Okej tutaj poniżej pojawią się dwa rozdziały 5 i 6. Wiem miały być trzy jak rozwiążemy problem techniczny. Niestety nie rozwiązaliśmy go jednak nie możemy was dłużej zostawiać bez tych dwóch bliźniaczek. Dlatego dodamy teraz Perspektywę Noelle z rozdziałów piątego i szóstego. Następnym poście pojawi się perspektywa Madeleine. A później rozdział siódmy już obie. Aby nie pisać rozdział piąty czy szósty zrobiliśmy tak, że piątka będzie Perspektywą Noelle, szóstka Madeleine, a siódemka to już normalnie. Jak rozwiążemy wszystkie problemy. Mam nadzieję, że nie macie nam za złe. Postaramy się wam wynagrodzić to i dodawać więcej akcji oraz wydarzeń do rozdziałów. Nie przedłużając zbytnio... Do przeczytania :*
Rozdział 5
Perspektywa Noelle
Perth była świetną towarzyszką oraz super się mi z nią rozmawiało. W czasie podróży nie mogłam powstrzymać się od śmiechu jednak wytrzymywałam. Bo prowadziłam... Gdy byliśmy na miejscu kupiliśmy bilety na film ,,Amore''. Opowiadał historię miłość która rodziła się przez lata. Główną bohaterką jest nieśmiała Kim. Dużo czyta i prawie w ogóle nie wychodzi z domu. Jedynie dzięki swojemu najlepszemu przyjacielowi wychodzi. Znają się od małego gdyż mieszkają koło siebie. Akcja toczy się w Londynie. Czyli w Europie. Trochę daleko ale później przenosi się do Ameryki. Ponieważ Will wyjeżdża na studia do Ameryki. Dopiero rozłąka uświadamia dziewczynie, że jest zakochana swoim przyjacielowi. Postanowiła lecie do niego aby mu wyznać o tym. Lecz gdy zobaczyła chłopaka postąpiła lekkomyślnie i wpada na oczach jego pod auto. Jednak jak każdy romans kończy się szczęśliwie. Dziewczynę udaję się uratować, a do chłopaka również dociera to iż ją kocha. Dalej jest Happy End. Szkoda, że tak życiu nie jest. Później poszliśmy coś zjeść do pobliskiego baru, a następnie wróciliśmy do domu.
Gdy tylko drzwi zamknęły się za mną zamknęły usłyszałam krzyk ojca, a następnie jego. Jak zobaczył, że to ja przerwał i zaraz zmienił ton głosu.
- Gdzieś ty była... Och to ty. Przepraszam... Jak film? - powiedział do mnie tata. Po pierwsze była zaskoczona pierwszymi jego słowami, a po drugie nie wiedziałam. Kogo się spodziewał?
- Tak to ja. Mogę wiedzieć... Kogo się spodziewałeś? - spytałam się go. Choć nie miałam pojęcia jak zareaguje. Na pierwszy rzut oka widać było, że jest wkurzony oraz lada moment może wybuchnąć.
-Twoją siostrę. Uwierzysz, że uciekła - powiedział do mnie. No tak Madeleine cała ona. Wiecznie z nią problemy.
- To do niej podobne - powiedziałam do niego nie myśląc co mówię. Gdyż mnie już niczym nie zaskoczy ona. Bliźniaczki ale różne. Jak zawsze zaznaczałyśmy ludziom.
- Nie interesuję mnie, że to do niej podobne. Jak tylko się pojawi zobaczy, że tym razem przesadziła!! - zaczął wykrzykiwać i wymachiwać dłońmi. Okej pierwszy raz widziałam go w takim stanie. W sumie rzadko go widziałam wkurzonego nawet w delikatnym stopniu.
- Hmm... Idę odrabiać lekcje - powiedziałam do niego. Nie widziałam sensu rozmowy o mojej siostrze zwłaszcza, że mam to gdzieś co ona robi. Niech sama pakuję się w kłopoty... Mam dość wpadania przez nią. Obiecałam sobie wczoraj, że od dzisiaj jedyną osobą o którą się troszczę będę ja sama. Skoro jest na tyle dorosła nich sama sobie gotuję, sprząta i pierzę. Może w tedy zaczynię doceniać ludzi, których ma obok siebie. Nie patrzeć przez pryzmat własnej osoby.
Tak jak powiedziałam ojcu poszłam do pokoju odrabiać lekcję. Między czasie dostałam SMS od Parth i Xaviera. Ten drugi pytał się jak film.
,,Żałuj, że nie oglądałeś. Mega wyciskać łez''
Napisałam do niego. Szczerzę chciałabym go zobaczyć jak płaczę. Okej nie musiał być on. Mógł by być jakiś inny chłopak. Podobno ,,chłopaki nie płaczą''. Jak śpiewał jeden piosenkarz z polski. Kiedyś mieszkaliśmy nie daleko polski w Anglii i naszymi sąsiadami byli Polacy. Gdy organizowali gira puścili tą piosenka zaciekawiona spytałam ich o czym ona jest. Później zaprosili mnie gira, a że to był jeden z tych dzień co Madeleine gdzieś wcięło, a tata był pracy skorzystałam z zaproszenia. Fajnie się bawiła choć gdy opowiadali sobie żarty zazwyczaj ktoś mi tłumaczył na Angielski aby zrozumiałam. Choć i tak mnie nie bawiły. Tylko się zaśmiałam aby nie było im przykro. Rzadko mnie żarty czy też komicy bawią. Według mnie to robienie z siebie błazna lub też są głupie. Jak jakaś rzecz może mówić lub nikt nie jest tak głupi jak ta blondynka lub Jasi z ich żartów. Wzięłam obrazy, które wczoraj namalowałam gdyż już farba wyschła. Schowałam do jednej z szaf, którą przeznaczyłam na obrazy. Może później je sprzedam albo komuś dam. Choć wątpię by ktoś takich się lubował. Podeszłam do komputera wyszukiwarkę wpisałam ,,gwieździste niebo''. Znalazłam firmę, która się tym zajmuję. Przeglądałam właśnie ich ofertę rodzaje i ułożenie gwiazd. Kiedy ktoś zapukał do moich drzwi.
- Proszę - powiedziałam nie odrywając wzroku od monitora. Spodobał mi się jedne wzór. Przestawiającą galaktykę, ale był cholernie drogi.
- Noelle możemy porozmawiać - powiedział mój tata wchodząc nie pewnie do pokoju. Wiedziałam doskonalę co to oznacza gdy mówił to lecz zazwyczaj było coś tym stylu:
,,Dziewczynki muszę wam coś powiedzieć''. Nie odwracałam się gdyż doskonalę wiedziałam co chce powiedzieć. Więc dopiero spojrzałam na niego, jak położył mi dłoń na ramieniu.
- Posłuchaj wiem, że dopiero co przyjechałem oraz Madeleine sprawia kłopoty. Jednak ja muszę pracować abyśmy mieli co jeść -zaczął mówić nie przerywałam mu. Czekałam aż w końcu powie to co oboje doskonalę wiedzieliśmy.
- Za kilka dni będę musiał wyjechać w interesach. Rozmawiałem z dyrektorką i przyszłym tygodniu macie w szkole wolne gdyż jest to zapisane regulamin szkolnym. Szkoła w tedy wysyła kilku uczniów sprawiających problemy. Powiedziałem jej o problemach z Madeleine i oboje się stwierdziliśmy, że to będzie najlepsze aby pojechała. Nie jest do końca zdemoralizowana. Lecz lepiej dmuchać na zimne. Rozmawiałem na temat z dyrektorką ponieważ gdy byłaś w kinie. Przyjechała do nas policja i ona również rozmawiała z dyrektorką. Madeleine ostatniej nocy zdemolowała sklep monopolowy wraz ze swoimi znajomymi. Co prawda było ich tam dużo więcej? Jednak policja nie chce mówić niczego więcej - mówił do mnie nie dochodziły do mnie jego słowa. Policja? Sklep monopolowy? Gdyż przed oczami miałam to wydarzenie z tym chłopakiem, a co jeśli on był z nimi. Jeśli Madeleine go zna... Dopiero po chwili doszło do mnie to co powiedział tata. On wyjedzie, jak Madeleine się odnajdzie pojedzie na ten cały obóz. Czyli będę sama tak dużym domu. Nie ja nie mogę zostać sama... Nie mogę. Nawet jak jest ten cały system ochrony. Ale samo uczucie, że jestem sama.
- Rozumiem. Ale czy Madeleine nie grozi nic ze strony policji? -spytałam się go. Choć miałam się nie interesować sprawami. Związanymi z nią.
- Nie wiem to pierwszy jej wybryk. Pewnie skończy się na upomnieniu, naprawieniu szkód lub dostanie kuratora - powiedział tata. Lecz równie dobrze mogła trafić do poprawczaka. Co było by najgłupszym rozwiązaniem. Zauważyłam, że tata spojrzał na wyświetlacz.
- Chciałam kupić sobie to aby zamontować na tej ścianie skośnej. Jest strasznie nuda. Lecz chyba będę musiała tylko namalować, bo nie stać mnie z kieszonkowego - powiedziałam do niego. On się uśmiechnął do mnie.
- Skoro Madeleine musi zostać ukarana. To jej kieszonkowe na przyszły miesiąc dostaniesz ty. Zamów sobie... Może to ją czegoś nauczy - powiedział tata. Wiedziałam, że nie ma co się kłóć bo jak on coś wbiję sobie do głowy to za nic nie zmieni zdania. Tym są podobni do siebie. Tata i Madeleine. Oboje uparci jak osły. Zrobiłam jak kazał mi zamówiłam i poszłam spać. Byłam strasznie zmęczona...
***
Wczoraj po wyjściu taty zamówiłam sobie. Najwyżej później oddam jej pieniądze. Tak po cichu przed tatą. Gdy rano wstałam czułam się lepiej. Wydarzenia przed wczoraj ciągle miałam w pamięć. Lecz już nie powodowało we mnie blokady a wręcz przeciwnie napełniało mnie siłą oraz chęcią życia. Gdyż gdyby tamten chłopak mnie uratował stało by się coś o wiele gorszego. Może bym nawet już nie żyła. Jednak ciągle nie wiem czy to była jawa czy sen. Czy sen na jawie...? Czasem się tak chcemy aby coś się wydarzyło, że wydaję nam się, że to się dzieję. Później okazuję się, że to było zwykle przewidzenie. Jednak jeśli to działo się na prawdę. Muszę go odnaleźć i podziękować mu. W końcu mnie uratował, a dla mnie to wiele znaczy. Podeszłam do szafy. Postanowiłam ubrać się dzisiaj znowu na hippisa. Spodenki jeansowe, spod których wystawała czarna koronka do tego bluzka niebiesko, różowo - fioletowa z napisem PEACE & LOVE. Strój dopełniłam brązową kamizelką z frezami. Tego samego koloru torbę uszykowałam do szkoły, której pasek był warkocz. Założyłam jeszcze miedzianie kolczyki z czarnoniebieskimi piórami przypominający łapacz snów oraz podobny naszyjnik tylko pióra również były z mosiądzu jak cały naszyjnik. Na dłonie ubrałam po kilkanaście bransoletek uwielbiałam nosić ich dużo, bo gdy idę uderzają o siebie i wydają fajne stukanie. Jeszcze założyłam dwa pierścionki, które kiedy dostałam od siostry. Na któreś urodziny... Pamiętam, że w tedy wolałam dostać książkę więc była zawiedziona jednak z czasem przekonałam się do nich. Gdy byłam już ubrana poszłam do łazienki. Aby wykonać po raną toaletę oraz przemyć twarz zimną wodą. Na koniec zrobiłam sobie makijaż podkreślający oczy oraz fryzurę sama nie wiem jak ją nazwać... Dwa dobierane warkocze jeden z czubka głowy, a drugi z boku, które łączą się na drugim i przypominają sznur. Reszta włosów jest rozpuszczona całość jest opuszczone na lewe ramię. Zeszłam na dół tata już był czytał gazetę. Nigdzie nie widziałam Madeleine. Czyli nie wróciła na noc. Zaczęłam się od nią martwić. Może nie powinnam jej mówić, że powiem ojcu. Zjadłam śniadanie w ciszy. Gdyż tata nic nie mówił. Tylko co jakiś czas zerkał na mnie. Ja również czułam potrzeby rozmowy. Martwiłam się o Madeleine... O to: Gdzie spędziła noc? Czy nic jej nie jest? Czy jest bezpieczna? Liczyłam na to, że zatrzymała się u któregoś ze swoich przyjaciół. Może jak będą szkole spytam się ich o nią. Przecież muszą coś wiedzieć. W końcu to są jej przyjaciele. Na pewno zwróciła się do nic o pomoc. Jak nie do nich do Pabla... Ale go mogę spotkać po szkolę. No chyba, że moja siostrzyczka zdecyduję się przyjść do szkoły.
- Pa tato - powiedziałam do niego całując policzek. Następnie poszłam do swojego białego cudeńka po drodze zakładając sandały. Z pokoju Madeleine wzięłam kilka jej rzeczy. Aby mogła się w szkolę przebrać w coś czystego i świeżego. Pojechałam do szkoły. Już przed wyjściem spotkałam się trojaczkami. Inaczej zwaną trójcą przenajświętszy.
- Twoja siostra już jest szkole - powiedziała do mnie Perth. Nie odpowiedziałam jej udałam tylko, że wiem o tym. W końcu nie muszą wiedzieć, że ona uciekła z domu.
- Jak tam kino? - spytał się Xavier. Zaraz dostał z łokcia w żebra od swojego brata
- A to za co? - spytał się jego.
- Bo ją podrywasz... - powiedział do brata. Ignorując fakt, że ja cały czas jestem obok.
- Wcale nie jestem tylko miły. Spróbuj to nie boli... BYCIE MIŁYM - powiedział do niego. Później zaczęli się przepychać. Spojrzałam na Perth ta cała sytuacja mnie bawiła.
- Chłopacy... Ciesz się, że nie masz braci - powiedziała do mnie w tedy przypomniałam sobie słowa ojca. O jego bracie i bratankach. Czemu ja nigdy nie poznałam wuja ani kuzynów? Czemu w ogóle nie poznałam nikogo z rodziny?
- Chciałabym mieć brata... Dobra dzieci uspokójcie się bo zaraz wylądujecie na dywaniku dyrektorki - powiedziałam do niech rozbawiona. Przestali się przepychać i oboje spojrzeli na mnie.
- Nawet nie próbujcie, bo pewnego ranka obudzicie się z makijażem - zażartowałam. Oni tylko wzruszali ramionami. Xavier złapał mnie od tyłu, a Diego zaczął mnie łaskotać.
- Dobra przestańcie bo już dużej nie wytrzymam - powiedziałam do niech. Przestali bo Perth zdzieliła ich po głowach.
- Tobą zajmiemy się w domu. Teraz chodzie na lekcje - powiedział Xavier, a Diego tylko się uśmiechnął. Na pierwszej godzinie mieliśmy w-f. Gdy skończyliśmy się wygłupiać rozdzieliśmy się i poszliśmy każdy w swoją stronę. To znaczy tylko Diego poszedł na inny przedmiot. Czyli ja, Perth i Xavier poszliśmy pod szatnie. Później znowu się rozdzieliśmy gdyż on nie mógł wejść do damskiej, choć nie którzy wchodzą do niej GDY NIE SĄ TAM MILE WIDZIANI. W szatani leżały już ubrania innych dziewczyn z naszej gruby. Czyli one pewnie już poszły na salę gimnastyczną lub pod nią. W raz Perth przebrałyśmy się w swoje stroje do ćwiczeni i dołączyliśmy do pozostałych dziewczyn na salę. Widziałam Madeleine z tą jej koleżanką z podobnymi włosami do Perth. Tylko tamta miała więcej kolczyków niż pies Perth puchów. Chciałam podejść do Madeleine, ale w tedy Perth mnie odciągnęła. Gdyż obiecałam jej, że pójdę z nią do nauczyciela. Chciała go prosić abyśmy dzisiaj zagrały kosza ale wolała iść z kimś. Więc poszłam z nią do niego. Lecz to ona się pytała ja tylko dodałam jej otuchy. Po przez swoją obecność. Nauczyciel się zgodził. No moja przyjaciółka przestawiła mu takie argumenty, że nie miał innego wyjścia. Po rozmowie chciałam porozmawiać z siostrą swoją. Jednak Mad nie widziałam, a gdy już lekcja się zaczęła nie miałam okazji z nią pogadać, gdyż byliśmy w przeciwnych drużynach. Na moje szczęście nie okazałam się kompletną łamagą. Lecz i tak nasza drużyna przegrała. Jednak nikt z naszych się tym nie przejął, bo dla nas była zabawa. W drużynie Madeleine była jakaś niebiesko oka tyczka z blond włosami. Gdy szliśmy pod prysznic stanęła z nami. Przejście było wąskie, a ona przepychała się. Gdzie jej się tak spieszyło i tak zdąży się wykąpać nawet z pięć razy. No chyba, że jej prysznic zajmuje jej ponad półgodziny...
- Przepuście mnie łamagi - powiedziała do nas próbując się przepchnąć się. Wywróciłam oczami ale odwróciłam się bokiem by mogła przejść. Wolałam tego nie komentować ani nic. Jest takie powiedzenie rusz gówno będzie bardziej śmierdziało oraz nie będę zniżała się do jej poziomu. Perth była innego zdania, gdyż podłożyła jej nogi, że ta zaliczyła bliskie spotkanie z podłogą. Wraz z Perth minęłyśmy ją bez słowa. Gdy się podniosła złapała mnie za ramię tak, że na pewno będę miała ślad. Gdy spojrzałam na jej dłoń. Przypomniało mi się tam to spotkanie z tym chłopakiem. Miałam tamtą scenę przed oczami. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że jeszcze nie nauczyłam się z tym żyć.
- Myślisz, że to było zabawne?! Jesteś tak samo głupia jak twoja siostra, że ze mną zaczynasz - powiedziała do mnie. Czyli poznała moją siostrę? Jednak ja nigdy bym nie nazwała Made głupią. Nieodpowiedzialna, lekkomyślna i tym podobnym to tak... ale nie głupia.
- Amy puść ją to ja podłożyłam ci nogę - powiedziała Perth błagalnie. Spojrzałam na przyjaciółkę była wystraszona. Czemu się jej tak bała... Ja się nie bałam z kilku powodów. Jednak zatrzymam je dla siebie. Perth powtarzała kilka razy, że to ona podłożyła nogę. Jednak do blondynki nic nie docierało. Patrzyła się tylko na mnie tymi swoim oczami jakby chciała mnie nimi zabić. Nic nie mówiłam tylko czekałam aż wreszcie jej się znudzi i mnie puści mam czas. Wiedziałam, że ona czeka na moją reakcję.
- Zostaw ją! - usłyszałam głos za sobą. Wiedziałam do kogo należy nie musiałam się odwracać. Widziałam, że wszyscy patrzą na nas nie podobało mi się to nie lubiłam być w ceterum zainteresowania. Zawsze wolałam trzymać się na uboczu.
- O proszę siostrzyczka przyszła ci na ratunek - powiedziała do mnie ta cały Amy. Nie odpowiedziałam, ale po chwili poczułam jak Madeleine kładzie mi dłoń na ramieniu. W tedy spojrzałam na nią. Wyglądała dobrze jak na spędzoną noc poza domem.
- Głucha jesteś? Powiedziałam, że masz ją zostawić - powiedziała Madeleine raz jeszcze kładąc nacisk na każde słowo.
- A jeśli nie? W końcu nie dokończyliśmy naszej zabawy z imprezy. Może dokończymy teraz? Czy tchórzysz? - nie wiedziałam o co jej chodzi. Lecz Madeleine uśmiechnęłam pokazała mi, że wie o co jej chodzi. Choć ten uśmiech nie był skierowany do mnie tylko do niej. Imprezy? Czyli to musiało być w tedy kiedy wymknęła się na noc. Ale, żadna nie wyglądała jakby tą noc spędziła na imprezie. Obie były wyspane i miały nie nagany makijaż... Perth patrzyła to na jedną to na drugą. Ja próbowałam wszystko poukładać sobie w głowie oraz nie zwracać uwagi na dłoń na moim ramieniu. Gdyż ino spojrzałam na tą dłoń miałam przed oczami to wydarzeni gdy tamten chłopak mnie trzymał. Nawet czułam ten sam oddech. Jakbym w moja głowa raz jeszcze to przeżywała.
- Nigdy nie tchórze. Zostaw ją i... spotkajmy się po szkolę. Na boisku od footballu amerykańskie? - powiedziała do niej. Ta tylko skinęła głową i mnie puściła.
- Jeśli się nie zjawisz upokorze was - powiedziała blondynka do nas wskazując na palcem na naszą czwórkę, czyli mnie i Mad oraz jej koleżankę i Perth. Odeszła ze swoją świtą. Jednak nie tylko skierowała go na mnie i Mad lecz również na Perth i na koleżankę Madeleine. Moja siostra również odchodziła wraz z tą swoją przyjaciółką. Musiałam się dowiedzieć o co poszło tym dwóm, że ta blondynka wykorzystała mnie. Ponieważ wiedziałam doskonalę, że wykorzystała mnie jako przynętę na sprowokowanie Mad. Gdyż musiała widzieć kto jej podłożył nogę oraz udawała, że nie słysz jak Perth mówiła, że to ona.
- Madeleine zaczekaj - powiedziałam do niej. Gdy ta się zatrzymała spojrzała na mnie dziwnie. Nie umiałam określić tego spojrzenia. Jednak wydawało mi się, że ono było takie jakby pierwszy raz mnie widziała na oczy. Jakby mówiło ,,Czego ta kobieta chce od de mnie''.
- O co tutaj chodzi? Chyba nie zamierzasz się z nią spotykać - miałam gdzieś, że później tamta będzie się mściła. Nie chciałam aby Madeleine miała kłopoty. Zawłaszcza, że tamta ją sprowokowała tym. Po co w ogóle ona mnie broni skoro na każdym kroku pokazuję mi, że ją tylko wkurzam i jej zawadzam.
- Nie twoja sprawa. Zostaw mnie w spokoju i trzymaj się z dala od kłopotów - powiedziała do mnie i odeszła. Kłopoty to ona będzie miała jeśli się z nią spotka. Będę musiała przeszkodzić jej. Zrobić wszystko aby nie poszła na boisko.
- WOW pierwszy raz ktoś przeciwstawił się Amy. Twoja siostra jest odważna - powiedziała do mnie Perth.
- Taa - odpowiedziałam krótko. Nie chciałam tego. Nie chciałam aby się przeciwstawiała a tym bardziej w mojej obronie. Byłam też trochę zła na Perth, bo gdyby nie podkładała nogi tamtej to ta cała sytuacja nie miała miejsca oraz na siebie. Wiedziałam, że jak Madeleine pobiję się na terenie szkoły z tą dziewczyną będzie miała kłopoty z policją jeszcze większe niż ma teraz. Poszłam z Perth pod prysznic chyba wyczuła mój nastrój i nic nie mówiła. Później poszliśmy na Psychologie. Przez Psychologię nie mogłam się skupić na lekcji. Myślałam o mojej siostrze i o tym do czego może doprowadzić ta sytuacja w szatni. Później miałam Angielski. Który mam z Madeleine. Jednak jej nie było przed lekcją. Gdy przyszła nauczycielka ciągle jej nie widziałam. Miałam nadzieję, że ją zobaczę i będę miała okazje spróbować wybić ten pomysł z głowy. Lecz jej nie było. Usiadłam za Perth, gdyż ona siedziała z Kris... U tej nauczycielki nie wolno się przesiadać. Siedzisz tam, gdzie usiadłeś pierwszy raz do końca roku. Jednak już z Perth omówiliśmy, że przyszłym roku siedzimy na każdej lekcji jaką będziemy miały razem. Madeleine weszła spóźniona na lekcję. Usiadła koło mnie bez słowa.
- No proszę panienka raczyła nas zaszczyć swoją obecność. Powinnaś brać przykład z siostry - powiedziała do niej nauczycielka. Miałam ochotę się załamać. Gdyż wiedziałam, że to porównanie wcale nie zbliży nas do siebie. Wręcz odniesie przeciwny skutek. Teraz ona będzie chciała pokazać jej jak bardzo się różnimy i że na pewno ona tego nie zmieni.
- Taa. Zastanowię się na tym... albo nie - powiedziała do nauczycielki z głosem pełnym ironia i jadu. Nauczycielka tego nie skomentowała i dobrze dla niej. Jednak ma trochę rozumu i wie, że czasem nie warto wchodzić w dyskusję z innymi, a zwłaszcza z moją siostrą. Zauważyłam jak Perth się obróciła w moją stronę. Wzruszyłam tylko ramionami bo co innego miałam zrobić. Nikt nie ma wpływu na moją siostrę, a tym bardziej ja. Czasem zastanawiam się, że gdyby ktoś niebezpieczny groził jej, że coś mi zrobi jeśli ona się nie zmieni. To czy by się zmieniła. Nie wiem czemu ale często na to pytanie odpowiadam sobie, że nie. Choć wiele raz ona wstawała mojej obronie. Zakładam, że w tedy wolała by z tamtym walczyć i wyrazie czego zginąć przed ze mną. Okej dość tych rozmyślań bo znowu będę w tyle z materiałem. Próbowałam się skupić na lekcji. Lecz obecność Madeleine nie pozwalała mi na to, gdyż cały czas myślałam o tym aby do niej zagadać. Poprosić ją aby nie spotykała się z tą całą Amy na boisku aby wróciła ze mną do domu. Jednak nie miałam dość odwagi by denerwować jeszcze bardziej nauczycielkę. Również nie chciałam przysparzać Mad jeszcze więcej kłopotów niż już ma. Jakieś piętnaście minut przed dzwonkiem na lekcji weszła policja w obecność dyrektorki.
- Przepraszamy, ze przeszkadzamy pani lekcji. Jednak musimy zabrać panienkę Madeleine Lively. Panowie mają do niej kilka pytań - powiedziała dyrektorka szkoły. Spojrzałam na Mad. W końcu przez tą sytuację z Amy zapomniałam powiedzieć jej, że szuka jej policja. Myślałam, że zobaczę na jej twarzy zaskoczenie ale widziałam tylko powagę. Która nie zdradzała mi żadnych uczuć jej. Nawet cienia jakiejkolwiek reakcji. Przecież przyszła po nią dyrektorka z policją. A ona trzyma żelazną maskę, przez którą nie mogłam nic odczytać.
- Madeleine pójdziesz z panią dyrektor - powiedziała nauczycielka do niej jakby to od niej zależało. Doskonale wiedziałam, że nie miała innego wyjścia, gdyż nie mieliśmy żadnego ważnego testu czy coś dużej wagi. Tylko zwyczajną lekcję języka angielskiego. Ta zaczęła się pakować i wyszła wraz z dyrektorką i policjantami. Pomyślałam, że to moja ostatnia szansa. Wyjęłam z torby reklamówkę z rzeczami Mad i telefon i wybiegłam z klasy za nią. Dogoniłam ich szybko.
- Przepraszam chciałam dać Mad tylko tą torbę z ubraniami - powiedziałam i dałam Mad torbę. Ta wzięła ją od de mnie bez słowa. Zastanowiło mnie co myśli o tym wszystkim. Czy żałuję? Czy ma to gdzieś? Jak wszystko inne.
- Dobrze wracaj już na lekcję - powiedziała do mnie dyrektorka. Uśmiechnęłam się do niej. Spojrzałam raz jeszcze w stronę Madeleine. Zauważyłam, że z nią byli jej znajomi. Jednak miałam gdzieś to, że oni mają kłopoty. Tylko co Mad... byłam rozdwojona gdyż z jednej strony cieszyłam się, bo nie spotka się z Amy. Drugiej strony ma kłopoty z policją i bałam się o nią. Wzięłam telefon do ręki odwróciłam się w stronę klasy Zaczęłam iść w stronę klas pisząc do taty SMS-a, że policja i dyrektorka zabrali Madeleine z lekcji. Wiedziałam, że na pewno do niego zadzwonią. Przecież muszą zaczekać na jego przyjazd z przesłuchaniem Mad tak jest prawach. Wróciłam na lekcje. Gdzie dostałam od nauczycielki ochrzan, że wyszłam z klasy bez pozwolenia. Przeprosiłam grzecznie po czym wróciłam na miejsce. Na Lunchu spojrzałam się na pusty stolik, który zazwyczaj oni zajmowali. Było mi dziwnie, że on jest pusty. Gdy szłam po Lunchu widziałam Madeleine i tatę oraz jej paczkę. Prócz nich był jakiś chłopak trochę starszy od nas oraz jakaś kobieta bogato ubrana. Która coś mówiła do przyjaciółki Mad. Tata zatrzymał się na chwilę i wręczył mi kluczyki od domu. Ten trzeci chłopak dziwnie na mnie patrzył. Jednak zignorowałam to... Do końca zajęć trojaczki próbowali ze mnie wyciągnąć za co policja zgarnęła Mad i jej paczkę. Po zajęciach poczekałam pod samochodem. Prócz mojego został tylko jeszcze jeden różowy samochód, który wyglądał jakby co dopiero wyjechał z komisu oraz jeszcze kilka motorów. Jakąś godzinę po zakończeniu zajęć na parking przed szkołą weszła gruba ludzi. Amy jak tylko do mnie zobaczyła odgarnęła włosy to tyłu i podeszła do mnie. Gdy zbliżała się do mnie nakazałam sobie zachować spokój. Aby nie pokazać jej, że denerwuję się tym spotkaniem.
- Jednak siostrzyczka stchórzyła? - powiedziała wyraźnie zadowolona z siebie. Reszta się za śmiała z komentarz jej. Wywróciłam oczami jak to ludzie potrafią nisko upaść tylko aby mieć towarzystwo popularnych ludzi. Zawsze było mi takich ludzi żal. Gdyż oni dla popularność tracili samych siebie. Zauważyłam, że nie podszedł z nią jeden chłopak, który stanął przy motorze i obserwował całą sytuacje opierając się o motor i podrzucając kluczyki.
- To ty nie słyszałaś? Przedłużyło się jej spotkanie z policją. Kazała cię przeprosić, że musiałaś na nią czekać - powiedziałam do niej milutko oraz na początku udałam wielkie zaskoczenie. W końcu cała szkoła huczała tylko o tym.
- Teraz słuchaj mnie, masz dać jej spokój. Możesz sobie upokarzać mnie ile chcesz mam to gdzieś. Ale masz dać spokój Madeleine. Jasne? Jeśli nie dasz jej spokoju to następnym razem po ciebie przyjadą nie policja, ale karetka - powiedziałam do niej. Próbowałam naśladować ostry głos Madeleine. Nie wiem na ile mi to wyszło. Jednak ja byłam zadowolona z efektu.
- Grozisz mi? - spytała się udając, że się przestraszyła po czym się zaśmiała i spojrzała na swoich znajomych
- Ona mi grozi... - powiedziała z niedowierzaniem w głosie do swoich znajomych się zaśmiała. Kolejny raz wywróciłam oczami. Na jej zachowanie. Widać było, że pragnie być w centrum uwagi oraz musi mieć widownie jak jakaś wieka gwiazda.
- Nie tylko cię ostrzegam - powiedziałam do niej i wsiadłam do samochodu. Nie czekając na jej reakcje ani odpowiedź. Byłam pewna, że ta panna na pewno niczego mądrego nie wymyśli sama. Odjechałam z parkingu,gdy przejrzałam koło motorów i samochodu Amy. Spojrzałam na chłopaka, był inny niż pozostali z jej paczki. Bardziej pasował mi do paczki znajomych Mad lub do jakiś buntowników czy coś w tym stylu.Wyjechałam z terenu szkoły. Podjechałam pod swój dom i zaparkowałam samochód do garażu. Taty jeszcze nie było. Jednak nie musiałam używać klucza gdyż była w domu Morgana.
- Dzień dobry panienko - powiedziała do mnie. Uśmiechnęłam się do niej
- Już kończę pani ojciec kazał mi strych mi jeszcze uprzątnąć - powiedziała do mnie. Kobieta miała na prawdę przyjazną twarz, której biło tyle ciepła oraz miłość. Widać było, że lubi to co robi. Odłożyłam buty na miejsce. Po czym spojrzałam na kobietę. Wiedziałam, że ma w domu czwórkę małych dzieci, którzy już pewnie wróciły z przedszkola lub podstawówki. Nie miałam serca trzymać jej dłużej dzisiaj w domu. Zwłaszcza, że sama mogę sprzątnąć strych. Przynajmniej będę miała jakieś zajęcie.
- Nie musisz... Sama to zrobię wracaj do domu, i dzieci... - powiedziałam do niej. Gdy wychodziła -
Morgano...? Czy mogła by pani przyjść jutro chciałabym zrobić porządki na ogródku a sama nie dam rady? - powiedziała, że przyjdzie po południu. Ogródek z tyłu domy był wystraszanym stanie. Drzewa zdziczały, trawa miała już metr wysokość, a kwiatów w ogóle nie było widać przez chwasty. Wszędzie walały się po przewracanie meble ogrodowe, a chodnika nie było w ogóle widać już nie wspomnę o oczku. Byłam tylko ciekawa czy ryby w nim jeszcze żyją. Morgana się zgodziła powiedziała, że przyjdzie i pomoże mi oraz po drodze zajrzy do sklepu ogrodniczego. Byłam jej wdzięczna za pomoc. Widziałam na zdjęciach, że ten ogród był piękny. Chciałam przywróci mu dawne piękno oraz mieć miejsce gdzie odpoczywać w ciepłe dni. Gdy Morgana poszła do siebie zamknęłam za nią drzwi. Po czym udała się do swojego pokoju zasiadając za biurkiem. Odrobiłam lekcje, których nie było aż tak dużo. Gdy wiedziałam, że wszystkie lekcje są odrobione. Poszłam na strych z wiadrem wody i innymi środkami czystość jakie zostawiła nasza gosposia. Była tam straszny bałagan, gdy w końcu nie których miejscach można było zobaczyć podłogę. Zabrałam się za układanie książek z kartonów na jednym z regałów. Właśnie układałam książki na półce. Gdy jedna z nich jakby świeciła gdy ją podniosłam. Była bardzo stara... Nie to nie możliwe... Ale na prawdę ta książka zaświeciła. Ale jak... Odłożyłam ją na stojak jednak co jakiś czas zerkałam na nią. Przecież to nie dorzeczne. Gdy sprzątnęłam strych, że przypominał już dodatkowy pokój, a nie graciarni. Podeszłam do tej książki. Przejechałam dłonią po okładce, a ona znowu zabłysnęła własnym światłem. Co... co tutaj się dzieję? Byłam wystraszona... Bałam się książki. Tak wiem jak to dorzecznie brzmi... Jednak to działo się na prawdę. Wzięłam i poszłam z nią do pokoju. Usiadłam w pokoju na sofie po turecku. Gdy tylko otworzyłam książki. Pojawił się wiatr i karki same zaczęły się przewracać. Spojrzałam na okno... To logiczne. Chyba... Uznałam, że musi być otwarte bo jak inaczej to wytłumaczyć.
- Zatrzymaj się - powiedziałam nie wiem czemu. Chciała zobaczyć co tam piszę i co to za książka. Strona na której się zatrzymało było napisane
,,Zaklęcie na odzyskanie moc''. Co za pic na wodę? Że niby magia istnieję ta jasne. Usłyszałam, jak drzwi na dole się otwierają po chwili.
- Już jesteśmy! - usłyszałam krzyk taty. Chwilę później było słychać dźwięki świadczące o tym, że nie jestem sama w domu. W śród tych dźwięków było słuchać jak ktoś wchodzi po schodach.
- Dobrze jestem u siebie. Uczę się - odkrzyknęłam. Wiedziałam, że nie powinnam kłamać ale nawet nie wiem sama czemu to zrobiłam. Chwilę później do mojego pokoju zajrzała Mad. Spojrzałam na nią kątem oka. Chciałam wyczytać coś z jej twarzy, ponieważ często tak mogłam więcej się dowiedzieć od niej. Ponieważ czasem nauczyłam się rozpoznawać, kiedy lepiej się do niej nie zbliżać.
- Co czytasz?? - spytała się innym tonem niż w szkolę. Po tych słowa weszła do pokoju i zamknęła za sobą drzwi. Przyjrzałam się jej była ubrana w strój który jej w szkole, kiedy dyrektorka zabierała ją do gabinetu wraz z policją. Pewnie przebrała się na komisariacie. Uśmiechnęłam się do niej i spojrzałam na książkę na moich kolanach. Przypomniawszy sobie o niej. Po czym wróciłam spojrzeniem na siostrę...
- Nic - powiedziałam do niej. Chciałam zamknąć książkę, bo wiedziała, że będzie się nabijać sama bym postąpiła na jej miejscu tak. Mad tylko wzruszyła ramionami i w tedy do mnie podeszła i przeczytała na głos tytuł zaklęcia i się zaśmiała.
- Skąd masz tą książkę? Przecież to stek bzdur... I jak ty możesz to czytać? - spytała się mnie. Nie wiedziałam jak jej odpowiedzieć, każda odpowiedzi jaka przychodziła do głowy była gorsza od poprzedniej. Wszystkie były niedorzeczne lub głupie. Co miałam jej powiedzieć, że ona zabłysnęła gdy na strychu ją znalazłam lub, że kiedy ją otworzyłam znikąd pojawił się wiatr i karty księgi same zaczęły się przesuwać zatrzymując się na tej stronie.
Witches multiplicatur potestas,
Super summitatem, urbis
Et venies hic, et exaudi nos
Dicens: Veni, et sede in tempus
Zaczęłam czytać, a Mad dołączyła do mnie. Obydwie doskonale znamy język łaciński, gdyż jak byłyśmy małe mama nas uczyła go. Dla tego nie trudno było przeczytać te słowa. Wyszło tak jakbyśmy razem przeczytały to zaklęcie. Gdy skończyliśmy czytać. Nic się nie stało tylko Madeleine wybuchła gromkim śmiechem. Nie wiem czemu ale szczerze byłam trochę zawiedziona.
- No i co czujesz jakby do ciebie wróciła moc, której nigdy nie miałaś? - spytała się mnie po czym wyciągnęła tabliczkę mojej ulubionej czekolady.
- Słuchaj, bo ja... chciałam cię... No wiesz? Okej pamiętasz ten dzień, kiedy cię przeprosiłam - spojrzała na mnie. Wiedziałam o co jej chodzi ale nie będę jej pomagać tylko patrzyłam na nią i czekałam
- No weź... Byś pomogła siostrze... Ja... przepraszam - powiedziała do mnie. Byłam w szoku oraz pod wrażeniem. Przytuliłam ją a Mad odpowiedziała tym razem... Jednak zaraz się odsunęła.
- Nie za dużo tych czułość? - spytała się mnie. Mogłam się powstrzymać i się zaśmiałam.
- Ja też cię przepraszam... Byłam ostatnio nie znośna i za to przepraszam - powiedziałam do niej. Nie miałam ochoty jeszcze jej mówić o tamtym zdarzeniu nie po dzisiejszym wydarzeniach po w-f. Mimo woli spojrzałam na swoje ramię, gdzie Amy pozostawiła po sobie czerwony ślad...
Stylizacja Noelle :)