwi. Weszłam tyłem odwróciłam się przodem i zobaczyłam, że okno jest otwarte, a jej nie ma pokoju. No tak ,,siostrzyczko''... Powinnam się odrazy domyśleć, że specjalnie tak mówiła. Postawiłam byle jak te pudło i poszłam do swojego pokoju. Tam przebrałam się czarne spodnie rurki, białą bokserkę na to założyłam brązową bluzę z głową wilka. Kiedyś ją dostałam od taty. Jeszcze tak nie dawno dawał nam takie same ubrania. Dość późno zauważył, że ubieramy się inaczej. Lecz ją akurat lubię jest wygodna i dość ciepła. Choć już jest noc to jeszcze noce są dość chłodnę. Przed wyjściem ubrałam jeszcze brązowe glany i wzięłam czarną skórzaną torebkę. Byłam zła na Madeleine i postanowiłam spróbować ją znaleźć w końcu nie mieszkaliśmy w dużym mieście. Tylko w małym miasteczku i było możliwe kogoś znalezienie. Do torebki rzuciłam jeszcze kilka przydatnych drobiazgów.
Miałam rację noc była zimna. W większości domów paliły się światła, a w części było zupełnie ciemno. Sprawdziłam miejsca. Do których chodziliśmy w jednej spotkałam Pablo. Niestety nie wiedział gdzie jest Madeleine. Chodziłam po mieście jeszcze piętnaście minut po tym jak sprawdziłam wszędzie, gdzie się zapuszczałyśmy razem. Kilka razy pomyślałam, że to niedorzeczne aby tak chodzić. Przecież mogła iść do któregoś z tych nowych znajomych, a ja nie miałam do żadnego z nich numeru. Byłam zła na nią, na siebie... I nie miałam kompletnie pojęcia co dalej robić. Usiadłam na jakiś schodach prowadzących do jakiegoś sklepu. Schowałam głowę między dłońmi miałam ochotę płakać. Z bezsilność... Nie cierpiałam tego uczucia. Bo wiem, że powinnam coś zrobić ale nie miałam pojęcia co jest właściwe. Nie miałam pojęcia ile tak siedziałam. Jak dla mnie czas się zatrzymał. Nie istniało nic prócz tego, że zawiodłam ojca, siebie i wszystkich którzy podkładali we mnie nadzieję. Dopiero przypomniałam sobie o świecie. Gdy jakiś pijany chłopak mnie zaczepił.
- Cześć maleńka. Pomóc i czymś - wybełkotał chciał usiądź koło mnie wstałam szybko. Odsiewając się jak najdalej od niego.
- Spadaj - odpowiedziałam krótko i odeszłam szybko od niego. Nie miałam ochoty ani siły na użeranie się z pijanym nastolatkiem. Miałam okropne uczucie, że coś jest nie tak. Też macie jak idziecie gdzieś po ciemku i czujecie takie dziwne wrażenie jakby ktoś was obserwował. Odwróciłam się choć na początku założyłam, że to głupie. Lecz gdy się zobaczyłam tego chłopaka, który wcześniej mnie zaczepił w głowie usłyszałam muzykę jak tych wszystkich filmach. Przyspieszyłam kroku i stopniowo zaczęłam coraz bardziej biegnąć. Czułam jakby serce coraz szybciej mi biło jakby miało zaraz wyskoczyć z mojej klatki piersiowej oraz coraz trudniej było przełknąć ślinę i złapać oddech. Wiedziałam, że nie powinnam się odwracać lecz w takich sytuacjach człowiek nie myśli. Gdy się obejrzałam. Chłopak mnie dogonił nie spodziewałam się że takim stanie był w stanie biegać. Jednak widocznie jego nogi go nie zawodził jak moje. Złapał mnie dość mocno za ramion. Próbował mu się wyrwać ale im mocniej się szarpałam tym on mocniej zaciskał. Pewnym momencie czułam aż krew przestała mi normalnie przepływać.
-Zostaw mnie! W spokoju... Puszczaj to boli! - krzyczałam z dwóch powodów miałam nadzieję, że ktoś mnie usłyszy oraz może jakimś sposób coś do niego dotrze. Skoro nie zrozumiał, że nie chce z nim gadać.
- Nie dokończyliśmy rozmowy... Nie szarp się bo będzie gorzej - w tym momencie złapał mnie za długie ramię - Choć ze mną. Nie pożałujesz - powiedział do mnie prosto w twarz. Z jego mordy śmierdziało piwem i innym używkami. Czy ja wyglądam na kobietę w lekkich obyczajów tym stroju. Coś wątpię...
- Nigdzie nie idę! Puszczaj mnie! - krzyknęłam raz jeszcze i w tedy coś przyszło mi do głowy. Uderzyłam mu kolonanem między nogi i w tedy on mnie puścił. Na moje nieszczęście upadał. Nie uderzyłam go mocno i chciał od razu wracać do tego czym mu przeszkodziłam. Bałam się, bo wiedziałam iż mu nie ucieknę.
- Nie słyszałeś, że ona nie chce. Mamusia cię nie nauczyła, że jak kobieta mówi nie to znaczy, że nie - powiedział jakiś chłopak. Miał ciemne włosy postanowię do góry oraz niebieskie oczy. Był ubrany w czarne spodnie, jakiś podkoszulek z napisami i na to bluzę szarą zapiętą do połowy. Ucieszyłam się, że ktoś jednak mi pomógł. Była wdzięczna losowi... Lecz moje serce nie chciało się uspokoić ciągle biło jak oszalałe. Mój nie doszły oprawca rzucił się z pięściami na chłopaka. Coś do niego powiedziałam ale nie zbyt wyraźnie więc nic nie zrozumiałam. Jednak ciemnowłosy chłopak zrobił unik i uderzył chłopaka, że ten się zatoczył i upadło. Później podszedł do niego coś wyszeptał do oprawcy, że ten wstał i odszedł. Ja z tego wszystkiego zapomniałam, że siedzę na ziemi. Chłopak podszedł do mnie i wyciągnął dłoni w moją stronę. - Nic ci nie jest - jego głosie było słychać wyraźną troskę. ON SIĘ O MNIE MARTWIŁ!!! Pierwszy raz w życiu jakiś chłopak się martwi o mnie. Którego ja pierwszy raz widzę na oczy. Chwila może pyta się, tylko dlatego iż przed chwilą mnie uratował.
- Nic, dzięki tobie. Dziękuję - powiedziałam chłopaka otrzepałam swoje ubraniem. On się rozejrzał jakby czegoś szukał lub sam się czegoś obawiał. Później wymruczał coś pod nosem i odszedł szybko. - Zaczekaj! - pobiegłam za nim. Gdy skręcił za zakręt również to zrobiłam lecz chłopak jakby wparował. Nigdzie go nie było widać. Nikt nie może tak szybko się poruszać oraz tutaj nie ma gdzie się schować. Miałam mętlik w głowie. Rozejrzałam się raz jeszcze po okolicy. Byłam przecznicę od swojego domu. Postanowiłam wracać dość szukania, a może Madeleine jest w domu. Widziałam w szybie jak wyglądam. Włosy w nieładzie, w spodniach pojawiła się kolejna dziura. Nic dziwnego, że ten miły chłopak uciekł od de mnie sama bym uciekła. Wróciłam do domu zadzwoniłam do taty powiedziałam mu o tym, że Madeleine uciekła i, że nie mogłam jej znaleźć oraz nie wiem gdzie jest. Poprosiłam go aby wracał jak najszybciej. Lecz pominęłam to co się wydarzyło na ulicy. Nie chciałam go nie potrzebnie martwić. Poszłam do łazienki i zmyłam siebie brud, a ubrania rzuciłam do kosza na pranie. Jutro po szkolę zrobię, albo Morgana rano się tym zajmę. Położyłam się spać lecz nie mogłam spać. Ciągle przed oczami miałam to scenę jak on mnie trzyma budziłam się co chwila.
Więc następnego dnia byłam nie wyspana. Od razu jak wstałam poszłam do pokoju Madeleine. Lecz jej pokój wyglądał tak samo jak wczoraj gdy odkryłam, że jej nie ma. W tedy usłyszałam jak ktoś na dolę wchodzi. Pomyślałam, że to ona i zbiegłam szybko po schodach.
- Gdzie... - urwałam wpół słowa. Gdyż to nie była ona - Tata! - wykrzyknęłam do niego rzucając się na szyję. Jak to robiłam gdy byłam mała. Cieszyłam się, że ktoś jest ze mną. Nie wiem czemu ale całą noc się bałam, że ten chłopak pijany może wejść do mojego domu. Też nie chciałam zamykać aby Madeleine miała jak wróć.
- No już słonko. Nie jesteś już taka lekka jak kiedyś - powiedział tata puściłam go, a on ostawił swój bagaż i przyjrzał mi się uważnie.
- Czy czegoś nie wiem? Nie witałaś się ze mną tak od kilku lat - powiedział do mnie, a ja się uśmiechnęłam. Nie chciałam mu mówić również teraz. Ważne, że tutaj był.
- Prócz tego, że martwię się o Madeleine to nic - powiedziałam mu. Chciałam skierować jego uwagę na siostrę. Znając jego jest zbyt podejrzliwy i trudno cokolwiek przednim ukryć.
- Jeszcze nie wróciła? - w jego głosie było słychać wyraźną irytację. - Idzi przygotuj się do szkoły, a ja przygotuję ci śniadanie. Nie możesz się spóźnić - powiedział do mnie. Pocałowałam go jeszcze policzek i poszłam do góry. Cieszyłam się, że był ze mną, że on się zajmie wszystkim. Na pewno coś wymyśli w końcu jest dorosły. Ma większe doświadczenie oraz jest naszym ojcem. Nie miałam ochoty grzebać i szukać czegoś. Najchętniej bym ubrałam tak aby nie odsłaniając nawet cementy metra. Jednak wiedziałam, że to będzie wyglądało dziwnie i wzbudzi podejrzenia taty. Również chciałam wyglądać normalnie, bo po szkolę się umówiłam z znajomymi ze szkoły. Więc ubrałam kwiecistą sukienkę. Była głownie w kolorze biały i miała różowe róże, jakiś czerwony kwiat. Wyglądała na lata osiemdziesiąte. Na nią ubrałam jeansową kamizelkę z czymś na kołnierzu. Bodajże ćwiekami... Założyłam jeszcze kontury blado różowe, które tyłu miały złote ćwieki. Na sukienkę ubrałam jeszcze tego samego koloru co buty pasek z złotą klamrą. Swój dopełniłam naszyjnikiem sercem i różyczką, kolczyki z bukietu róż i wstążką i kilkoma bransoletkami tym samym kolorze co pasek i buty. Wzięłam swój wczorajszy plecak. Przepakowałam go na dzisiaj dodałam jeszcze teczka z notatkami. Poszłam do łazienki. Gdzie przemyłam sobie twarz zimną wodą. Muszę zachowywać się normalnie... Zwłaszcza przy tacie. Zarobiłam sobie kitkę z boku i lekki makijaż. Gotowa zeszłam na przepyszne śniadanie. Które było już czuć na górze. Kiedy jadłam zastanawiałam się. Gdzie jest Madeleine? Czemu jeszcze nie wracała? A jeśli coś się jej stało... Nie mogę tak myśleć. Nawet nie zauważyłam kiedy zaczęłam patrzeć się w okno i grzebać widelcem w talerzu.
- Nie martw się. Na pewno nie długo wróci, a jak już to dostanie szlaban - powiedział ojciec. O mało się nie zakrztusiłam przełykanym kęsem. Gdyż on nigdy nas nie karał. Nawet przyzwoitego klapsa od niego nie dostaliśmy, a tutaj naglę mówi, że da jej szlaban. Zebrałam się od stołu zaczynając sprzątać po sobie. Gdy już wyjeżdżałam spod domu. Czułam się dziwnie oraz nie swoją, że koło mnie nie Madeleine. Zwłaszcza gdy przejeżdżałam przez to miejsce co wczoraj miało miejsce z tymi chłopakami. Automatycznie złapałam mocniej kierownice. Na razie siniak się nie pojawił jednak jak prostowałam dłoń czy taż zginałam to mnie bolało. Napisałam jeszcze tacie, że zapomniałam mu powiedzieć, że umówiłam się ze znajomymi i nie wypada tego odwoływać ze względu na Madeleine. Odpisał dość szybko: ,, Masz rację. Zwłaszcza, że tak rzadko wychodzisz. Nawet nie waż się odwoływać''. Uśmiechnęłam się... Zajęcia minęły dla mnie nie miłosiernie długo. Ciągle patrzyłam przez okno czy też nie ma tam mojej siostry. Nawet kilka razy wydawało mi się, że ją widzę na korytarzu. Lecz nawet jej znajomych, z którymi wczoraj jadła nie mogłam nigdzie dojrzeć. Tylko lunch przeszedł miarę szybko. Potwierdziłam wyjście. Więc gdy wychodziłam ze szkoły po zajęciach wszyscy czekali na parkingu. Trojaczki nie miały samochu gdyż mieszkali przy szkolę.
- Jak chcecie możecie się ze mną się zabrać - zwróciłam się do nich zgodzili się. Jakieś pięć minut byliśmy na miejscu. Kristena przyjechała ze swoją przyjaciółką oraz o rok starszym bratem. Spotkanie przebiegło w miłej atmosferze udało mi się zapomnieć o wszystkim. Do czasu aż nie wychodziłam. Ponieważ w tedy wpadłam na tego chłopaka, co wczoraj mnie gonił, a później...
- Przepraszam - zwrócił się do mnie. Wyglądał tak jakby mnie w ogolę nie pamiętał. Również wyjąkałam jakieś tam przeprosiny i wyszłam jak najszybciej do samochodu. Może mi się to przyśniło. Gdzieś widziałam tego chłopaka i przypisałam mu etykietę imprezowicza. Nie to było realne... Ale z drugiej strony ten drugi chłopak co tak naglę zniknął. Przecież nawet nie widziałam go w szkolę. Oparłam głowę o kierownicę. Nie wiedziałam co mam wierzyć. Ten tego chłopaka z wczoraj. Był taki znajomy oraz czułam się przy nim bezpiecznie. Odpaliłam samochód i wróciłam do domu. Tata siedział w kuchni czytając gazetę. Lecz nigdzie nie widziałam Madeleine. Później poszliśmy oboje do salonu. Opowiedziałam mu spotkanie. Jednak znowu pominęłam końcówkę, jak wpadłam na tego chłopaka. Czułam, że w tedy głos by mnie zawiódł. Gdy naglę usłyszałam, jak podjeżdża samochód wstałam i podeszłam do drzwi. Przez które weszła Madeleine. Która jakby nigdy nic chciała iść do siebie.
- Poczekaj siostrzyczko - powiedziałam do nie. Dając upust swojej irytacji jaka zebrała się we mnie od wczoraj wieczora. Lecz gdy usłyszałam jej odpowiedź myślałam, że ja po raz pierwszy w życiu wybuchnę.
- Czego - powiedziała do mnie jakbym to ja jej zawracała głowy jakimś głupotami. Nie dość, ze zniknęła na całą dzień i nie chce wyjaśnić swoją nieobecność. To jeszcze tak się odzywa...
- Nie uważasz że jesteś winna wyjaśnienia? Gdzie byłaś cały ten czas? Myślałaś, że nie zauważy nikt twojej nie obecność. Szczerze to nie wiem co sobie myślałaś - powiedziałam do niej z lekko podniesionym głosem. Doskonały wiedziałam, że w salonie siedzi tata. Czemu jeszcze nie wchodzi... Z drugiej strony dobrze, bo mam okazję wyrzuć z siebie wszystkie negatywne emocję.
- Nie twoja sprawa. Mogę robić co chce - pff.. Gdyby była taka dorosła za jaką się uważa to by wiedziała, że powinna wczoraj powiedzieć iż wychodzi. A nie siostrzyczkować mi...
- Właśnie, że nie możesz. Oczywiście mama nie żyję, a tata pracuję i jesteśmy my dwie lecz to nie oznacza, że możesz być tak nieodpowiedzialną smarkulą. Zachowujesz się jak rozpieszczony szczeniak, już dwulatek ma więcej rozumu - z każdą sekundą rozmową byłam już coraz bardziej. Zła i zdałam sobie sprawy, że ta rozmowa do niczego nie prowadzi...
- Nie jesteś moją matką, żeby decydować za mnie. Może i urodziłaś się dwie minuty wcześniej ale to nie oznacza, że jesteś moją MATKĄ i nie masz prawa tak się zachowywać - Madeleine również coraz bardziej podnosiła głos. Zawsze gdy chce mnie wkurzyć. Przypomina mi, że nie jestem jej matką. Już chciałam powiedzieć, że wcale nie chce być. Chce normalne życie nie musieć jej usługiwać i nie słyszeć głupiego słowa ,,Dziękuję''. Dobrze, że tata wkroczył, bo miałam już świeczki w oczach. Odsunęłam się do tyłu aby nikt mnie nie widział.
- Ale ja jestem waszym ojcem.  

Stylizacje 


Madelein na imprezę 


Noelle poszukiwaniach siostry


Noelle do szkoły i spotkanie w pizzerii 



niedziela, 8 marca 2015

Rozdział 2

Rozdział 2


Perspektywa Noelle


Oprowadzenie zajęło nam pierwszą lekcję nawet dobrze bo to było wychowanie fizyczne. Nie przepadałam tego przedmiotu gdyż byłam delikatnie mówiąc lekko niezdarna. Czasem wylewałam zupę na różnych ludzi. Zatrzymaliśmy się przed głównym wejściem. Było tutaj sporo ludzi.
- W sumie to na tyle oprowadzenia pokazaliśmy wam chyba wszystko co trzeba – powiedział jeden z nich nie mogę z nic skojarzyć który jest kto. Choć jeden miał rude włosy, a drugi brązowe. To nie mogłam przypisać imion do twarzy. 
- Dziękuje – opowiedziałam do nich i lekko oraz dyskretnie szturchnęłam moją siostrę. Aby również podziękowała... W końcu ojca ciągle nie ma i ktoś musi wpoi jej zasady dobrego wychowania. Jednak z każdym dniem odczuwałam, że przegrywam te walkę z jej opryskliwością. Eh... Najchętniej nie raz bym dała jej po głowię. Boję się każdego dnia co z niej wyrośnie. Ani to się uczy, ani miłe... Czasem w złość jej mówię, że takim zachowaniem prowadzi do tego iż będzie ulice sprzątać. 
- Ej... Noo dzięki – powiedziała do nich. Byłam ciekawa co dodała sobie w myślach. Za dobrze ją znałam, żeby wierzyć w to iż nic nie dopowiedziała. Przecież to chodząca baza złośliwość. 
- Nie ma za co. Co macie teraz – powiedział brunet wdawało mi się, że to jest Xavier. Lecz nie byłam pewna stu procentach. Więc się nie odzywałam do nich po imieniu nie chciałam zaliczyć w toby już pierwszego dnia, że pomyliłam imiona. Spojrzałam na swój plan lekcji aby upewnić się co mam
- Ja mam Psychologie – powiedziałam do nich chowając plan do bocznej kieszeń plecaka.
- Algebrę – powiedziała Madeleine. Ucieszyłam się, że miała właśnie taki przedmiot pierwszego dnia. Gdyż wiedziałam, że nie przepadała z nim za specjalnie. Gdyż on wymagał o niej wkładu i myślenia. Czego ona nie robi bo jej się nie chce.
- Noelle jak chcesz możesz iść ze mną bo również mam Psychologie, Madeleine możesz iść z Drago ma po drodze jak chcesz – powiedział znowu Xavier. Fajnie, że na pierwszej lekcji będzie ktoś kogo już poznałam. Przynajmniej będzie trochę mniej krępująco niż jakby wszyscy byli nowymi.
- Jak chcesz to możesz – potwierdził słowa Xaviera Diego, a mi kamień serca spadł iż udało mi się nawet myślach nie pomylić ich imion.
- Nie dzięki... Sama trafię wykonaliście swoją prace – powiedziała moja urocza siostra. BOŻE CO JA CI ZROBIŁAM!! ŻEŚ MNIE TAK UKARAŁ!!! Powiedziałam w swoich myślach, a raczej wykrzyknęłam. Czy ona nie umie być miła dla tych, którzy chcą być MILI dla niej. Najwidoczniej nie... Coś czuję, że jeszcze dzisiaj będę nie raz za nią się wstydzić. To wszystko winna ojca gdyby pracował jak normalny ojciec i wychowywał nas jak przystało na ojca. To pewnie by Madeleine była normalniejsza, a ja nie musiałabym się za nią wstydzić. Przeprosiłam za nią już drugi raz tego dnia oraz zgodziłam się pójść z Xavierem pod klasę. Diego poszedł z nami kawałek. Lecz szybko skręcił w lewo. Dobrze dogadywało mi się z Xavierem. Mieliśmy wiele wspólnych tematów. Jednak nie chciałam się przed nim zbytnio otwierać. Ciągle nie zbyt ufałam ojcu, że tutaj zamieszkamy na stałe. Każdej chwili spodziewałam się, że powie: ,,Dziewczynki za tydzień musimy się przeprowadzić gdyż moja firma przenosi mnie''. To jego stałe słowa. Gdy byliśmy po klasą, którą już wcześniej mieliśmy do Xaviera podeszło kilka osób aby się przywitać miałam ochotę stanąć gdzieś z boku. Jednak chłopak mnie mile zaskoczył, bo gdy witał się z pierwszą osobą to mnie przestawił. I tak przy każdej kolejnej w głowię mojej coraz więcej imion się kręciło. Gdy dzwonek zadzwonił byłam tak zdezorientowana tymi nagłym przypływem imion, że pierwszej sekundzie nie mogłam powiedzieć czy to nie kolejne lekcję. Krótko po dzwonku przyszła nauczycielka. Miała jasne włosy, a grzywkę spięła wysoko wsuwką do włosów. Reszta spokojnie opadała jej na ramiona. Prócz tych jasnych włosów co dało się zauważyć typowe dla nauczyciela okulary oraz mały spiczasty nosek. Po za tymi kilkoma szczegółami to jej ogólna postawa była szczupła. Lekcja minęła szybko i przyjemnie. Nauczycielka umiała zaangażować klasę w zajęciach. Później po tej lekcji wyszłam z klasy. Chciałam iść na kolejną lekcję lecz usłyszałam doskonalę znany mi słowa.
- Nowa!- jak ja kocham to określenie. Wcale nie jest szufladkowe. Zatrzymałam się i spojrzałam na dziewczynę. Która idealne pasowała by na cheerlidelkę, pewnie nią była. Miała blond włosy i niebieskie oczy. Próbowałam sobie przypomnieć jej imię ... Chyba tak Kristeena.
- Noelle – powiedziałam do niej gdy tylko powiedziałam swoje imię. Wyglądała na zaskoczona oraz zmieszana ale szybko założyła jedną ze swoich masek. Obojętność i uśmiechu na twarz. 
- Tak wiem przepraszam. Chciałam się ciebie spytać czy po szkolę chciałabyś pójść ze mną i paroma osobami do pizzerii – słuchałam jej lecz gdy usłyszałam zmarszczyłam brwi. Zastanawiałam się, czemu zaprasza mnie. 
- Może innym razem – powiedziałam do niej. Oczywiście wszędzie węszę jakiś postęp. Jakby to powiedziała Madeleine. Jednak nie pierwszy raz jestem nowa i wiem czego na pewno nie powinno się robić pierwszego dnia. Ufać ludziom... Później miałam Język angielski. Omawiali jakąś książkę, której nie przeczytałam. Na szczęście nauczycielka była wyrozumiała. Jednak na początku lekcji chciała aby trochę powiedziała o sobie. Nie cierpiałam tego... Jednak coś wymyśliłam kilka słów. Siedziałam i słuchałam jak inni wypowiadają się na temat tej książki. Dzisiaj po szkolę wstąpię do biblioteki obiecałam sobie, kiedy szłam korytarzem. Poszłam na lunch, nie daleko stołówki dojrzałam Madeleine.  
- Jak tam? Zjemy razem lunch – powiedziałam od niej. Uśmiechnęłam się do niej. Byłam ciekawa jak minął dzień. 
- Znośnie... Nie. Noelle nie zawsze musimy robić wszystko razem skoro jesteśmy bliźniaczkami – powiedziała do mnie. Kiedyś sama chciała robić wszystko razem. Było mi trochę przykro ale westchnęłam gdyż jej już nie było. Ponieważ odeszła w stronę gruby ludzi... Spojrzałam na nich nie wyglądali najgorzej. Chciałam z nią porozmawiać ale może w domu uda mi się. Jak nie to trudno przyczaiłam się do samotność. 
- Cześć Noelle. Prawda? Zjesz z nami – powiedział jedna z Pertheina z którą miałam ostatnią lekcją. Miała różowe włosy dla tego ją zapamiętałam. Było z nią kilka osób. 
- Tak chętnie – powiedziałam do niej. Nie będę próżnować też zjem dla odmiany z innymi ludźmi. Usiadaliśmy razem przy wolnym stoliku. Zauważyłam, że choć tutaj jej kucharka to i tak każdy ma własne śniadanie. Dziewczyna wyjaśniła, że wtorki każdy nosi własne, gdyż podają tak zwane Pyszne Tacco. Które nie jest pyszne, ani nie można nazwać tacciem. Po chwili do naszego stolika dosiedli się Xavier i Diego. 
- Poznałaś już moich braci? Prawda?
- Tak - powiedziałam choć byłam bardzo zaskoczona tym, że to jej bracia. O raz, że oni to bracia. W sumie trochę są podobni do siebie. 
- Oprowadzaliśmy Noelle i jej siostrę – powiedział Diego. Zauważyłam, że Pertheina jest w szoku. Choć mówiłam na lekcji, że mam siostrę. Kiedy otwierała usta aby coś powiedzieć.
- Tam siedzi – nie dałam jej wypowiedzieć. Przy okazji spojrzałam na Madeleine. Jak siedzi ze swoimi znajomymi. W sumie pasuję do nich, bardziej niż ja do niej. Eh... Podobno przeciwieństwa się przyciągają. Według mnie jest inaczej odpychają bo nie mogą znaleźć wspólnych tematów. Do rozmowy. Lunch minął szybko dowiedziałam się, że Pertheina, Diego i Xavier to trojaczki oraz, że mam teraz lekcje z nimi. Po tej lekcji były jeszcze trzy. Czyli w sumie cztery minęły szybko lecz początek był bardzo podobny. Na jednej z przerw powiedziałam Kristeena, że jutro po szkolę ja ją zapraszam jeśli może oczywiście się zgodziła. Zaprosiłam również trojaczki, ba bardzo ich polubiłam oraz teraz nie chce być odludkiem. Po zajęciach poczekałam przy samochodzie za moją kochaną siostrzyczkę. Choć było dawno po dzwonku ona jeszcze nie wyszła. Już miałam chęć wejść i jej szukać gdy dojrzałam ją jak idzie w moją stronę z dwójką chłopaków. 
 - Gdzie tak długo byłaś lekcje dawno się skończyły? Wsiadaj szybko bo muszę jechać jeszcze do biblioteki – powiedziałam do niej. Nie interesowało mnie to, że była z nimi oraz to iż znowu jej matkuję. Nawet nie słuchałam jej wypowiedzi. Wsiadałam do samochodu. Madeleine nic nie zrobiła z moich słów. Więc zatrąbiłam raz i otworzyłam okno.
- Jeśli zaraz nie wsiądziesz będziesz szła pieszo – zagroziłam jej. Dopiero wtedy wsiadła ale z wielkim ale i tysiącem obraźliwych komentarzy. Wyjechałam ze szkoły nie rozmawialiśmy ze sobą. Dopiero ja się odezwałam pod biblioteką.
- Jak chcesz to zostań długo nie będę, a jak chcesz możesz wejść i coś sobie wypożyczyć. - zwróciłam się do niej. Tak wiem, wierzę w garbate anioły, że Madeleine zacznie czytać. Rzeczywiście nie byłam długo bo od razu znalazłam książkę, którą wypożyczyłam i wróciłam  do domu. Od biblioteki do domu nie była daleka droga więc po około ośmiu minutach parkowałam pod domem. Weszłam do domu i odstawiłam torbę przed pokoju.
- Za godzinę będzie obiad. Będę walić w drzwi do czasu aż nie ściszysz muzyki i nie zejdziesz – powiedziałam do niej udając się do kuchni. Tak jak mówiłam obiad był punktualnie i o dziwo Madeleine również. Właśnie nakładałam talerze na stół kiedy weszła do kuchni.

Perspektywa Madeline


Oprowadzanie zżarło nam całą pierwszą godzinę w sumie to mi to pasowało. W-F nie jest moją mocną stroną, ale na pewno jest lepiej niż u Noelle, bo ona jest typową niezdarą, a ja chociaż umiem biegać  nie potykając się o własne nogi. Rozejrzałam się i zauważyłam że jesteśmy przed szkołą. Spojrzałam na moją siostrzyczkę, która akurat podziękowała chłopakom za tą całą rąbaną paplaninę. Poczułam jak próbuje mnie lekko szturchnąć a ja spojrzałam na nią jak na idiotkę.
- Ej... Noo  dzięki – powiedziałam do chłopaków z ironią. Blee żygać mi się chce. Po  co w ogóle jest takie coś jak być uprzejmym czy miłym przecież to obleśne.
- Nie ma za co. Co macie teraz? – powiedział Xavier. Spojrzałam na złożoną karteczkę i się skrzywiłam. Nienawidzę tego.
- Algebrę – powiedziałam z niesmakiem, ale po chwili pomyślałam o wagarach. Nie chciałam od pierwszego dnia omijać zajęć ale coś czuję że od razu by zauważyli.
- Noelle jak chcesz możesz iść ze mną bo również mam Psychologie, Madeleine możesz iść z Drago ma po drodze jak chcesz – powiedział znowu Xavier. 
- Jak chcesz to możesz – potwierdził słowa kolegi Diego.
- Nie dzięki... Sama trafię wykonaliście swoją prace – powiedziałam z jadem w głosie. Noelle przeprosiła za mnie chłopaków a ja się odwróciłam i odeszłam. Miałam gdzieś to co oni gadają. Poszłam w stronę chemicznej klasy ale nie było już grupki którą wcześniej zobaczyłam. Zadzwonił dzwonek, a ja udałam się powolnym krokiem w stronę klasy od algebry. Lubię się spóźniać na lekcje, albo w ogóle na nie chodzić. Zapukałam do klasy i weszłam nie czekając na odpowiedź.
- O panna Lively. Jak miło że zaszczyciłaś nas swoją obecnością. – usłyszałam nauczyciela, a był nim dość stary mężczyzna z kozią bródką, i okularami tak jakby z Harrego Pottera. 
- Taaa. Jakże miło. – odezwałam się z ironią i nie zwracając na niego uwagi usiadłam z tyłu klasy. Dopiero teraz zauważyłam że jest tutaj jeden z tych chłopaków spod chemicznej. Siedział ławeczkę przede mną, więc wzięłam kartkę z zeszytu i złożyłam ją na trzy. Napisałam moim długopisem na niej:
Hej jestem Madeline a ty? Widziałam Cię wcześniej z taką dziewczyną.
Przerzuciłam ją przez jego ramie a on aż podskoczył na krześle. Prawie parskłam śmiechem, ale w ostatnim momencie powstrzymałam się. Po chwili dostałam odpowiedź:
Cześć. Tak wiem też Cię zauważyłem. Po tej lekcji idę na fajkę przyjdź na parking to pogadamy. Peter
Nie odpisywałam mu już, tylko się do siebie uśmiechnęłam. Zapatrzyłam się za okno na ludzi i samochody które mijały budynek. Nie zauważyłam jak lekcja się skończyła dopóki mój nowy kolega nie pomachał mi ręką przed twarzą.
- Idziesz? – zapytał z uśmiechem. Pokiwałam głową i szybko się spakowałam. Kiedy doszliśmy do parkingu stała tam reszta grupki z którą Peter był rano. Podchodząc do nich uśmiechnął się i mnie przedstawił. 
- To jest Madeline, a to jest Steven i Alexis.
- Cześć. To ty jesteś tą nową? Miło nam Cię poznać. – Uśmiechnęła się dziewczyna ubrana na Emo. Kiwnęłam głową i spojrzałam na Petera który otwierał akurat papierosy. Zerknął na mnie i lekko się uśmiechnął.
- Palisz? – zapytał podając mi paczkę. Wzięłam jedną fajkę i wyciągałam już swoją zapalniczkę, kiedy Pet mi już podał swoją.
- Dzia. – odezwałam się oddając mu ją. Oczywiście nie zdążyliśmy wypalić przed dzwonkiem, więc zostałam jeszcze z brunetem parę minut, a Steven i Alexis udali się na technologię. Z naszej rozmowy dowiedziałam się, że są oni razem i tylko Peter nikogo nie ma, ale ma kogoś na oku spoza miasta. Są bardzo sympatycznymi osobami. Chyba że tylko dla mnie, ale wątpię. 
- Co masz teraz? – zapytał Peter wyrzucając wypaloną końcówkę papierosa do kosza. Po chwili zrobiłam to samo.
- Bodajże angielski, ale nie chce mi się. – odpowiedziałam zmęczona
- To chodź. – złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę wejścia na dach. Uśmiechnęłam się przez chwilę i z chęcią udałam się z Nim. Nie wiem ile tam siedzieliśmy, ale było naprawdę miło. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Naprawdę poczułam się ważna przy Peterze, był ideałem chłopaka, ale nie w moim. Niestety a raczej stety przeszły nam lekcje aż do lunchu na wygłupach. Rozstałam się z Peterem na korytarzu, bo chciał znaleźć swoją grupę. Weszłam jeszcze do toalety i poprawiłam włosy. Wzięłam do buzi gumę miętową do żucia żeby Noelle nie wyczuła papierosów i udałam się do świetlicy. Przed wejściem podeszła do mnie, moja siostra.  
- Jak tam? Zjemy razem lunch – zapytała mnie z lekkim znudzeniem i zaśnięciem. 
- Znośnie... Nie. Noelle nie zawsze musimy robić wszystko razem skoro jesteśmy bliźniaczkami – powiedziałam do niej i odeszłam do stolika grup Petera. Dosiadłam się do nich i zaczęłam z nimi rozmawiać.
- Dzisiaj o 22? – zapytała Alexis. Nie miałam pojęcia o co im chodzi.
- No o tej powinno być dobrze. – odpowiedział brunet którego poznałam najwcześniej. – Madeline a może ty też się z nami przejedziesz na impreze? Dzisiaj o 22 do mojego znajomego? – zwrócił się do mnie.
- No w sumie ok., ale mojej siostrze ani słowa. Nie lubi gdy chodzę na jakiekolwiek imprezy. Jak dla niej powinnam tylko siedzieć i się uczyć, a mnie to nudzi. – szepnęłam im i spojrzałam w stronę Noelle która siedziała z jakimiś ludźmi. 
- nie chce mi się iść na zajęcia idziemy na spacer po mieście kocie? – zapytał Steven swoją dziewczynę i pocałował ją w Polik. Ta pokiwała głową i zebrali się, a ja z Peterem od razu za nimi. Nam też nie chciało się iść na lekcje, ale na chemie by się przydało, bo Peter ją uwielbia, a mamy ją razem. Weszliśmy do Sali i usiedliśmy razem w ostatniej ławce. Pani profesor była zadowolona, że Peter w końcu nie siedzi sam i może robić eksperymenty, więc od razu dostaliśmy jeden. Na późniejszą lekcje znowu nie poszliśmy bo siedzieliśmy w Sali od w-fu i patrzyliśmy jak rozgrywają się zawody. Lekcje się skończyły, a ja zostałam jeszcze przez parę minut wypalając papierosa. W tym momencie wrócił Steven, bo Alexis pojechała już z kuzynką do domu. Siedzieliśmy na ławeczkach, a gdy już wypaliłam odprowadzili mnie na parking. Weszliśmy na niego śmiejąc się.
- Gdzie tak długo byłaś lekcje dawno się skończyły? Wsiadaj szybko bo muszę jechać jeszcze do biblioteki – powiedziała do mnie Noelle wściekła, ale miałam ją gdzieś i nadal rozmawiałam z chłopakami. Usłyszałam nagle że moja siostrzyczka zatrąbiła i otworzyła okno.
- Jeśli zaraz nie wsiądziesz będziesz szła pieszo – zagroziła mi. Dopiero wtedy wsiadłam ale najpierw pożegnałam się z kolegami. Wyjechałyśmy z parkingu. Podjechałyśmy pod bibliotekę.
- Jak chcesz to zostań długo nie będę, a jak chcesz możesz wejść i coś sobie wypożyczyć. - zwróciła się do mnie Noelle, ale nawet jej nie odpowiedziałam po prostu założyłam słuchawki i zaczęłam słuchać muzyki.. Rzeczywiście nie była długo bo po paru minutach przyszła i wróciłyśmy do domu. Weszłam do domu i udałam się do sypialni. Jeszcze przed tym usłyszałam:
- Za godzinę będzie obiad. Będę walić w drzwi do czasu aż nie ściszysz muzyki i nie zejdziesz. 
Miałam tego dość. Muszę być milusia żeby nie zauważyła mojego zniknięcia w nocy. Właśnie nakładała na talerze kiedy weszłam do kuchni. 

sobota, 7 marca 2015

Rozdział 1

Rozdział I


Perspektywa Madeline


Taaak może zacznę od przywitania, to się chyba zaczyna tak. WITAJCIE DRODZY CZYTELNICY… Yyy może nie, będzie po mojemu. (czyli bez witania). Może zaczniemy od początku Prolog pewnie czytaliście więc nie będę przynudzała tak jak robi to moja „SIS”. No cóż dzisiaj pierwszy dzień w nowej budzie. Nie uśmiecha mi się to bo nienawidzę szkoły, nie to co Noelle. Nie żeby od razu ją kochała czy coś, ale zawsze chciała pokazać się z dobrej strony a ja mam wylane, przez co mam więcej kłopotów niż sama bym chciała mieć. Musze już wstawać bo zaraz się spóźnimy. Ześlizgnęłam się z nowego łóżka i podeszłam do szafy. Wyciągnęłam z niej czarne dżinsy z dziurami na nogawkach, czerwoną bokserkę która opinała mój biust i do tego czarną dżinsową kurtkę na długi rękaw. Z komody obok wzięłam bieliznę i buty na obcasie z ćwiekami. Wzięłam to wszystko do łazienki i przebrałam się po wzięciu szybkiego prysznica. Włosy związałam w luźnego warkocza i zrobiłam dość mocny makijaż. Z pokoju wzięłam jeszcze moją czerwoną torbę i schowałam do niej paczkę papierosów, portfel i plan zajęć. Zeszłam do kuchni i wzięłam batonik zbożowy. Noelle mnie zawsze za to opieprza, bo nigdy nie jem normalnie, a ona się mną opiekuje. W sumie jest dwie minuty wcześniej urodzona, ale to nie znaczy że jestem dzieckiem mamy prawie po 17 lat, a traktuje mnie jakbym miała 12. Nienawidzę jej za to, ale jednak dba o mnie, bo nasza mama umarła. Może jednak wrócimy do żywych. 
Jak zwykle moja siostra była już gotowa i tylko zeszła z torbą do korytarza. Wzięła swoje drugie śniadanie i poszłyśmy razem do jej samochodu. Podróż do budy zajęła nam około 20 minut bo Noelle uwielbia się ślamazić w tym aucie. 
- Tylko zachowuj się kulturalnie i grzecznie. Bez bójek tak jak ostatnio. – oskarżyła mnie moja „kochana” siostrzyczka. Nienawidzę jak to robi. Ja się ostatnio tylko broniłam, nie moja wina że chłopak później wylądował w szpitalu z poobijaną wątrobą. Mógł nie zaczynać.
- Tsaa. – odpowiedziałam krótko i wysiadłam z tego czegoś co Noelle nazywa cudeńkiem. Ruszyłam w stronę sekretariatu nie czekając za nią. Kiedy weszłam do środka (oczywiście nie pukając) zobaczyłam dość sympatyczną z wyglądu kobietę miała około 30 lat i dwóch dość przystojnych chłopaków, ale wydawali się wredni. Podeszłam do lady i przedstawiłam się, a w tym momencie weszła do pomieszczenia Noelle.
- Ach tak panny Lively. Miło mi jestem Caroline, a to Diego i Xavier. Oprowadzą was po szkole, a oto wasz plan szkoły. – mówiła dość szybko sekretarka. Chłopacy się spojrzeli na nas i uśmiechnęli lekko. Spojrzałam na moją siostrę znacząco, a ona nie ogarniała o co mi chodzi. No cóż rodziny się nie wybiera. Wyszliśmy w czwórkę z pokoju i poszliśmy korytarzem przed siebie. Nastolatki coś tam mówili i komentowali każdego nauczyciela, klasę i osoby które omijaliśmy, ale nie interesowało mnie to. Zauważyłam jedynie że mojej siostrze odpowiadało to towarzystwo bo z nimi rozmawiała. Kiedy mijaliśmy klasę od chemii zobaczyłam trzech chłopaków i jedną dziewczynę, którzy się wyróżniali wyglądem. Nastolatkowie mieli na sobie czarne spodnie i niebieskie lub zielone koszulki. Widziałam w nich coś co bardzo lubiłam, a jak zjechałam wzrokiem na ich dłonie zauważyłam tatuaże nieskończoności na lewych dłoniach. Jeden z chłopaków palił papierosa i kiedy podniosłam na nich znowu wzrok nasze spojrzenia się zetknęły. Nie odwracałam wzroku. Nigdy tego nie robiłam bo to oznacza słabość.
- Idziesz? – usłyszałam Noelle która szarpnęła mnie za rękę zauważając na kogo się patrzę. Prawie się przewróciłam, więc spiorunowałam ją wzrokiem, a ta zaczęła mi robić kazanie, że nie pozwoli mi się trzymać z takim typem ludzi i coś jeszcze ale nie słuchałam jej, z resztą jak zawsze, gdy próbuje być moją matką. Mam gdzieś to co ona uważa o moich znajomych. Założyłam słuchawki na uszy i nie zważając na jej słowa puściłam muzykę z telefonu na maxa.

Perspektywa Noelle


Następnego dnia wstałam jeszcze przed budzikiem. Nie mogłam się doczekać kiedy pójdę do szkoły. Mieliśmy mieszkać tutaj na stałe. Koniec zmieniania szkoły i na nowo poznawaniem ludzi. Zawsze bałam się zbliżać do ludzi, bo w tedy trudno by było wyjechać. Moim planem było chodzeniem do szkoły i unikanie ludzi. Moja siostra miała gdzieś wszystkich dla niej najważniejsze była i będzie ,,dobra zabawa''.  Usiadłam przed biurkiem i sprawdziłam wartość swojego plecaka. Czy mam aby wszystkie książki. Spojrzałam na swoją listę. Ach tak zapomniałabym o tym, że przed zajęciami mamy iść do sekretariatu. Mają jakiegoś ucznia przydzielić aby nas oprowadził po szkolę. Na pewno nie będzie robił tego bezinteresownie. Będzie miał jakiś udział w tym. Na stówę przekupili go jakimś zwolnieniem z lekcji albo od pytania lub to zwyczajny lizus. Wielu takich widywałam w różnych szkołach. To dziwne dorośli tego nie widzą. Lecz w szkolę jest jeszcze gorzej niż w ich życiu. Gdyż tam trzeba patrzeć na to nawet z kim gadasz bo możesz spać na samo dno wykluczenia.... Podeszłam do szafy naprzeciwko łóżka. Wzięłam z niej bokserkę, którą sobie zrobiłam. Kupiłam zwyczajną białą bokserkę i farby do tkanin. Namalowałam na niej pacyfkę, z której farba spływa. Do tego zwyczajne jeansy w niektórych miejscach przetarte. Na to założyłam kamizelkę we wzory i sandały rzymianki. Gdy byłam ubrana poszłam do łazienki gdzie uczesałam włosy i założyłam na nie opaskę z piórami. W tym stroju wyglądałam jak hipis. Jednak ja nigdy nie trzymam się jednego stylu. Zeszłam na dół jak zwykle Madeleine jeszcze spała smacznie w swoim pokoju. Westchnęłam cicho i poszłam do kuchni. Przygotowałam sobie pełno wartościowe śniadanie. Czyli kanapki z chleba pełnoziarnistego i szynką, do tego szklanka świeżą wyciśniętego soku jabłkowego. Zwykle wiem trochę więcej lecz dzisiaj nie jestem pewna czy bym coś jeszcze przełknęła tak miałam ściśnięte gardło. Gdy udało mi się zjeść to posprzątałam po sobie i wróciłam do swojego pokoju. Bardzo podobały mi się meble jakie w nim ustawiliśmy oraz kolory ścian. Nad łóżkiem namalowałam sobie nocne niebo. Fajnie by było gdybym kupiła sobie lampki i przyczepiła tak żeby wyglądało na prawdziwe nocne niebo, albo kupię sobie projektor z nocnym niebem. Nie wiem jeszcze najpierw będę musiała wpakować swoje książki i uzupełnić niektóre serie. Na razie wyjęłam z pudła sztalugę i przyrządy do malowania. Wybrałam miejsce koło biurka, ponieważ jak stoi się wejściu to nie widać jej od razu. Rzuciłam jeszcze do plecaka szkicownik i książkę, którą obecnie czytam. Z dołu słychać było, że siostra już wstała. Chwyciłam plecak, który założyłam na jedno ramię. Schodząc na dół założyłam kolczyki, które zostały po mamie. Chciałam aby była ze mną ten symboliczny sposób. 
Podróż do budynku szkolnego zajęła nam około 20 minut, bo nie chciałam złamać przepisów drogowych oraz do niej miałyśmy sporo skrzyżowań i świateł. Niby nasza okolica była ładna bo blisko jeziora i centrum miasteczka. Gdyż mieszkaliśmy na ulicy Lake. 
- Tylko zachowuj się kulturalnie i grzecznie. Bez bójek tak jak ostatnio. – prosiłam ją oraz przypomniałam ostatni raz. Gdy musieliśmy czekać w szkolę trzy godziny jak przyjedzie do niej. Wkurzyłam się wtedy równie dobrze dyrektor szkoły mógł ze mną porozmawiać w końcu od dwunastego roku życia zachowuję się dojrzale i staram się pomóc ojcu jak tylko mogę.
- Tsaa. – odpowiedziała mi krótko i wysiadła z samochodu. Westchnęłam na jej zachowanie: ,,Proszę oby nie wpakowała się dzisiaj w nic''. Pomyślałam patrząc się w niebo. Zamknęłam cudeńko i poszłam w stronę sekretariatu. Weszłam chwilę po Madeleine i pierwsze co zobaczyłam kobietę miała około 30 lat i dwóch dość przystojnych chłopaków, którzy nie wyglądali na lizusów. Czyli ten drugi typ... Moja kochana siostrzyczka stała koło lady. Mam nadzieję, że była uprzejma. Podeszłam do niej...
- Ach tak panny Lively. Miło mi jestem Caroline, a to Diego i Xavier. Oprowadzą was po szkole, a oto wasz plan szkoły. – mówiła dość szybko sekretarka. Eh czy ktoś ją nakręcił. Niech mówi wolniej przecież się nie pali. Spojrzałam na stojących chłopaków w chwili gdy ci spojrzeli na nas i uśmiechnęli się lekko. W między czasie zauważyłam znaczące spojrzenie Madeleine, ale nie wiedziałam o co jej chodzi. Wyszliśmy w czwórkę z pokoju i poszliśmy korytarzem przed siebie. Nasi przewodnicy od razu zaczęli nam tłumaczyć wszystko. Szybko się okazało, że to nawet nie ten drugi typ. Czyżbym się pomyliła. WOW rzadko mi się to zdarza, ale okazali się dość inteligentni oraz oczytani.  Gdyż jak opowiadali o nauczycielach, uczniach, klasach i innych rzeczach wyrażali się w specyficzny sposób. Kiedy minęliśmy klasę od chemii zauważyłam, że Madeleine się zatrzymała. Przeprosiłam chłopaków, którzy nas oprowadzali i podeszłam do niej.
- Idziesz? – powiedziałam do niej i szarpnęłam lekko ją za rękę w tym momencie zauważam na kogo się patrzy. Zaczęłam do niej mówić ale jak zawsze nie słuchałam mnie więc szybko dałam za wygraną. Spojrzałam raz jeszcze na tych ludzi. Co ona w nich takiego widzi. Ja tylko zauważam jedno KŁOPOTY.

Stylizację 

Madeleine 



Noelle


niedziela, 1 marca 2015

Prolog

Prolog


Cześć ta część nazywa się prologiem, czyli ma was wprowadzić do akcji jaka będzie się dziać dalszych rozdziału. Aby nikt nie powiedział, że czegoś nie kuma. Jak już wiecie albo i nie, jestem Noelle wraz z moją uroczą siostrą przestawimy wam naszą historię. Przez wiele lat podróżowałyśmy wraz z ojcem. Nigdy nie mieszkaliśmy w jednym miejscu dłużej niż trzy miesiące. Zawsze starałam się być na bieżąco z materiałem. Więc często sama się uczyłam. Madelaine jest moim przeciwieństwem. Fakt jesteśmy bliźniaczkami jednak muszę zaznaczyć, że dwujajowymi. Czyli również różnimy się pod względem wyglądu. Mamy inne rysy twarzy i wieloma innym akceptami. Jedno co mamy podobne to intensywne niebieskie oczy po naszej matce. Podobno moja siostra bardziej ją przypomina, a ja jestem mieszkanką rodziców. Mam coś z każdego z nich. Lecz dość o naszym wyglądzie. Mieszkamy w małej miejscowość znajdującej się w Stanach. Nazywa się ona Central Lake. Miejscowość nie jest aż tak bardzo mała ale nie za duża. Mieszkaliśmy w większych. Wszyscy mieszkańcy tutaj się znają. Więc na początku byliśmy nie lada atrakcją. Sąsiedzi przynosili różne pyszność aby tylko sprawdź jacy jesteśmy. Największą wadą jest to iż , na drugi dzień cała wioska huczała o nas i najróżniejszych plotkach. Ojciec wyjaśnił nam, że ten dom kiedyś należał do jego rodziny i, że w nim się wychował. Postanowił się osiedlić na stałe. Jednak nim jeszcze zdążyliśmy wypakować pudła oświadczył, że wyjeżdża i nie wie kiedy wróć. Domem wcześniej się zajmowała nie jaka pani Morgana. Mieszkała kiedyś w Anglii lecz wraz z mężem przeprowadziła się tutaj. Mieszkają sobie kilka domów dalej. Muszę przyznać, że ja jestem ciekawa lecz ona to już całkiem. Najlepiej by chciała znać każdy szczegół o nas. W naszej miejscowość nie ma za wiele do roboty dla młodych ludzi. Większość jeździ do sąsiednich miast na jakieś atrakcję. Okej są u nas dwie stacje, bar, hotel z restauracją, jezioro itp. Prócz tego pozostałość kin, park, boisko i tym podobne. Jak już wspominałam, nic ciekawego dla młodych ludzi. Park i kino to miejsca, które już wpadło nam w oczy stało się naszymi ulubionymi miejscami. Gdzie uciekamy od ciekawskiego oka Morgany. Tam zazwyczaj spotykać można dużo młodych ludzi: Pablo i innymi. Pablo jest dobrym znajomy mojej siostry od razu złapali wspólny język. To już wiecie co nieco o mojej miejscowość oraz o nas i naszej paczce.

- Po co to wszystko im mówisz, oni chcą słyszeć o naszych przygodach, a ty ich przynudzasz tymi głupotkami.

Tak to odezwała się moja siostra. Urocza prawda...? Jeśli wydała wam się hmm... nie miła lub oschła, to zobaczycie później jaka jest naprawdę.

- Oj przestań, lepiej im opowiedzieć to i owo aby wiedzieli od początku. Kto jest kto, a nie jakieś badziewia.

Ona ma rację, starczy tego przynudzania zapraszam was na pierwszy rozdział. Przez kilka pierwszych rozdziałów i tak nas poznacie. Jeszcze tylko dodam tak na magnesie, że choć już tutaj mieszkamy tydzień to jest późna wiosna, a my jeszcze nie byliśmy na zajęciach. Oczywiście ja musiałam załatwiać wszystkie dokumenty ze szkoły i dopiero nie dawno dostaliśmy plan i mamy iść jutro pierwszy dzień aby poznać naszą klasę oraz nauczycieli i sam budynek szkolny.

Ogłoszenie :)

Przepraszamy, ale będzie wprowadzone inne opowiadanie zamiast zaplanowanego, bo jak to się mówi „improwizacja jest najlepsza”. Mamy nadzieję, że będzie ono tak samo wciągające jak początek tamtego. Życzę miłego czytania, a Nati się dołącza.

~Madzia   ~Natii 

Zapraszamy :P