niedziela, 21 lutego 2016

Urodziny!!

Urodziny!!

       Hej wam dzisiaj nasz blog kończy roczek. Cóż wiem, że go trochę zaniedbaliśmy. No bo halo rok a na nim tylko 7 postów.... Tak wiem wstyd. Życzę wam i sobie aby na kolejne urodziny było o wiele więcej postów. Aby blog był na takim samym poziomie co teraz albo na jeszcze wyższym. By fabuła was równie mocno wciągało. Byśmy my miały weny, czasu by pisać posty... Wszystkiego Najlepszego!!



Te urodziny zarówno są nasze (bo nie przyrzucimy bloga po trzech postach) jak i wasze (bo widać waszą obecność). Gdy zobaczyłam iż dzisiaj nasz blog kończy rok. Od razu wiedziałam, że trzeba będzie coś z tym zrobić. W końcu wątpię by kończył osiemnaście lat... Nie chcemy by przypominał ,,Mode na sukces"" i was nudził. 

Dlatego dzisiaj wyszukałam na YouTube dwa filmy o Noelle i Madeline. Filmiki pokazuje je i ich charakter (nie jesteśmy autorami tych filmów znajdują się na YouTube)

Więc tak Film przestawiający Noelle



A teraz Madeline




Jak wam podobają się wyszukane filmy? Bo nam bardzo i sądzimy, że pasują do dziewczyn charakterami bo wizerunkiem tak (w końcu te same aktorki).

Rozdział 8 Pojawi się nie długo!! 

Więc oczekujcie na niego :*


środa, 17 lutego 2016

Rozdział 7

Rozdział 7

Część 1: Perspektywy Noelle



Zauważyłam, że Madeline po chwili również spojrzała na ramię i lekki ślad, który oznaczał się na mojej bladej skórze. Uśmiechnęłam się do niej.
- Daj spokój... Nie dość masz problemów, to nic – powiedziałam do niej. Zdawałam sobie sprawę o tym, że myśli teraz jak tylko dobrać się do tej całej tlenionej barbie. Przecież każdy wiedział, że blond to nie jej naturalny kolor. - Przecież obie wiemy, o tym, że jej zależało na tym aby cię sprowokować. Chyba się tak łatwo nie dasz tej tlenionej lalce. – dodałam po chwili i uniosłam brew do góry. Kiedy zobaczyłam lekki grymas uśmiechu na jej twarzy.
- Skoro mówisz, że chciała mnie sprowokować to przecież nie mogę jej zawieść. Zwłaszcza, że ją dzisiaj wystawiłam. To teraz nie da nam spokoju... Niech zobaczy z czym się wiąże prowokowanie mnie – powiedziała do mnie. Przypomniałam sobie, o tym co powiedziałam Amy po szkolę.
- Nie martw się tym rozmawiałam z nią po szkolę. Nie czuję do ciebie urazy że ją wystawiłaś – powiedziałam do Madeline. Nie zdradzałam za wiele z mojej rozmowy z Amy. Ponieważ wiedziałam, że Madeline nigdy w życiu mi nie uwierzy, że ,,groziłam'' komuś. Zauważyłam jak zdziwienie malowało się na jej twarzy i jak w wyraźnym znakiem zapytania uniosła brew. Jakby chciała powiedzieć ,,O czym ty w ogóle gadasz człowieku''. Gdy otwierała usta by coś powiedzieć usłyszałyśmy jak z dołu tata woła na kolacje. Uśmiechnęłam się bo czułam się uratowana od pocisków pytań jakie by popłynęły od mojej jakże przewidywalnej siostrzyczki.
- Chodź na kolację – powiedziałam wstając z miejsca. Madeline nie odpowiedziała ani nie ruszyła się z miejsca tylko patrzyła się na mnie. Ściągnęłam usta jakbym się nad czym zastanawiała. Po czym szybko się uśmiechnęłam.
- Wiesz już nie pamiętam kiedy ostatnio się ścigałyśmy kto pierwszy na dole. O ile dobrze pamiętam ostatnim razem cię pokonałam – powiedziałam do niej obojętnie. Po czym skierowałam się do drzwi.
- Jeśli wtedy wygrałaś to tylko dla tego, że ja ci dałam, zapamiętaj – powiedziała do mnie. Odwróciłam się do niej twarzą z wyrazem, który mówił ,,Ta jasne tak się tłumacz''.
- Udowodnij to... Kto pierwszy na dole? – powiedziałam do niej. Szczerze to nie pamiętam kto ostatnim razem wygrał. To było tak dawno temu i nie przykładałam do tego wagi. Jeszcze wtedy mama żyła.
- Sama się o to prosiłaś. Na trzy... - powiedziała do mnie moja siostra zrównując się ze mną. Po czym zaczęła liczyć - Raz... - po pierwszej liczbie dołączyłam się do odliczania z nią – Dwa... i Trzyy.. - na trzy obie ruszyliśmy pędem na dół. Na przemian sobie utrudniając bieg łapiąc się za bluzki, dłonie i tym podobnym. Zachowałyśmy się jak dzieci, czego już nie robiliśmy już dawno. Oczywiście na dole pierwsza była Madeline. Spojrzała na mnie swoją zwycięska miną, która mówiła ,,Ja wygrałam, a ty nie''. Usiadłyśmy do stołu gdzie czekały trzy talerze z kanapkami oraz z sokiem pomarańczowym.
- Tato, a Ciebie co naszło że zrobiłeś nam kolacje– powiedziałam. Tata nie odpowiedział nic na to tylko się uśmiechnął do mnie i wzruszył ramionami. Spojrzałam na kanapki, które składały się liścia sałaty, jakieś szynki, pomidora, jajka, cebuli i sera oraz majonezu… chyba. Nie wiem jeszcze nie spróbowałam. Ostrożnie wzięłam jedną kanapkę uważając by żadna z warstw nie spadła z powrotem na talerz. Ser był starty przez co było trudno było trzymać. Lecz kanapki wyglądały wyśmienicie. Ostrożnie ugryzłam spodziewając się, że zastanę jakąś skorupkę. Byłam zaskoczona, że zrobił nam kolację, i że w ogóle umie ją robić. Gdy brałam drugą kanapkę zauważyłam jak Madeline wyciąga telefon z kieszeń.
- Madeline znasz zasady. Nie używamy telefonów przy posiłkach – powiedział do niej. Ona pokazała gestem dłoń, że chwileczkę. Po czym pokazała mi SMS’a. Nadawcą jego był jakiś Michael:
Cześć mała. Wiem że dopiero się widzieliśmy, ale chciałem zaprosić ciebie i twoja SIS na imprę tematyczną, bo w niedziele Peter jedzie na obóz a bez pożegnania się nie obejdzie. :) Daj znać czy da się coś załatwić.
Spojrzałam na moją siostrę jak na osobę niespełna rozumu. Ja i impreza... Oraz byłam zaskoczona, że ona pokazuję mi swojego sms’a. Ojciec w życiu jej nie puść na imprezę. Zwłaszcza, że już raz się wymknęła z domu oraz uciekła na cały dzień. Jednak jedyne co zobaczyłam, to jej proszący wyraz. Na pierwszy rzut oka widać było, że jej bardzo zależy aby iść tam. Chce abym to ja przekonała tatę, aby puścił nas na tę imprezę. Skinęłam głową, że zgoda. Bo wątpiłam aby inaczej dała mi spokój.
- Skoro już pokazałaś siostrze SMS możesz odłożyć telefon – powiedział ojciec do Madeline byłam pod wrażeniem, że tak długo czekał. Madeline schowała go do kieszeń. Lecz cały czas zerkała na mnie abym powiedziała tacie o imprezie. Jednak wolałam od razu nie mówić. Pomogliśmy sprzątnąć po kolacji. Ojciec położył się wcześniej, bo jak twierdził był strasznie zmęczony dzisiejszym dniem. Kiedy ja i Madeline myłyśmy naczynia.
- Kiedy spytasz się taty? – spytała się mnie Madeline. Spojrzałam na nią. Wycierała właśnie ostatni talerz z kolacji.
- Jutro. Jeśli bym się spytała dzisiaj na pewno by się nie zgodził. A później by się zaparł i nic byśmy nie osiągnęły – powiedziałam do niej. Choć by się wyparła tego to jednak uparta i dumna jest za ojcem. Jest wybuchową mieszanką rodziców. - Idę do pokoju poczytać trochę oraz skończyć wypakowanie się. Skoro już mowa o wypakowaniu się, kiedy się pakujesz na obóz. Pomóc ci zmieść wszystkie twoje ubrania w walizce? – powiedziałam do niej.
- Jutro rano się spakuję. Też idę do pokoju i za przykładem staruszka i pójdę w kimono – powiedziała do mnie. Uśmiechnęłam się do niej i poszłam do pokoju. Pierwsze za co się zabrałam to rozpakowałam się do końca. Po czym wzięłam książkę ,,Szafir''. Opowiada ona o dziewczynie, która jest czarodziejką. Na razie tyle wiem, bo nie skończyłam jeszcze czytać. Położyłam się na łóżku...
Nawet nie wiem kiedy, ale zasnęłam przy książce. Dobrze chociaż, że książka się nie zniszczyła przynajmniej tyle. Odnalazłam stronę, na której skończyłam czytać. Poszłam pod prysznic. Później podeszłam do szafy wybrałam żółtą koszulkę z jakimiś napisami, do tego jeansowy kombinezon. Na koniec ubrałam kalosze. Przecież dzisiaj miałam pracować w ogrodzie. Zeszłam na dół. Madeline jeszcze nie było. W kuchni zastałam tylko tatę przy kawie i gazecie.
- Cześć – powiedziałam do niego. Zastanawiając się jak powiedzieć mu o imprezie. Widziałam, ze Mad zależy aby na nią pójść. Choć nie wiem czemu ten cały Michael również mnie zaprosił. Jak nawet mnie nie zna. Tata spojrzał na mnie, gdy zobaczył jak jestem ubrana uniósł brew.
- Cześć. Co dzisiaj zamierzasz robić? - spytał się ostrożnie dobierając słowa. Uśmiechnęłam się do niego i zaśmiałam się pod nosem.
- Och zamierzam zrobić porządek w ogrodzie. W końcu kiedyś był taki ładny. Na zdjęciach widać jego piękno. Chce je przywrócić abyśmy mieli miejsce gdzie będziemy mogli posiedzieć. No i być może wieczorem wybrać się z Madeline na imprezę skoro już jutro jedzie na ten cały obóz – powiedziałam szykując sobie śniadanie. Ojciec akurat pił kawę jak tylko wspomniałam o imprezie. Zaczął się krztusić.
- Że na co się wybrać! - zaczął krzyczeć już chciałam powtórzyć jednak on od razu krzyczał dalej – W żadnym wypadku! Madeline ma karę nie pójdzie na żadną imprezę! - prowadził swój wywód dalej. Będzie to trudniejsze niż przypuszczałam na początku… Chwila od początku wiedziałam, że będzie trudno.
- Tato pójdziemy tam razem. JA i Madeline będziemy razem. Przecież mnie znasz nic się nie stanie. Chyba, że wolisz znosić dwie nadąsane nastolatki? - powiedziałam do niego, a widząc, że jego mina się zmienia. - Skoro ufasz mi na tyle, aby zostawiać mnie samą na tydzień lub nawet dłużej, a nie ufasz mi aby puścić na imprezę. Zwłaszcza, że nie często cię o to proszę – dodałam po chwili. Wiedziałam, że wyciągnęłam największe działo. Jednak chciałam aby pozwolił iść na tą imprezę dla Madeline. Z drugiej strony miałam w tym egoistyczne pobudki. Usiadłam z śniadaniem przy stolę naprzeciwko niego. Czekając na jego odpowiedź jadłam powoli robiąc minę męczennicy. Wiedziałam, że nie długo się zgodzi. Nigdy nie umiał odmawiać kiedy robiłam tę minę.
- Już dobrze... tylko się uśmiechnij – powiedział do mnie uśmiechnęłam się do niego bardzo mocną.
- Dziękuję – powiedziałam do niego w tym samym czasie do kuchni weszła Mad.
- Masz ogromny dług wobec siostry i mnie. Jeśli o mnie chodzi to wystarczy jak spełnisz swoją obietnicę – powiedział ojciec do Mad i wyszedł z kuchni, bo jego telefon dzwonił. Zauważyłam, że na wyświetlaczu znowu się pojawiło imię Aaron. Zawsze jak on dzwonił ojciec wychodził tak byśmy my nie mogły usłyszeć rozmowy. Jednak tym razem nie miałam chęć przejmować się tajemniczymi telefonami mojego taty.
- Możesz odpisać swojemu koledze, że przyjedziemy – powiedziałam do niej. Miałam nadzieję, że ten wypad nie okaże się totalną porażką i nie będę marudzić Mad abyśmy wyszły już po godzinie. Najwyżej, aby nie psuć jej ostatniego wypadu przed obozem zaszyję się gdzieś w cichym miejscu.
- Panienko Noelle już jestem – powiedziała Morgana wchodząc, miała własne klucze, aby mogła wchodzić. Dziwne, że nie słyszałam jak otwiera drzwi. Chyba, że tata znowu zapomniał ich zamknąć.
- Chcesz pracować z nami w ogrodzie? - Mad zaśmiała się po tych słowach po czym spojrzała na mnie i zaraz przestała się śmiać.
- Ty tak na serio...?? - spytała się mnie. Nic nie mówiłam tylko skinęłam głową. - Sorry ja i praca nie przepadamy za sobą – powiedziała w miarę normalnie jak na nią.
- Jak tam chcesz –odpowiedziałam jej wychodząc z kuchni. Morgana trzymała wielki karton, który w przedpokoju wzięłam od niej i położyłam na podłodze.
- Mam jeszcze kilka kartonów w przyczepie. Zanieś go do ogórka, a później pomożesz mi zanieś inne i możemy zająć się pracą.
- Dobrze to zaraz przyjdę ci pomóc – powiedziałam do niej znowu podnosząc z ziemi karton. Co ona tam włożyła? Eh... Myślałam, że pracę w ogrodzie są lekkie. Zwłaszcza jak trzeba przywróć blask ogrodowi, a nie tworzyć od nowa. Zaniosłam ten karton do ogórka, po czym poszłam po kolejny już bramką do ogrodu. Morgana właśnie zamykała klapę od przyczepy.
- Na razie mam kilka sadzonek kwiatów i narzędzie. Później zobaczymy co jeszcze trzeba – powiedziała do mnie.
- WOW naprawdę dziękuję – powiedziałam do niej i wzięłam ostatnie pudło bo były tylko trzy, a ona trzymała drugi. Poszłyśmy do ogródka i położyłyśmy kartony obok pierwszego. Podeszłyśmy do altany o której istnieniu nawet nie wiedziałam, bo nie było jej widać. Na stole rozłożyłyśmy plan ogrodu. Wyraźne było kilka sektorów. Postanowiłyśmy zacząć od sektora z miejscem na ognisko i trawnikiem, a później porządki na miejscu do uprawy ziół i warzyw. Na koniec drzewa i oczko oraz ich okolice. Nie wiem ile nam to zajęło, ponieważ tak pochłonęła nas praca, wiem że później przyszły dzieci pani Morgany nam pomóc. Gdy zajmowałam się już sadzeniem sadzonek krzewów oraz kwiatów. Do ogródka weszła Mad.
- Kończycie już, bo już dawno po obiedzie i zbliża się wieczór a chyba nie zamierzasz iść tak na imprezę – powiedziała i skrzyżowała dłonie na piersi rozglądając się po ogrodzie.
- Tak już końcówka tylko posadzimy sadzonki, jakbyś pomogła to by szybciej zrobiły. W końcu też będziesz korzystać z tego ogrodu – powiedziałam do niej ona popatrzyła chwilę na mnie, bo czułam jej spojrzenie na sobie.
- Dobra... Co mam zrobić? - spojrzałam na nią zaskoczona jak tylko zgodziła się pomóc. Nie wierzyłam, że się zgodzi.
- Tam w baniaku dzieci pani Morgany uszykowały faunę naszego oczka możesz ją wpuścić do oczka. Nie bój się ryby nie brudzą – powiedziałam do niej wskazując na baniaki. Wiem, że było tam kilka gatunków rybek oraz skrzek żab jakiegoś gatunku, którego nazwy w życiu bym nie zapamiętała.
- Nawet nie wiesz jak bardzo się mylisz…- dodała Mad ze skrzywioną miną, ale poszła w stronę naszego oczka gdzie czekał na nią najstarszy syn Morgany, który znał się na tym i wiedział co i jak. Wróciłam do sadzenia sadzonek. Gdy już skończyłam zauważyłam, że Madeline również zbliża się do końca.
- Okej idę się szykować. –powiedziałam do siostry.
- My też już kończymy. – usłyszałam z jej strony, ale nie była jakoś zainteresowana mną, tylko chłopakiem z którym pracowała.
- Idę pod prysznic. O której mamy być?


Część 2: Perspektywa Madeline



Po chwili również spojrzałam na ramię Noelle, gdzie miała lekki ślad co oznaczało ładnego śiniaka. Widziałam jak Noe próbuje się do mnie uśmiechnąć, ale to i tak nie złagodzi myśli mordu na Amy. Ta jednak chyba za dobrze mnie zna, bo od razu się odezwała próbując mnie uspokajać.
- Daj spokój... Nie dość masz problemów, to nic – powiedziała do mnie, ale i tak myślałam tylko nad tym jak się zemścić, bo teraz nie da nam spokoju bo ją wystawiłam, chociaż z chęcią obiłabym jej tą tapetowaną buziulkę- Przecież obie wiemy, o tym, że jej zależało na tym aby cię sprowokować. Chyba się tak łatwo nie dasz tej tlenionej lalce. – dodała po chwili wyrywając mnie z zamyślenia, ale jednak nie mogłam powstrzymać lekkiego grymasu uśmiechu na mojej twarzy, który na pewno zauważyła.
- Skoro mówisz, że chciała mnie sprowokować to przecież nie mogę jej zawieść. Zwłaszcza, że ją dzisiaj wystawiłam. To teraz nie da nam spokoju... Niech zobaczy z czym się wiąże prowokowanie mnie – powiedziałam do niej z lekkim jadem w głosie.
- Nie martw się tym rozmawiałam z nią po szkolę. Nie czuję do ciebie urazy że ją wystawiłaś – powiedziała, ale nie zdradziła mi nic więcej. Patrzyłam na nią jak na idiotkę. Uniosłam brew i już chciałam zadać jej pytanie o co jej chodzi, ale uratował ją nasz tata.
- Chodź na kolację – powiedziała wstając z miejsca. Nic nie odpowiedziałam i nadal zastanawiałam się o co chodzi Noelle, która ściągnęła usta jakby się nad czym zastanawiała po czym szybko się uśmiechnęła.
- Wiesz już nie pamiętam kiedy ostatnio się ścigałyśmy kto pierwszy na dole. O ile dobrze pamiętam ostatnim razem cię pokonałam – powiedziała do mnie obojętnym tonem co oznaczało po prostu zejście na łagodniejszy temat. Po czym skierowała się do drzwi.
- Jeśli wtedy wygrałaś to tylko dla tego, że ja ci dałam, zapamiętaj – powiedziałam do niej nie chcąc ciągnąć jej za język, bo i tak bym się nic nie dowiedziała. Odwróciła się do mnie twarzą z wyrazem, który mówił ,,Ta jasne tak się tłumacz''.
- Udowodnij to... Kto pierwszy na dole? – powiedziała do mnie. - Sama się o to prosiłaś. Na trzy... - powiedziałam do siostry zrównując się z nią. Po czym zaczęła liczyć - Raz... - po pierwszej liczbie dołączyła się do odliczania – Dwa... i Trzyy.. - na trzy obie ruszyłyśmy pędem na dół. Z boku wyglądało to na pewno bardzo komicznie, bo sobie nawzajem przeszkadzałyśmy. Zachowałyśmy się jak dzieci, czego już nie robiłyśmy już dawno. Oczywiście na dole pierwsza byłam ja. Spojrzałam na Noelle zwycięska miną. Usiadłyśmy do stołu gdzie czekały trzy talerze z kanapkami oraz z sokiem pomarańczowym.
- Tato, a Ciebie co naszło że zrobiłeś nam kolacje– powiedziała, a tata nie odpowiedział nic na to tylko się uśmiechnął i wzruszył ramionami. Nie miałam ochoty na jedzenie, a zwłaszcza piętrowych kanapek, ale nie chciałam zrobić przykrości ojcu. Chociaż niech się nacieszy że umie gotować. Gdy nalewałam sobie jeszcze soku poczułam wibracje w kieszeni. Wyciągnęłam telefon pod stołem tak żeby ojciec nie zauważył i przeczytałam sms’a.
Cześć mała. Wiem że dopiero się widzieliśmy, ale chciałem zaprosić ciebie i twoja SIS na imprę tematyczną, bo w niedziele Peter jedzie na obóz a bez pożegnania się nie obejdzie. :) Daj znać czy da się coś załatwić.
- Madeline znasz zasady. Nie używamy telefonów przy posiłkach – powiedział do mnie opiekun który i tak zauważył białą obudowę mojej komórki. Pokazałam gestem ręki że ma się odwalić na moment i pokazałam wiadomość Noelle, bo miałam nadzieję że namówi na imprezę ojca. Ta spojrzała na mnie jak na idiotkę, ale po chwili skinęła głową na znak zgody.
- Skoro już pokazałaś siostrze SMS możesz odłożyć telefon – powiedział ojciec, a ja schowała go do kieszeń. Cały czas zerkałam na nią aby powiedziała tacie o imprezie. Jednak wolałam od razu nie mówić.
- Kiedy spytasz się taty? – spytałam się Noelle sprzątając po kolacji. Spojrzała na mnie.
- Jutro. Jeśli bym się spytała dzisiaj na pewno by się nie zgodził. A później by się zaparł i nic byśmy nie osiągnęły – powiedziała. - Idę do pokoju poczytać trochę oraz skończyć wypakowanie się. Skoro już mowa o wypakowaniu się, kiedy się pakujesz na obóz. Pomóc ci zmieść wszystkie twoje ubrania w walizce? – dodała i poszła do siebie.
- Jutro rano się spakuję. Też idę do pokoju i za przykładem staruszka i pójdę w kimono – powiedziałam do niej na odchodne. Uśmiechnęła się i zniknęła. Ja udałam się powoli do siebie i zaczęłam przeglądać neta. Nudziło mi się więc trochę popisałam z Joshuą, ale po godzinie skończyliśmy. Przebrałam się w piżamę i położyłam do łóżka. Już dawno mnie w nim nie było, więc bardzo szybko zasnęłam. Rano obudziły mnie jakieś krzyki dobiegające z kuchni. Ubrałam się w dżinsy, czarny top, błękitną bluzę i czarne sneakersy. Włosy przeczesałam i zeszłam do kuchni.
- Masz ogromny dług wobec siostry i mnie. Jeśli o mnie chodzi to wystarczy jak spełnisz swoją obietnicę – powiedział do mnie tato i wyszedł z kuchni, bo zadzwonił telefon, a na wyświetlaczu było jak zwykle „Aaron”.
- Możesz odpisać swojemu koledze, że przyjedziemy – powiedziała moja siostra, a ja lekko się uśmiechnęłam. Zjadłam śniadanie, a do Noelle przyszła Morgana.
- Chcesz pracować z nami w ogrodzie? – Usłyszałam pytanie i zaczęłam się śmiać, ale po chwili spojrzałam w stronę z której padło pytanie.
- Ty tak na serio...?? - spytałam się szarej myszki. Nic nie mówiła tylko skinęła głową. - Sorry ja i praca nie przepadamy za sobą – powiedziałam w miarę normalnie.
- Jak tam chcesz –odpowiedziała mi wychodząc z kuchni. Skończyłam posiłek w samotności i poszłam do siebie. Musiałam się spakować na ten rąbany obóz, ale może nie będzie aż tak źle. No z resztą zobaczymy. Po około 3 godzinach mój bagaż był pełny. Zeszłam do ogródka po Noelle, bo przez nią się spóźnimy.
- Kończycie już, bo już dawno po obiedzie i zbliża się wieczór a chyba nie zamierzasz iść tak na imprezę – powiedziałam i skrzyżowałam dłonie na piersi rozglądając się po ogrodzie.
- Tak już końcówka tylko posadzimy sadzonki, jakbyś pomogła to by szybciej zrobiły. W końcu też będziesz korzystać z tego ogrodu – powiedziała do mnie Noelle. Spojrzałam na nią, ale ta nawet nie odwróciła głowy. Chyba się bała że ją zabije spojrzeniem.
- Dobra... Co mam zrobić? – powiedziałam od niechcenia, a ta spojrzała na mnie zaskoczona. Chyba nie wierzyła, że to powiem. Haha… ma za swoje. Jak tak można nie wierzyć we własną siostrę.
- Tam w baniaku dzieci pani Morgany uszykowały faunę naszego oczka możesz ją wpuścić. Nie bój się ryby nie brudzą – powiedziała do mnie wskazując na baniaki.
- Nawet nie wiesz jak bardzo się mylisz…- dodałam ze skrzywioną miną, ale poszłam w stronę naszego oczka gdzie czekał na mnie najstarszy syn Morgany, który nie powiem był nawet przystojny.
- I co mam niby robić? – zapytałam chłopaka, który spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął.
- Najpierw trzeba złapać ryby a potem je wpuścić do oczka. Resztę trzeba dopiero później, gdy wypompujemy trochę wody z beczek - powiedział i podał mi jedną rybę, a ja ją szybko włożyłam do zbiornika wodnego. Po paru długich minutach usłyszałam Noelle.
- Okej idę się szykować.
- My też już kończymy. – powiedziałam, ale nie byłam jakoś zainteresowana tym co ona robi, tylko synem Morgany.
- Idę pod prysznic. O której mamy być?- zapytała mnie odrywając od młodzieńca. Zerknęłam na nią.