środa, 16 marca 2016

Rozdział 8

Rozdział 8

Perspektywa Madeline


- Na wczoraj Noelle- odpowiedziałam jej, a ta tylko machnęła ręką i weszła do mieszkania. Po paru chwilach też ruszyłam w stronę drzwi żegnając się z synem Morgany. Weszłam do siebie do pokoju i ubrałam się w białe spodnie z dziurami czerwony koronkowy stanik i luźny czarny top. Na to czerwona skóra, srebrny naszyjnik z krzyżem i na nadgarstek skórzana bransoletka. Wykańczały to czerwone buty na obcasie które zakupiłam jakoś ostatnimi czasy. Włosy rozczesałam i zrobiłam sobie mocny czarny makijaż. Wyszłam na korytarz i zapukałam do pokoju sis.

- Proszę - usłyszałam więc otworzyłam drzwi i zrobiłam parę kroków. Była ubrana w rozkloszowaną spódniczkę w kwiaty i czarny top do tego miała czarne koturny z ćwiekami i czapkę z daszkiem. Ciekawie to wyglądało. A z włosów miała zrobiony warkocz i w niego była wplątana chusta. Było jej ładnie, więc się nawet nie odezwałam żeby zrobiła mocny makijaż bo to by popsuło całą jej stylizacje. Chyba czekała na słowa krytyki bo popatrzyła na mnie i lekko się zastanowiła.

- Ładnie Ci – powiedziałam i lekko się uśmiechnęłam. Podziękowała i spojrzała w lustro złapała torebkę i poszłyśmy na dół. Tata siedział przed telewizorem i z kimś rozmawiał przez telefon więc Noelle tylko się mu pokazała i wyszłyśmy. Przed domem stwierdziłyśmy, że mamy tylko parę minut żeby być na czas, więc szybko wsiadłyśmy do auta i pojechałyśmy prosto do Mikaela. Po drodze trochę opowiedziałam Noe jaki jest Michael, ponieważ zdziwiła się że ją też zaprosił.

- On jest bardzo dojrzały jak na przebywanie w towarzystwie reszty mojej bandy, ale czasami ma głupie pomysły. Na pewno się z Nim dogadasz bo jest cudowny – zaśmiałam się, ponieważ Noelle się skrzywiła. Wiedziałam że nie lubi rozmawiać z nieznajomymi chłopakami, a jeszcze do tego Mikael jest prawnym opiekunem Stevena, więc tak na prawdę, może też być troszku pogięty. Dojechaliśmy do jego mieszkania, a Noelle zrobiła wielkie oczy.

- To ich dom? – powiedziała nie ukrywanym z dziwieniem, a ja się zaśmiałam.

- Tak mają trochę więcej kasy, ale luzik nie zachowują się jak nasza różowa barbie – oznajmiłam i pociągnęłam ją do środka. W salonie przedstawiłam ją Mikaelowi i reszcie mojej grupki. Alexis od razu pociągnęła swojego chłopaka na parkiet gdy tylko zaczęły lecieć pierwsze słowa piosenki. Nie nasłuchiwałam się zbytnio, bo Peter pociągnął złapał mnie za rękę i wyprowadził z domu na taras z tyłu.

- Mam nadzieję, że Noelle polubi Mickela. Około 23 są organizowane wyścigi w starej fabryce, jeśli będziesz chciała zawiozę Cię i obejrzysz je. Są bardzo ciekawe. Zjeżdżają się tutaj ludzie z pobliskich wsi i miast i zakładają się kto przyjedzie pierwszy a kto nie przeżyje. Okrągłe sumki można wygrać – powiedział a ja go słuchałam i pokiwałam głową, że z chęcią się przejadę. Oczywiście Noelle miała o tym nie wiedzieć bo to nielegalne, a my miałyśmy siedzieć na imprezie i nie pakować się w kłopoty. Po paru minutach wróciliśmy na sale gdzie było już pełno ludzi. Noelle widziałam jak idzie do toalety, a później mi gdzieś znikła bo zaczęłam się bawić z Alex. Gdy tylko udawało mi się dojść do baru i Noelle mnie nie pilnowała to popijałam piwo, ale nie chciałam się wstawić, bo nadszarpnęłabym zaufanie ojca do Noelle. Jedno czy dwa, no góra trzy piwka wypiłam do godziny 23. Akurat siedziałam na kanapie, gdy podszedł do mnie znajomy z klasy-Kris i szepnął na ucho że już pora. Wstałam i poszłam do toalety. Poprawiłam włosy i makijaż i wychodząc z łazienki poszłam w stronę drzwi od garażu gdzie miał za mną czekać Peter z chłopakami którzy się ścigają. Weszłam i zobaczyłam cztery ścigacze i ferrari w którym siedział jakiś chłopak i Peter. Wsiadłam do nich i ruszyliśmy. Po paru minutach byliśmy na miejscu. Było tu cudownie. Tłum ludzi, i pożeraczy ognia. Świetnie to wyglądało gdy podczas występu robili dziwne pozy. Zatrzymaliśmy się na parkingu i wysiedliśmy. Zaczęłam zwiedzać pobliskie miejsca i przestudiowałam mapę wyścigu. Zauważyłam że są dwa dość groźne zakręty i jeden skrót, a na samym końcu jest most który w tajemnicy Peter mi powiedział, że zostanie podniesiony i będzie trzeba skakać. Bardzo mnie to zafascynowało i czułam się tu świetnie do momentu aż spotkałam wszędzie będącą Barbie.

- O nasz tchórz przybył – zadrwiła za mnie, a ja po prostu chciałam przejść obok niej, ale ta złapała mnie za rękę. Wyrwałam się i spojrzałam na nią.

- Trzymaj łapy przy sobie suko – powiedziałam zza zębów, a ta chciała mnie uderzyć, ale jakiś chłopak złapał jej dłoń. Pomyślałam, no niech tylko spróbuje. A będą musieli ją skrobać.

- W tym miejscu takie sprawy załatwiają motory, a nie przemoc. Wyzwij ją na wyścig a nie się rządzisz – powiedział chłopak około dwudziestki, a ta zmierzyła go wzrokiem. Po czym wyrwała się mu i spojrzała na mnie. Takim wzrokiem, że gdyby umiała nim zabijać już bym nie żyła. Odpowiedziałam jej tym samym, bo jeśli myślała, że się skule to była w grubym błędzie.

- Masz racje, a ciebie dziwko chce widzieć na trasie. Dam dwadzieścia tysięcy że nie przeżyjesz – oznajmiła i wskazała na mnie. No świetnie, przecież ja nigdy nie jeździłam, a poza tym nie miałam z kim. Amy podeszła do jakiegoś kolesia który dał jej bandanę którą musiała sobie przewiązać na ramieniu.

- Dzięki, ale nie mam z kim jechać – powiedziałam do chłopaka, a ten podał mi bandanę koloru zielonego taką jaką on miał na szyj.

- Już masz, a poza tym jestem Mathew – oznajmił mi i uścisnął moją dłoń. Byłam w lekkim szoku ale szybko zawiązałam chustę i się uśmiechnęłam. W momencie gdy podchodziliśmy do linii startu podbiegł do mnie Peter.

- Zwariowałaś możesz zginąć?! Noelle powie! – krzyknął na mnie, a ja zerknęłam na nowo poznanego faceta.

- Nie przesadzaj... Zresztą ufam jemu i czuje, że nic mi nie będzie – dotknęłam Petera ramienia i wsiadłam na motor tyłem do kierunku jazdy podobnie jak inne dziewczyny. Gdy czułam plecy Mathawa przy swoich zapięłam je jeszcze paskiem, bo również to robiły inne dziewczyny. Pewnie dlatego byśmy nie spadły z motoru czy coś w tym stylu. Gdy tylko motory znalazły się na liny startu, a dziewczyny by przygotowane zaczęło się zbierać coraz więcej ludzi przed nami (za motorami). W tej grupie ludzi widziałam Petera, którzy patrzyli na mnie zatroskanym wzrokiem. Nie podobał mi się ten wyraz twarz. Zobaczyłam jakąś brunetkę która w dłoniach miała trzy chusty (czerwoną, żółtą i zieloną.)

- Na miejsca - słychać było melodyjny głos próbujący przekrzyczeć warkot silników oraz ludzi kibicujących - Gotowi - złapałam się mocniej motoru - Start! - i ruszyliśmy, poczułam szarpnięcie i wiatr we włosach, które zaczęły wpadać mi w oczy. Obserwowałam innych zawodników, których chyba było sześciu lub siedmiu. Z biegiem czasu widziałam jak po kolej mijaliśmy innych zawodników. Co raz bardziej zwiększał się między nimi a trójką zawodników ostęp. Wśród nich była Amy z tym jej kolegą z którym widywałam ją w szkole. Chyba miał na imię Joshua i jeszcze jeden motor. Co jakiś czas mijaliśmy ludzi którzy biegali chyba skrótami by móc widzieć urywkami przebieg wyścigu. Jednak najczęściej migał mi jeden chłopak. Który wydawał się znajomy... ale nie wiedziałam, skąd. Jechaliśmy tak dość długo wyprzedzając się nawzajem. Gdy minęliśmy już skrót i drugi ostry zakręt został już tylko most, przed nim długa prosta, na której motory nabierały prędkości. Przyśpieszaliśmy a dwójka została trochę w tyle. Spostrzegłam Amy, a ta akurat trzymała głowę na bok. Wyglądała jakby była na czymś skupiona zauważyłam jak wpatruje się w nas i coś szeptała. W tym samym momencie znowu widziałam tego chłopaka tym razem stał na dachu. Gdy przeskakiwaliśmy przez most zauważyłam jakby trzeci motor odskakuje tylnim kołem do góry. Po czym kierowca stracił panowanie. Jedynie co udał mi się dostrzec jeszcze jak dziewczyna odczepiła się od kierowcy i przeturlała się po ziemi o mało włos nie została potracona przez Amy i Joshua. Jednak chłopak zatrzymał. Gdy wylądowaliśmy po drugiej stronie mostu. Mathew się zatrzymał. W tle słychać było policje... Wiedziałam jeszcze jak coraz więcej ludzi ucieka stamtąd była ciekawa. Co stało się z tymi którzy kierowali tan motor. Wszyscy się zmyli. Mathew spojrzał na most, po czym odjechał i wyjechał z terenu tej fabryki. Kawałek dalej chłopak się zatrzymał.

- Musimy tam wracać - powiedziałam do niego po tym jak się odpięłam i zeszłam z motoru. Patrzyłam na niego oczekując jakieś relacji. Jednak chłopak nic nie mówił. Zamiast tego odezwał się mój telefon. Na wyświetlaczu był napis „Noelle”.

- Jeśli chcesz odbierz– powiedział do mnie. Jednak wyciszyłam telefon i schowałam do kieszeń.

- Nie, nie trzeba... Czemu tak po prostu odjechałeś nie sprawdzając czy oni żyją?– mówiłam i patrzyłam cały czas na niego. W tym samym czasie dojechał Joshua i Amy. Zauważyłam jak chłopcy wymieniają porozumiewawcze spojrzenia. Po czym Joshua...

- Katy nic nie jest zabrała ją karetka, ale... Camilo nie żyję.

- Mattew... - zaczęła mówić Amy jednak, chłopak jej przerwał.

- Pogadamy później. Teraz odwiozę Madeline – powiedział do niej. W jego głosie było coś... złowieszczego, jakby groźba. Kierowana w stronę Amy. Nie powiem, że mi to przeszkadzało. Jednak byłam szoku, że ktoś nie żyję. A oni to tak na spokojnie przyjmują. Joshua skinął głową po czym odjechał - Gdzie cię podwiesić? - odpowiedziałam, że do Michaela. Po czym chłopak ruszył... Przez całą drogę, żadne z nas się nie odezwał. Ja wymyśliłam bajeczkę którą przedstawię Noelle że nie odbierałam telefonu. Postanowiłam, że powiem jej że pojechałam po pizzę i piwa z Peterem ale w trasie powrotnej zorientowałam się że zapomniałam ze sklepu telefonu i wróciłam się pieszo, a Mathew podwiózł mnie bez słowa zeszłam i poszłam w stronę domu.

Perspektywa Noelle


Gdy Mad oznajmiła, że na wczoraj wolałam nic nie mówić bo i tak bym niczego się nie dowiedziała. Będzie mi brakować mi jej poczucia humoru. Gdy ta będzie na obozie. Nikt ani nic nie jest w stanie zastąpić jej. Madeline jest jedyna swoim rodzaju. Niepowtarzalna, a jakże urocza. Na swój dziwny sposób. Więc na jej odpowiedź jedynie machnęłam ręką i weszłam do mieszkania. Kierując się od razu do swojego pokoju. Stanęłam przy szafie z typowym.

- Nie ma co się ubrać - oznajmiłam patrząc na nie małą ilość ciuchów. Z różnych rejonów świata. Jeden plus ciągłych przeprowadzek, że masz cichu z każdego zakątka w którym mieszkało się, a że by mieszkaliśmy prawie w każdym kraju. Więc półki się uginają od ciężaru ubrań, a ja nie ma w co się ubrać.

- Później coś wybiorę - powiedziałam do siebie po czym poszłam pod prysznic by zmyć z siebie brud. W końcu nie pójdę na imprezę brudna. Po szybki prysznic miałam w głowie pewien obraz stylizacji. Jaką też mogłam się dzisiaj ubrać. Zostało tylko się przebrać i uszykować za nim Maddie będzie walić do drzwi bym się pospieszyła. Zdecydowałam się coś w stylu słowiańskim. Podobnie jak ta Polska piosenkarka Cleo miała w tym swoim teledysku. Który ma swoją przeróbkę nawet w naszym kraju.  Najpierw założyłam na siebie. Rozkloszowaną spódniczkę w kwiaty i czarny top do tego czarne koturny z ćwiekami i czapkę z daszkiem. A we włosy zaplotłam warkocz w tym jedną z trzech część była chusta. Z podobnym wzorem jak na spódnicy. Całość dopełnił lekki makijaż. Nie rzucający się w oczy. Całość przeglądałam w lustrze zastanawiając się czy o czymś nie zapomniałam. Gdy usłyszałam pukanie do drzwi.  Powiedziałam ,,Proszę" nie odrywając wzroku od lustra. Dłonią wygładzałam spódniczkę. ,,Czy aby na pewno nie była za krótka." ,,A może powinnam się przebrać i wybrać coś innego?." I wiele jeszcze innych pytań...

- Dzięki - odpowiedziałam Mad gdy ta powiedziała, że ,,Ładnie ci". Chociaż nie byłam do końca do tego przekonana. Zwłaszcza jak spojrzałam na jej strój. I znowu pojawiły się wątpliwość. Spojrzałam ostatni raz i chwyciłam torebkę by wyjść z domu. Za nim zrezygnuje całkowicie z tego wyjścia. Do którego i tak nie była do końca przekona. Bo to nie moje klimaty... Mad musiała zauważyć, że nie do końca jestem entuzjastyczna na to wyjście. Zbyłam jej, że po prostu jestem w szoku, że mnie zaprosił. Gdzie ja na takie imprezy? Cały czas w drodze zastanawiałam się czemu ja się zgodziłam by pójść na tą imprezę. Spojrzałam na Madeline gdy ta zaczęła tak koloryzować na temat tego całego chłopaka. Skrzywiłam się, bo już to widzę iż ja się dogadam z kimkolwiek z towarzystwa Mad. Nie od dzisiaj wiadomo, że nasze światy są całkowicie różne. Gdy parkowałam pod wskazany adres była w szok. Bo przed nami cała nowoczesna willa z basenem. Typowa w tych wszystkich filmach o wszystkich bogaczach.

- To ich dom? - spytałam się jej nie ukrywanym z dziwieniem. Oczywiście kojarzyłam, że znajomi Mad są bogaci. Nie wyobrażałam sobie, że mieszkają w takim domu. Na jak to Madeline po prostu nadzwyczajnie mnie wyśmiała.

- Tak mają trochę więcej kasy, ale luzik nie zachowują się jak nasza różowa barbie – oznajmiła i pociągnęła mnie do środka. Z każdy krokiem wątpiłam jej słowa. Że są w porządku. Zazwyczaj stroniłam od ludzi, którzy mają więcej pieniędzy niż my. Zresztą nie tylko od nich, jak od całej reszty. Jednak teraz tata powiedział, że tutaj zamieszkamy na stałe. I to był powód dla którego z kimkolwiek się zaprzyjaźniłam. Chwile później zostałam sama, bo Mad gdzieś zniknęła. Co jakiś czas ją widziałam i starałam się udawać, że dobrze się bawię. Nie chciałam by się o mnie martwiła. Tak minęło większość imprezy aż w końcu już nawet nie widziałam jej w tłumie bawiących się ludzi. Wyszłam na teraz za domem. Gdzie zobaczyłam niby wodospad. Ta jasne są normalnymi ludźmi i w cale nie lubią przepychu. Usiadłam na krętych schodach i odpisałam Perth:

" Jakoś idzie. Szkoda, że ciebie nie ma." 

Ponieważ napisała jak tam impreza. Na prawdę żałowałam, że ona i jej bracia nie zostali zaproszeń. Przynajmniej miałabym się do kogo odezwać. Eh... Pewnym momencie usłyszałam kroki nad sobą. Jakby ktoś schodził ze schodów. Spojrzałam i zobaczyłam tego jak mu tam było... chyba Mikael.

- Można się dosiądź? - skinęłam głową, że okej. Bo w końcu on tutaj był domem. Spojrzałam na mężczyznę. Musiał mieć oko trzydziestki, no może trochę mniej. I ja miałam się z nim dogadać - Nie za dobrze się bawisz.

- Jeśli ma być szczera. To w ogóle się na bawię. To... - wskazałam na drzwi od salonu przez, które nie dawno wyszłam. Przez które było widać bawiących się ludzi - Nie moje klimaty - dopowiedziałam prawie szeptem.

- Rozumiem... Ale cieszę się, że przyszłaś oraz jeśli ja mam być szczery w cale się nie różnisz od nich wszystkich - powiedział do mnie i się uśmiechnął.

- A ja nie rozumiem... Czemu mnie w ogóle zaprosiłeś? Przecież mnie nie znasz - powiedziałam do niego. Skoro już rozmawiamy wypadało się dowiedzieć czemu mnie zaprosił. W końcu jak mówiłam Perth, że mnie zaprosili. Na początku się pokłóciliśmy o to, bo uważała iż skoro się zgodziłam. W sumie sama nie wiem co ona myślała. Gdyż za chwilę mnie przeprosiła i powiedziała, że oni zapraszają tylko dwa typy ludzi jedni to z ich paczki, a drudzy to nadziane dzieciaki. Którzy wydają tylko pieniądze swoich rodziców.

- Proste jesteś siostrą Mad i uznałem, że może chcesz poznać przyjaciół siostry. Również Mad wiele o tobie opowiadała. Mówiła, że się martwi o ciebie... - powiedział Mikael. Spuściłam głowę, bo nie wiedziałam co mam myśleć na temat tego, że Madeline się o mnie martwi.

- Nie potrzebnie się martwi sama muszę sobie z tym poradzić. Zresztą nic by się nie stało gdyby nie uciekła na imprezę do was -  powiedziałam do niego. Byłam wściekła na Madeline. Po czułam się tak jakby nasłała na mnie jego by dowiedzieć się co mnie gryzie. A tak na prawdę nic by mi nie było gdyby nie ona i jej ucieczka na ostatnią imprezę. Zresztą mniejsza o to... Sama muszę się połapać w tym. Ciągle nie dawało mi spokoju ten chłopak który mnie uratował. Przecież ludzie tak nie znikają. Nie wiedziałam co miałam o tym wszystkim myśleć. Również nie chciałam rozmawiać z nikim o tym, a już zwłaszcza z chłopakiem, którego nawet nie znam. Odeszłam od niego bez słowa. Musiałam Mad powiedzieć, żeby więcej nigdy nikogo na mnie nie nasyłała. Bo nie powiem nikomu o tamtej nocy ani ojcu, jej, a już zwłaszcza innym ludziom. Nikt nie zrozumie. Nie mogłam jej nigdzie znaleźć. Dlatego też sięgnęłam telefon by do niej zadzwonić. Gdy nie odbierała. ,,Dość tego." Miałam już serdecznie wszystkiego dojść. Pragnęłam jak najszybciej wyjść z tego domu, z tej imprezy od tych ludzi. Wróć do bezpiecznego domu. Wyszłam przed dom.

- Nie gniewaj się na nią... Ona tylko po prostu szuka sposoby by do ciebie dojść. Jasne może nie najlepszą drogę wybrała, ale przecież... Gdyby się ciebie spytała byś jej nie powiedziała. Prawda? - powiedziała do mnie jakaś kobieta w dredach i czerwonej sukience. Do tego miała skórzana kurtkę i czarne botki.

- Oczywiście, że bym jej nie powiedziała, przecież zawsze będą ważniejsze będą imprezy i jej znajomi. Nie przemyje się tym, że my się o nią martwimy... Najlepiej uciec z domu na imprezę. A co tam niech się martwią! Mam to gdzieś! Niech sobie szukają mnie... - przerwałam za nim bym powiedziała za dużo. Zresztą tym samym momencie podjechała Mad na motorze z jakimś chłopakiem. No oczywiście... Przecież to było do przewidzenia. Martwi się? Ta jasne...

Madeline


Noelle