niedziela, 17 lipca 2016

Rozdział 10

Rozdział 10

Perspektywa Madeline

Kiedy jechałyśmy pod szkołę bałam się odezwać pierwsza, ale wiedziałam, że i tak kiedyś będę musiała jej o wszystkim powiedzieć. Spojrzałam na moją siostrę i zaczęłam bardzo ale to bardzo niepewnie.
- Będziesz na mnie zła jak Ci powiem gdzie wczoraj byłam? - jej mina była dla mnie dość dziwna i nie widziałam czego mogę się po niej spodziewać.
- Nie jestem pewna czy chce to wiedzieć – odpowiedziała mi po chwili milczenia. Która dla mnie wydawała się wiecznością. Trochę jej słowa mnie zaskoczyły i nie wiedziałam jak na nie zareagować.
- No wiesz, myślałam, że się o mnie martwiłaś – zaśmiałam się, - a poza tym chociaż nie dowiesz się tego od tej jebanej Barbie – dodałam poważniej. Na prawdę nie lubię tej tlenowej lali. Za każdym razem jak ją widzę mam ochotę przyozdobić jej buźkę o kilka pięknych blizn.
- Jeśli nikogo nie zabiłaś i nie będzie powodu by policja wystawiła za tobą list gończy. Sądzę, że obejdę się bez tej wiadomość.  Zresztą od kiedy się nią tak przejmujesz? – powiedziała do mnie Noelle w ogóle nie patrząc w moją stronę tylko na drogę. Jej wypowiedzi była dla mnie zaskakująca. No bo zawsze starała się trzymać rękę na pulsie i chciała wiedzieć co robię, gdzie idę i z kim. Zachowywała się jak moja matka, a nie siostra. Teraz nie chce wiedzieć. Przez chwilę zastanowiłam się co też powiedzieć. Chciałam by dowiedziała się tego od de mnie, a nie od Amy czy kogoś innego. W końcu ona wczoraj mi się zawierzyła chciałam również być z nią szczera.
- Nią? Ha nigdy i przenigdy, ale wystarczy jedno słowo albo chociaż dowiem się, że coś ci zrobiła to będzie z nią krucho – odpowiedziałam na pytanie siostry. Ja niby przejmuję się to Barbie. To co nie. Prędzej nie wiem co świnie zaczną latać niż ja będę się nią przejmować. - A co do policji. Hmm… Mogą się o mnie pytać – puściłam jej oczko, gdy na mnie zerknęła.
- Nigdy od de mnie usłyszysz tego słowa. No dobra widzę, że nie odpuści powiedz mi to co masz do powiedzenia i skończymy temat o Barbie – powiedziała do mnie początkowo surowo ale później jej głos stał się bardziej zrezygnowany. Spodziewałam się, że będzie chciała wiedzieć jak dowie się, że policja może się o mnie wypytywać.
- A no więc… Była na nielegalnych wyścigach motocyklowych oraz brałam w nich udział To znaczy, że się ścigałam z Barbie. W czasie tego wyścigu doszło do wypadku w którym zginął chłopak. Tam też poznałam Mathew, który mi pomógł – odpowiedziałam w bardzo dużym skrócie wczorajsze wydarzenia. Pominęła jedynie fakt, że Mathew pomógł mi uciekać przed policją. Która przyjechała na miejsc zdarzenia.
- Po pierwsze nie zaczyna się zdania od ,,a no”, a po drugie domyśliłam się, że wiesz coś na temat śmierci tego chłopaka – powiedziała do mnie, a mnie zatkało. Ja jej tutaj wyznaję, że byłam świadkiem śmierć chłopaka, a ona mnie jeszcze poprawia. SZOK… Ktoś inny na jej miejscu na pewno sam kazał mi się zgłosić na policję i odpowiedzieć im jak to było lub chociaż mnie ochrzanił. Iż byłam nie odpowiedzialna, głupia oraz co ja też sobie myślałam by brać udział wyścigach.
- I tylko tyle? Myślałam, że się wkurzysz.
- Jestem zła i wolę byś nie brała udział w wyścigach motocyklowych. Jednak wiem, że jeśli będę ci tutaj rozkazywać, krzyczeć to ty i tak zrobisz po swojemu – powiedziała do mnie, a już nic nie mówiłam. Bo wiedziałam, że miała rację. Jeśli by mi zakazała jeździć to tym bardziej mnie by do tego ciągnęła. W końcu zakazany owoc smakuje najlepiej. Zresztą akurat wjechaliśmy na parking pod szkołą. Gdzie zauważyłam, że naprzeciwko wejścia do niej stała dyrka wraz z innymi ludzi. Pewnie również na ten cały obóz, więc wyszłam samochodu i pożegnałam się z Noell. Ruszyłam w stronę mojego przyjaciela Petera. Widziałam, jak jakaś kobiet rozmawia z naszą kochaną dyrektorką po czym podchodzi do nas. Można powiedzieć, że spojrzała na nas. Jednak dla mnie to było bardziej lustrowanie czy też ocenianie. Nie byłam jej dłużna i również ją zmierzyłam. Jednak ciekawiło mnie, co też pomyślała na nasz widok i kim do chuja jest.
- Nazywam się Alise Margaret Floweres i będę waszą opiekunką na obozie. To znaczy, że macie robić wszystko co wam powiem jeśli chcecie dotrwać do końca bez jakichkolwiek nieprzyjemności – zaczęła mówić, ale jakoś specjalnie nikt jej nie słuchał. A może tylko ja i moi znajomi jej nie słuchaliśmy. Gdy drzwi do autobusu się otworzyły, a ta cała Alise czy jak jej tam było pokazała nam, że możemy wejścia. Każdy chciał wejść pierwszy by zająć jak najlepsze miejsce. Nie którzy byli tak zdesperowani, że łokciami się przepychali. Miałam ochotę się z nich śmiać. Zachowali się żałośnie jak banda dzieciaków. Nam, czyli mi i Peterowi udało się usiąść gdzieś pośrodku. Zdziwiłam się jak zobaczyłam wchodzącego Joshuę, który zajął miejsce przed nami. Nie wiem czemu ale gdy tylko wszedł to tak jakbym wyczuła jego obecność. Coś jakby przyciągało mnie do niego.
- Cześć Josh. Pamiętasz Madeline? - oznajmił Peter, a chłopak z tatuażami obrócił się lekko w naszą stronę. Tak, że zauważyłam jak się lekko uśmiechnął. No może zaraz się tam nie uśmiechnął lecz drgnął mu kącik ust.
- Siema… Jasne, że pamiętam. Czy to nie ona ostatnio groziła scyzorykiem Amy? - powiedział Josh w stronę Petera. Wiedziałam, że chłopak o niczym nie wie, bo jakoś wcześniej nie złożyło się abym mu opowiedziała co zdarzyło się wczoraj.
- Ej ja tutaj cały czas jestem! - prawie krzyknęłam na cały autobus oraz pomachałam im przed twarzą ręką. Tak by zwróć ich uwagę na mnie, że jednak nie zmieniłam się jakiegoś tam ducha.
- Widzimy – powiedzieli prawie równocześnie, po czym Peter powiedział do mnie pół szeptem – Ale co ty zrobiłaś ostatnio, że tak cię zapamiętał?
- Nie teraz – powiedziałam do niego i się zaśmiała. Jednak usłyszałam moje imię i nazwisko od strony kierowcy. Wstałam i spojrzałam się na opiekunkę. Miną wyrażającą mega niezadowolenie. -Co? - zapytałam się ją tak na odpierdziel.
- Może trochę grzeczniej? Sprawdzam obecność oraz chce byś się przestawiła i powiedziała coś o sobie – powiedziała nasz opiekunka. Skrzyżowałam ręce na pierwsi i spojrzałam na nią jak na człowieka niespełna rozumu.
- Aha… No skoro muszę. Mam na imię Madeline ale to już pewnie wiesz. Nazwiska nie ma sensu również mówić, bo po co. Coś więcej? Hmm… No wiec tak na pewno nie jestem tutaj z własnej woli pewnie jak inni. Nie myśl sobie, że się podporządkuje tobie lub jakiemuś innemu opiekunowi. Co zamierzam osiągnąć po tym jakże ciekawym obozie. Cóż chce mieć spokój- mówiłam do niej z lekceważeniem nawet nie patrząc na nią. Wyglądało to tak jakbym mówiąc to oglądałam swoje paznokcie. Kątem oka widziałam, że Alise coraz bardziej się wkurza. Nie powiem podobało mi się to. Jednak nic nie powiedziała tylko gestem dłoń kazała mi usiąść tak też uczyniłam. Gdy siedziałam spojrzałam się na Josh, który zerknął na mnie. Uśmiechnęłam się do niego pewna siebie po czym obserwowałam jak inni się przedstawiają. Gdy przyszła kolej mojego przyjaciela, którego wypowiedź była krótka i podobna do mnie. Jednak najbardziej skupiłam się na słowach Josha.
- Jestem, a imię moje już wam znane. Nie lubię pleść głupot typu moje zainteresowania. Bo po co komu to do wiadomości. Wystarczy wam, że znacie moje imię – powiedział do niej również wkurzając opiekunkę. Która próbowała od niego wyciągnąć coś więcej. Jednak Josh machnął tylko ręką i usiadł. Po nim było kilka jeszcze osób. Okazało się, że brakuję jednej dziewczyny. Opiekunka stwierdziła, że nie ma co czekać więc ruszyliśmy. Jednak po chwili kazała kierowcy się zatrzymać i otworzyć drzwi. Do autobusu wpadła zadyszana dziewczyna. Rzuciła do opiekunki, że przeprasza za spóźnienie. Jednak ta kazała jej usiąść i wróciła do rozmowy z kierowcą, który ruszył. Wyjeżdżając widziałam Noelle, której pokazałam dyskretnie cześć by nikt nie widział. Wracając do pani spóźnialskiej, która usiadła z Joshem. Nie przeszkadzało mi to, że usiadła koło niego. Do czasu aż nie zaczęła go podrywać. Najchętniej bym ją udusiła lub rzuciła hieną na pożarcie. Jednak nie tylko ja, bo pana tatuaż też to denerwowało. Było widać, że nie ma ochoty z nią rozmawiać, bo albo patrzył przez okno lub z nami rozmawiał.
Z tego co udało mi się usłyszeć to obóz jest oddalony od szkoły o około trzy lub cztery godziny ale oczywiście podróż się przeciągnęła, ponieważ jakaś grupa na samym końcu autobusu piła piwa i musieli co jakiś czas korzystać z toalety. Naliczyła chyba z dziesięć razy gdy przez nich musieliśmy się zatrzymać. Oczywiście w czasie tych postojów nie odbyło się od przyłapania mnie i moich znajomych na paleniu fajek, ale moje zdążyłem schować. Więc Alise moich nie zabrała. Około godziny 16 byliśmy na miejscu. Po krótki przywitaniu oraz rozdzieleniu nas po pokojach kazali nam iść się rozpakować, a następnie pojawić się na kolacji. Okazało się, że los lubi wplatać mi figle. Gdyż jakby ten cały obóz nie był wystarczając karą. Jeszcze do tego okazało się, że jestem w pokoju z Emily. Z tą która w autobusie podrywała bez skutecznie Josha i się spóźniła. Prócz niej jest z nami jeszcze Anastazja. Nie miałam ochoty przebywać w pokoju z Emily dlatego też szybko się rozpakowałam i poszłam do jadalni. Kolacja była słaba, bo była jajecznica. Mało tego okazało się od jutra będą dyżury w kuchni i to my będziemy gotować. To jest obóz dla trudnej młodzieży czy obóz prac. Po kolacji poszłam do salonu gdzie na razie było pusto. Usiadłam na jeden z kanap przy kominku. Obóz nawet dobrze się nie zaczął, a ja mam już go dość. Zaczęłam się zastanawiać jakie jeszcze szykują dla nas niespodzianki. Gdy pewnym momencie ktoś mi zasłonił oczy. Złapałam te osobę za dłonie, bo od raz wiedziałam kim on jest.
-Peter- powiedziałam do niego  wyrzutem. Puścił mnie i usiadł koło mnie. - Już rozpakowany? Z kim jesteś na pokoju? - spytałam się przyjaciela. Liczyłam, że ma on więcej szczęścia niż ja.
- Tak już po. Jestem z Joshem oraz z takim Gabrielem. Fajny koleś, ale trochę narwany jak dla mnie – oznajmił Peter i mnie objął. Było przyjemnie tak siedzieć na kanapie przy nim. Niestety nie mogło to trwać wiecznie, bo ktoś nas rozdzielił.
- Zakaz miziania się! - usłyszałam naszą cudowną opiekunkę, która oczywiście musiała pojawić się w nie odpowiednim momencie. Spojrzałam na kobietę takim spojrzeniem jak tych wszystkich kreskówkach, że błyskawice idą od oczów. Po czym wstałam i złapałam za dłoń chłopaka po czym skierowaliśmy się w stronę jego pokoju. - O 21 jest cisza nocna! - krzyknęła jeszcze raz za nami opiekunka, a ja się zaśmiałam. Dobrze, że nie po dobranocce. W tedy dopiero była by żenada.
- Czyli przed 21 muszę odstawić do pokoju beż żadnego ,,ale”- oznajmił Peter i otworzył mi drzwi. Usiadałam na jego łóżku. Przy okazji napisałam SMS'a do Noelle, że dojechaliśmy. Potem się już tylko wydurniliśmy i poznałam Gabriela. Niestety Peter dotrzymał słowa i o 21 byłam u siebie, a dziewczyna już spały. Przebrałam się w piżamę i kładą się do łóżka wybrałam numer do Noelle. Próbowałam się do niej dodzwonić trzy razy, a później dałam już sobie spokój i schowałam komórkę pod poduszkę, a laptopa, którego przełożyłam na szafkę nocą pod łóżko. W pewnym momencie odpłynęłam.

Perspektywa Noelle


Niedziela jak niedziela. Człowiek chce pospać dłużej niestety dzisiaj nie było to dane ani mi ani mojej siostrze. Ponieważ musiałam zawieść Mad pod szkołę. Gdyż dzisiaj wyjeżdża na ten cały obóz. Trochę się martwiłam, że będę sama domu jednak dobrze mi zrobiła ta rozmowa wczoraj. Jednak nie zmieniało faktu, że bałam się być sama w domu. Bałam się, że może coś się zdarzyć, że mogę go znowu gdzieś zobaczyć. No ale nie mogłam dać po sobie nic poznać, bo Maddie na pewno nie pojedzie na ten obóz. Jeśli zobaczy coś po mnie, a wtedy będzie miała kłopoty. Rano jak codziennie wstałam wcześnie, gdyż obudził mnie mój budzik tym swoim charakterystycznym DRYŃ. I tak w kółko puki go nie wyłączyłam. Pierwszej chwili miała wielki znak zapytania w głowie, po co ja w ogóle nastawiłam zwłaszcza, ze wczoraj wróciliśmy późno do domu. Jednak to nie trwało długo bo zaraz sobie przypomniałam: ,,Ah obóz, no tak”. Po czym poszłam przebrać się w długą spódnicę w paski oraz białą bluzkę na ramiączkach. Postanowiłam, że jak będę wychodzić wezmę te bransoletkę od Mad oraz brązowe sandały i torebkę. Gdy miałam już zaplanowany strój zrobiłam sobie lekki makijaż dzienny i zeszłam na dół by zrobić sobie i Mad śniadanie. Chciałam zamówić taksówkę, bo tata jednak nie przyjechał. Jednak gdy wyjrzałam przez okno zobaczyłam mój samochód. Przecież dzisiaj miałam dzwonić do mechanika i lawetę. To skąd on się tutaj wziął. Zjadałam szybko śniadanie i rzuciłam Mad, że czekam na nią na dworze. Na samochodzie widniała kartka.

,,Samochód jest sprawny możesz śmiało z niego korzystać. Kiedyś mi podziękujesz”  

Nie wiedziałam co o tym myśleć i kto jest adresatem tego listu. Uznałem, że pewnie to ojciec załatwił często tak robił. Robił coś, a później zostawiał kartki z informacją. Dlatego postanowiłam się tym nie przejmować tylko wsiadałam do samochodu i go odpaliłam. Po pewnym czasie z domu wyszła również Mad. Nie widziałam jej miny na widok samochodu. Gdy moja siostra wsiadała odpaliłam i ruszyłam w stronę szkoły.
- Będziesz na mnie zła jak Ci powiem gdzie wczoraj byłam? - pierwsza odezwała się moja siostra. Nie wiedziałam czy aby na pewno chce wiedzieć. Przecież Amy mówiła, że Mad była świadkiem śmierci. Do tego dochodziło jeszcze fakt, że ta rozmowa Amy i jej kolegów wydawała się podejrzana. Obiecałam sobie, że nie będę za bardzo intrygować w jej życie.
- Nie jestem pewna czy chce to wiedzieć – odpowiedziałam jej po chwili milczenia.  Zgodnie z prawdą nie była pewna czy chce to wiedzieć. Nie wiedziałam, czy z tym sobie dam radę, bo co jeśli Maddie tym razem przesadziła i plątała coś bardziej poważniejszego.
- No wiesz, myślałam, że się o mnie martwiłaś, a poza tym chociaż nie dowiesz się tego od tej jebanej Barbie – Cóż jakoś nie wydawało mi się, że by chciała mi powiedzieć tylko dlatego, żeby Amy tego nie powiedziała. W końcu Madeline nie należy do osób, które by się przejmowały jakimiś pustymi lalami. Eh naprawdę bym wolała by tego nie mówiła. Zwłaszcza, że sama miałam swoje podejrzenia i nie chciałam by one się potwierdziły.
- Jeśli nikogo nie zabiłaś i nie będzie powodu by policja wystawiła za tobą list gończy. Sądzę, że obejdę się bez tej wiadomość.  Zresztą od kiedy się nią tak przejmujesz? – powiedziałam do niej w ogóle nie patrząc w jej stronę tylko na drogę. Wiedziałam, że zaskoczyłam ją gdyż zawsze starała się wiedzieć jak najwięcej by móc ją chronić czasem przed nią samą. Mad często narzucała mi, że zachowuję się jak matka, a nie siostra. Jednak obiecałam sobie, że nie mogę cały czas nad nią skakać.
- Nią? Ha nigdy i przenigdy, ale wystarczy jedno słowo albo chociaż dowiem się, że coś ci zrobiła to będzie z nią krucho – odpowiedziała na moje pytanie. - A co do policji. Hmm… Mogą się o mnie pytać – nie wytrzymałam zerknęłam na nią. Chociaż tego się spodziewałam, w końcu była świadkiem śmierci Camilo. Więc to było pewne, że policja będzie chciała wiedzieć co się stało. Wracając jednak do jej pierwszej wypowiedzi. Ode mnie nigdy nie usłyszy pozwolenia na skrzywdzenia Amy. Nawet nie będę się jej żalić. W końcu nie może ciągle rozwiązywać moich problemów tak jak ja nie mogę zachowywać się jak jej matka.
- Nigdy ode mnie nie usłyszysz tego słowa. No dobra widzę, że nie odpuści powiedz mi to co masz do powiedzenia i skończymy temat o Barbie – powiedziałam do niej na początku trochę zbyt surowo niż zamierzałam, bo brzmiałam jak jej matka, a nie siostra. Jednak później mój głos stał się bardziej zrezygnowany. Liczyłam, że może Mad zmieni zdanie i da sobie z tym spokój.
- A no więc… Byłam na nielegalnych wyścigach motocyklowych oraz brałam w nich udział. To znaczy, że się ścigałam z Barbie i innymi. W czasie tego wyścigu doszło do wypadku w którym zginął chłopak. Tam też poznałam Mathew, który mi pomógł – odpowiedziała mi. Szczerze nie dodała nic nowego. Więc mamy tak nielegalny wyścig, śmierć chłopaka, Mad świadkiem i być może policję w przyszłości. Po prostu pięknie… Jasne zdawałam sobie sprawę, że zrobiła jakąś głupotę oraz, że to było coś poważnego skoro ktoś zginął. Jednak nie spodziewałam się, że Madeline mogłaby okazać się tak nieodpowiedzialna. Mało jeszcze media mówią jak kończą ludzie ściągających się nawet w legalnych wyścigach. To jest bardzo niebezpieczne to czemu ona w ogóle brała w tym udział. Co by było gdyby to ona zginęła. Pomyślała o nas, o mnie i tacie. Co byśmy my czuli gdyby zginęła?
- Po pierwsze nie zaczyna się zdania od ,,a no”, a po drugie domyśliłam się, że wiesz coś na temat śmierci tego chłopaka – powiedziałam do niej starając się panować nad sobą, by znowu nie brzmieć jak nasz ojcem. W końcu nie chce co wieczór pytać siebie: ,,Co by było gdyby?”.
- I tylko tyle? Myślałam, że się wkurzysz – no oczywiście, że jestem zła. Jak mam nie być zła. Gdybyśmy się zamieniły miejscami ona też była by zła. Każdy na moim miejscu był by zły. To, że nie krzyczę na nią to nie znaczy, że nie jestem na nią zła.
- Jestem zła i wolę byś nie brała udział w wyścigach motocyklowych. Jednak wiem, że jeśli będę ci tutaj rozkazywać, krzyczeć to ty i tak zrobisz po swojemu – powiedziałam do siostry, a później już żadna z nas się nie odezwała. Pewnie ani ja ani ona nie wiedzieliśmy co miałybyśmy powiedzieć. Co miałam powiedzieć jej? ,,Dziękuję Mad, że mi się zwierzyłaś” lub ,,Dobrze Mad” i pogłaskać ją po główce. Żadna z tych wypowiedzi nie była na miejscu. Można powiedzieć, że byłam uratowana przez to, że właśnie wjechaliśmy na parking przed szkołą. Pożegnałam się z siostrą po czym poczekałam przy samochodzie. Chciałam poczekać aż odjedzie w między czasie napisałam SMS do Perth.

,,Hej laska właśnie ostawiłam Mad na obóz i mam wolną chatę wpadłabyś do mnie na nocowanie”

Napisałam do przyjaciółki na wszelki wypadek gdyby ojciec nie wrócił. Nie chciałam jeszcze być sama w tak wielkim domu. Czułam, że nie jestem jeszcze na to gotowa. Nawet sama nie wiem, czego się boję. Na szczęście odpowiedź nadeszła szybko.

,,Jasne przyda mi odpoczynek od chłopaków. Czyli babski wieczór?”

Uśmiechnęłam się do telefonu po czym schowałam go do torebki. Spojrzałam na znajomych Mad, którzy nie byli w komplecie. Ciekawe czemu akurat tylko dwójka jest wysłana na ten obóz, a nie cała czwórka. W końcu ich wszystkich przesłuchiwała policja. To czemu tylko moja siostra i ten czarnowłosy chłopak są ukarani. Wolałam się na tym nie rozwodzić i nie szukać kolejnego spisku. Odczekałam więc do chwili gdy autobus odjedzie. Po czym sama wsiadłam w swoje auto. Które chodziło jeszcze lepiej niż wcześniej. Postanowiłam po drodze wstąpić do sklepu aby kupić coś na wieczór. W razie czego napisałam do taty, że dzisiaj wpada do mnie przyjaciółka jednak on nie odpisał mi nic. Co oznaczało, że jeszcze wykonuję te swoją pracę.
W sklepie kupiłam kilka paczek chipsy czy też paluszki, popcornu, napoju i tym podobnym. Mogłabym wymieniać tak w nieskończoność. Ale jestem pewna, że wy nie chcecie tego słuchać. Weszłam jeszcze do wypożyczalni filmów po jakieś romanse, horrory i jakieś akcję. By nie było, że dziewczyny na nocowaniu oglądają same romanse. Wręcz przeciwnie czasem sięgają po inne gatunki. W gruncie rzeczy zależy wiele to od tego z jakich powodów się spotykają. Zabrałam wszystkie torby do samochodu i rzuciłam na tylne siedzenia. Do wieczora miałam jeszcze wiele czasów więc wróciłam do domu i przebrałam się. Postanowiłam nie siedzieć zamknięta czterech ścianach tylko wybrać się po wędrówkę po okolicznych lasach. Dlatego przebrałam się w coś bardziej wygodniejszego i wyszłam na spacer. Chociaż początkowo planowałam pochodzi po lasach jednak szłam przy brzegu jeziora.
- Będziesz długo jeszcze za mną szła – powiedziałam do Amy już jakiś czas temu zauważyłam, że idzie za mną. Jednak początkowo starałam zachowywać się normalnie. Jednak już nie wytrzymałam więcej, bo coraz częściej brakuję mi na nią sił. Podobnie jak Madeline źle reaguje na ludzi którzy coś mają do mnie.
- Wpadasz w paranoję wcale za tobą nie chodzą po prostu wyszłam na spacer. Chociaż tobie trochę się dziwię, że oddaliłaś się tak daleko od miasteczka – powiedziała do mnie, a ja nie wiedziałam co chciała przez to powiedzieć. Odwróciłam się w jej stronę i spojrzałam na nią. Nie dam jej tej satysfakcji i nie pokarze jej, iż się jej obawiam.
- O co tak właściwie chodzi Amy? - powiedziałam do niej. Byłam sama zaskoczona, że mój głos brzmiał pewniej niż tego się spodziewałam. Bo w końcu ja byłam sama one były trzy. Jak zawsze towarzyszyły Mackenzie i Penelope. Jeśli miałabym powiedzieć, która z nich wygląda bardziej sztuczniej nie potrafiła bym wskazać. Wszystkie trzy były tak plastikowe jak lalki Barbie.
- Chyba raczej nam? Ja i moje koleżanki liczymy, że nam odpowiesz na kilka pytań – powiedziała blondynka. Spojrzałam na nią próbując naśladować spojrzenie Madeleine. Które zawsze uważa w kłótniach z ludźmi pokroju Amy i jej świty.
- Co jeśli ja nie mam zamiaru odpowiadać na wasze głupie pytania?
- Wyglądasz na mądrą dziewczynę. Pewnie wiesz, że czasem pogoda nad jeziorem może się szybko zmienić – boże tej dziewczynie bardziej przyda się psycholog niż mnie. Ja wariuję ale ona swoim szaleństwem bije mnie na głowę.
- Lecz się dziewczyno, bo pod tą farbą już całkowicie mózg twój nie pracuję najlepiej – powiedziałam do niej zaciskając dłoń pięść. Jeśli będzie trzeba będę się bronić. Już nigdy nie będę słaba! Nie będę ofiarą! Nie wiedziałam o co jej chodziło z tą pogodą.
- No skoro sama nasz prosisz by odbyło się nie przyjemnie – powiedziała po czym spojrzała na swoją przyjaciółkę Mackenzie. Brązowowłosa skinęła głową, a chwilę później zaczęły na niebie zaczęły pojawiać się ciemne chmury. Nie wiedziałam czemu, ale miała wrażenie, że to ona jest tego sprawczynią. Jakby  potrafiła panować nad chmurami. - Spójrz na mnie Noelle – zwróciła się do mnie raz jeszcze Amy. Spojrzałam na nią prawie krzyknęłam, bo jej twarzy wyglądała jak tego chłopaka.
- Co jest do chuja – powiedziałam, bo nie wiedziałam co tutaj się dzieję. Miałam ochotę powtarzać sobie, że to tylko sen, że musiałam w domu zasnąć. Jednak podświadomość mi podpowiadała, że to wszystko działo się naprawdę.
- Tak to ja zaatakowałam cię tamtego wieczora – zaczęła mówić do mnie Amy zbliżając się do mnie. Odruchowo zaczęłam się cofać. Nie wiedziałam co miałam zrobić. Kim ona jest?! Co to za sztuczki? W głowie miała te pytania i wiele innych. - Za sprawą iluzji sprawiłam byś ty i ten chłopak widzieli chłopaka. Już w Madeleine wyczułam coś dziwnego. Kim wy jesteście!
- Kim jesteśmy? Raczej czym wy jesteście i co do chuja tutaj się dzieję – powiedziałam do niej. Kompletnie nie wiedząc co znaczyło jej pytanie. Przecież to oczywiste kim my z Mad jesteśmy.
- My jesteśmy wiedźmy, a wy? Czym jesteś Noelle? Wiedźmą? A może Czarodziejką? Czy kimś innym – mówiła do mnie cały czas podchodząc.
- Człowiekiem – odpowiedziałam jej pierwsze co przyszło mi do głowy. Nie byłam ani wiedźmą ani czarodziejką a tym bardziej nikim innym niż człowiekiem. Zwykłym szarym człowiekiem, który lubi się uczyć.
- Oh nie ładnie bawić się z nami kotka i myszkę, Penelope chyba przyda się jej nauczka – powiedziała Amy w stronę czarnowłosej dziewczyny.
- Z przyjemnością – powiedziała tamta po czym skierowała otwartą dłoń moją stronę. Na dłoni jej widziałam wyładowania elektryczne. Widziałam jak błyskawice idą w moją stronę gdy naglę między mną, a nimi pojawił się ten chłopak co wcześniej. Wykonał jeden ruch dłonią a te wyładowania trafiły w drzewo.
- Dajcie jej spokój – powiedział do nich. Kim on był? I czemu mi pomagał? Przeszło mi przez myśl. Tak wiem jestem głupia zamiast się cieszyć, ze ktoś mi pomaga. Ja się zastanawiam czemu to robi. Jednak koleżanka Amy nie dawała spokój posłała w jego stronę kolejne iskry. Chłopak odpowiedział jej tym samym, że ich spotkały się na środku. Powodując wybuch, który odrzucił nas wszystkich. Jeszcze chwilę po tym słyszałam jak szumi mi w uszach. Jednak tamta dwójka nie odpuszczała. Gdy jedno atakowało to albo drugie kontratakowało lub też robiło unik. Zauważyłam jak Amy skupia się na chłopaku jednak on nie zwraca na nią uwagi.
- Mackenzie rusz się wreszcie i pomożesz nam – krzyknęła stronę brązowej włosy Amy. Spojrzałam na dziewczynę. Wyglądała na oszołomioną podobnie jak ja. Jednak szybko poderwała się na nogi. Widziałam jak jej włosy się unoszą. Nie potrafię tego dokładnie opisać jednak chwilę później z nieba stronę chłopaka kierował się piorun, który uderzył w niego. Gdy próbował się podnieś Penelopę próbowała raz jeszcze go zaatakować.
- Nieeeee!! - krzyknęłam w jej stronę do końca nie zdawała sobie sprawy z tego co robię. Dopiero jak krzyknęłam zauważyłam jak wszyscy patrzą na mnie. To było dziwne mój głos był o wyższych falach dźwiękowych. Spróbowałam jeszcze raz musiałam mu pomóc. Uratował mnie przed nim już drugi raz. Tym razem po prostu wydobyłam z siebie krzyk, coś Lydia w serialu Teen Wolf. W stronę Amy nie wiem czemu akurat w jej stronę. Może przez to, że czułam iż to jej wina, że to ona zaczęła.
- Przestań bo ją zabijesz! - gdzieś w tym krzyku usłyszałam głos Mackenzie, jednak przestałam dopiero wtedy gdy przede mną pojawił się ten chłopak i złapał mnie za ramiona. Opadałam wtedy na kolana, czułam się jakby wypompowywana z wszystkich sił. Spojrzałam na jego twarz jednak po chwili mi zniknęła. Obudziłam się dopiero w domu na kanapie salonie. Gdy próbowałam się podnieś chłopak podszedł do mnie i powstrzymał mnie.
- Musisz jeszcze odpoczywać – powiedział do mnie. Spojrzałam na niego zdezorientowana jednak zaraz po chwili zauważyłam na fotelu śpiącą Pertheinę. Chłopak podążył za moim spojrzeniem. - Twoja przyjaciółka przyszła gdy byłaś nie przytomna powiedziałam jej półprawdy, że przepracowałaś się i straciłaś przytomność i musisz odpoczywać. Jednak uparła się zostać do czasu aż ci się poprawi.
- Kim ty jesteś? I co ja właściwie tam zrobiłam – spytałam się go prosto z mostu szeptem aby przypadkiem nie obudzić różowłosej.
- Mam na imię Damon i jestem twoim kuzynem. Twój tata będzie rano, bo do niego zadzwoniłem kazał poczekać na siebie. Więc pewnie on ci resztę wyjaśni – powiedział Damon. Damon ładne imię, ale ja nigdy nie słyszałam, żebyśmy mieli kuzyna o tym imieniu. Nie wiedziała, że w ogóle mam jakiś kuzynów.
- Ale ja nie mam kuzynów. Przynajmniej nic o tym nie wiem – powiedziałam uparcie dążyłam by dowiedzieć się więcej. Przecież gdybym miała jakiś kuzynów wiedziałabym o tym. Czyż nie?
- Masz i to nie jednego lecz kilku. Oprócz mnie masz jeszcze Devida i dwóch od strony ojca. Przyjadą rano wraz z bratem twojego ojca. Wiesz o tym tylko nie pamiętasz. Gdy byliśmy mali mieliśmy jakieś pięć lat bawiliśmy razem. Dopóki nasze mamy się nie pokłóciły – powiedział do mnie. Próbowałam sobie to przypomnieć ale miałam pustkę głowię. Zresztą jak próbowałam coś sobie przypomnieć tylko czułam ten ogromny ból głowy. - Musisz jeszcze odpocząć… Może chcesz iść do swojego pokoju? - pokiwałam przecząco głową. Wolałam zostać tutaj gdzie będę słyszeć gdy ojciec przyjdzie. Położyłam głowę. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

Strój Madeline


Strój Noelle

Odwiezienie Mad

Spacer

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze są Moderowane... To znaczy, że za nim pojawią się na blogu muszą przejść przez nasz rączki... Jest to włączone tylko z jednego powodu aby komentarz nawiązywały do danego postu. Wszelkie inne sprawy prosimy załatwiać na czacie :)